9. GSO - Biała noc po raz pierwszy

Po nadejściu klinu wyżowego niemal nieoczekiwanie udało nam się zorganizować kolejne spotkanie obserwacyjne. Niestety – tym razem już po jasnym niebem. Na ciemne noce musimy poczekać, jednakże te najjaśniejsze obiekty zawsze zobaczymy. Na wstępie – dzięki wielkie tym, którzy „na szybko” zgodzili się wpaść na spotkanie. 9. GSO rozpoczęliśmy około godziny 21:30, na mniej więcej 40 minut po zachodzie Słońca. Temperatura powietrza wynosiła 14 stopni Celsjusza, a więc było to „najcieplejsze” spotkanie od początku istnienia naszej grupy. Na pierwszy ogień, jak zresztą poprzednim razem poszedł najjaśniejszy obiekt, który akurat mieliśmy nad głowami, a więc Wenus. Planeta wyraźnie z mniejszą fazą, zmierzającą do kwadry była najlepiej widoczna w średnim powiększeniu. Na stosowanie największych powiększeń rzędu 180x wysokość planety i warunki nie pozwalały. To znaczy – patrzeć popatrzeliśmy sobie na Gwiazdę Wieczorną w największym powiększeniu, ale szybko uznaliśmy, że w nieco mniejszym obiekt prezentował się lepiej. Na drugi ogień poszedł Saturn. Pierwszy raz od długiego czasu udało nam się dostrzec, iż pierścienie planety nie dzielą tarczy Saturna na dwie równe części (żeby nie rzec – dwie nierówne połowy;) Wyjątkowo dobrze widoczny był największy satelita Saturna, Tytan. Tutaj udało się bezproblemowo zastosować największe dostępne nam powiększenie wynoszące 180x – planeta cały czas ostra, bez jakichkolwiek zaburzeń czy degradacji obrazu. Gdy ściemniło się trochę bardziej (ściemniło to za duże słowo) nadeszła pora na obserwację koniunkcji, dla której to spotkanie zrobiliśmy. Mowa oczywiście o koniunkcji Marsa z najjaśniejsza gwiazdą Lwa – Regulusem. Niektórzy oba bliskie obiekty wzięli na Bliźnięta;) Cóż... o pomyłkę było łatwo. Oba obiekty zbliżać się będą do siebie jeszcze przez najbliższe 3 wieczory, następnie Czerwona Planeta zacznie oddalając się od Regulusa, wędrując dalej w głąb gwiazdozbioru Lwa. Także i próby fotograficzne tego złączenia zakończyły się pomyślnie, wielu osobom (m.in. mi) zależało nie tyle na dobrym zdjęciu samych obu obiektów lecz na uchwyceniu tego wyjątkowego klimatu jaki zapanował. To spotkanie czerwonego Marsa i jasnego Regulusa było naprawdę pięknym widokiem na złoto-granatowym niebie. Po tych obserwacjach teleskopowych popatrzeliśmy na niebo i gołym okiem i przez lornetki. Wielki Wóz w zenicie był widoczny najlepiej, nie przegapiliśmy jednak i Łabędzia, Lutni czy Orła, a więc pierwszy tegoroczny Trójkąt Letni zaliczony;) Wysoko nad południem jasny pomarańczowy Arktur pięknie zdobił firmament. Byliśmy nieco zaskoczeni nieudanym polowaniem na pierwsze tegoroczne obłoki srebrzyste. Notabene mamy już białe noce, niebo było czyściutkie, a „duchów na niebie” brak. Może za krótko czekaliśmy, choć nie obłoki były naszym głównym celem, a wspomniana koniunkcja „planety i gwiazdy”. Gdy rozpoczęliśmy się zwijać do domów, około 23:00 nieoczekiwanie spoglądając nisko nad południe dostrzegliśmy najjaśniejszą gwiazdę Skorpiona – krwistoczerwonego Antaresa. Oj... lato naprawdę coraz bliżej!
Dziękuję jeszcze raz tym, którzy zechcieli na obserwacje dołączyć, myślę, że spotkanie można zaliczyć do naprawdę udanych, nie licząc przygód z niegrzecznym stadem komarów, które po raz pierwszy zaczęły uprzykrzać nam podziwianie nieba... Łączę się w bólu, tj. swędzeniu z tymi, którzy z komarami przegrali, ale wiecie, to takie poświęcenie w imię nauki..;) Ja też mam bąble... Tymczasem czekamy na kolejne pogodne wieczory i na kolejne astrospotkanie – być może uda nam się w czerwcu wspólnie zapolować na jasną kometę McHaught? Poczekamy, zobaczymy... Do zobaczenia;)

Teleskopem w koniunkcję Marsa i Regulusa. Olympus E420, ISO400, ekspozycja 4 sekundy, F4.0

 Spotkanie Czerwonej Planety i najjaśniejszej gwiazdy Lwa nieco bliżej. Olympus E420, ISO400, ekspozycja 6 sekund, F6.0

Gwiazda Wieczorna, Wenus, nisko już nad odległym osiedlem... Olymp. E420, ISO400, eksp. 4 sek., F4.0

Komentarze