Fotorelacja: Półcieniowe zaćmienie Księżyca 11.02.2017 A.D.

Miało być subtelnie, bez większego echa, tymczasem nadejście klina wyżowego który rozniósł na strzępy zachmurzenie pokazując, że i nam bezchmurna aura czasem się należy, sprawiło, że z niepozornego zaćmienia wyszło finalnie całkiem atrakcyjne zjawisko astronomiczne zarówno dla przypadkowych osób, jak i bardziej zapalonych obserwatorów lubiących odliczać czas do nawet tak subtelnych fenomenów. Wprawdzie zachmurzenie w chwili publikacji tej relacji ponownie powróciło do dominacji, ale ta kilkunastogodzinna przerwa, podczas której najczystszy błękit i promienie słoneczne przeszły do ofensywy, pozwoliła większości Polaków wykorzystać sytuację i naładować się pozytywnymi emocjami zarówno w dzień poprzedzający tytułowe zjawisko jak i tę najważniejszą noc miesiąca. Czas na fotorelację z udanej obserwacji półcieniowego zaćmienia Księżyca.

Już właściwie od dwóch dni było coraz bardziej pewne, że mnóstwo województw będzie mogło liczyć na sukces wbrew ciągłej dominacji pochmurnej aury. Wyliczenia modeli numerycznych jeszcze do czwartku co prawda mocno się zmieniały co do niektórych regionów, ale ostatecznie na nieco ponad dobę przed zjawiskiem wyraźnie się ustabilizowały - w ostatnim tekście przed zaćmieniem, gdzie przytoczyłem przewidywania modeli pisałem o wyścigu z czasem i jak się okazuje, wystarczyłoby przesunięcie zaćmienia Księżyca o dobę, a już mało kto z nas mógłby myśleć o powodzeniu obserwacji - chmury w chwili obecnej zaczęły kontratak i po klinie wyżowym, jaki rozpogodził nam niebo przed zaćmieniem nie ma już prawie śladu (poza utrzymującym się wysokim ciśnieniem). Największe szanse na sukces sugerowane były pasowi centralnemu od Bałtyku po Tatry, ostatecznie także mnóstwo województw wschodnich i zachodnich zdołało się wstrzelić w okres z rozpogodzeniami.

W moim przypadku tym razem oczekiwanie na zjawisko było pozbawione silnego zastrzyku emocji - nie dlatego, że miałem w nosie zaćmienie, wręcz przeciwnie, czekałem na nie jak rzadko kiedy w przypadku zaćmień półcieniowych, ale właśnie dlatego, że pogoda tak się dobitnie wyklarowała, że już od godzin południowych można było mieć pewność, że o ewentualne zachmurzenie nie trzeba się w ogóle martwić. Mimo, że z tego tytułu emocji odczuwałem znacznie mniej wiedząc, że od zaćmienia odciąć może mnie już jedynie rozwolnienie czy coś w ten deseń, to jednak właśnie takie sytuacje z jasną od początku aurą doświadcza mi się zdecydowanie przyjemniej, od emocjonującego wyczekiwania na moment zero z ciągłym zastanawianiem się w niepewności czy się uda czy nie.

Pierwsze efekty rozpoczętego jeszcze 10 lutego o godz. 23:34 CET zaćmienia Księżyca zaobserwowałem już 11.02 około godz. 00:25 CET, na nieco ponad 75 minut przed nadejściem fazy maksymalnej. Rekord. Tak szybkie ujrzenie pociemnienia wynikało najpewniej m.in. z tego, że mogłem zestawić sobie obraz i jasność tarczy z poprzedniej godziny, gdy zaćmienie jeszcze się nie rozpoczęło, ale Księżyc przebywał już w podobnym obszarze nieba przy wysokiej elewacji - podejrzewam bowiem, że przypadkowe osoby, które wówczas spoglądałyby na Księżyc, pierwszego spadku blasku północno-zachodniej części tarczy w ogóle nie byłyby świadome. Zdjęcie z mojego poczciwego aparatu kompaktowego, który liczy już sobie 8 lat, utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że ziemski półcień rzeczywiście jest już widoczny na Srebrnym Globie. Ale to nie był jedyny powód tak szybkiego ujrzenia zjawiska, do czego za moment przejdę.

00:33 CET 00:53 CET 01:35 CET

Faza zaćmienia wynosiła w tym momencie około 50%, a jednak zaczynało ono być już odczuwalne - zestawiając ten wniosek z wnioskami wysnutymi po obserwacji zaćmienia półcieniowego z 18/19 października 2013 roku w podobnej pozycji na niebie, ale diametralnie innej sytuacji synoptycznej widać wyraźnie, że przy takich zjawiskach bezchmurne niebo i korzystna elewacja to nie wszystko. Przed czterema laty niebo także miałem bezchmurne, ale wysoka wilgotność powietrza i tworzenie się lekkiego zamglenia na całym nieboskłonie sprawiało, że nawet porównywalnie wysoka elewacja Księżyca nie gwarantowała sukcesu - byłem wówczas pewien widoczności pociemnienia jedynie podczas maksimum, które wyniosło 0,76%, podczas gdy dzisiaj już na ponad 75 minut przed maksimum, gdy Księżyc wstąpił w strefę półcienia dopiero połową tarczy. Tyle, że dziś niebo było nie tylko bezchmurne, ale też bardzo przejrzyste po niedawnych opadach śniegu, kilku dniach z umiarkowanym wiatrem, nie było też mowy o jakichkolwiek zamgleniach, do tego z północnego wschodu spływało na nas czyste arktyczne powietrze. Przy temperaturze powietrza na poziomie minus 12 stopni Celsjusza i w białej scenerii zapanowały takie warunki widoczności, na które jako pasjonaci astronomii zawsze o porze zimowej czekamy.

Z kolei porównując moment pierwszego pewnego zaobserwowania półcienia z zaćmieniem z 16 września ubiegłego roku o niemal bliźniaczej fazie maksymalnej 0,90%, widać jak również elewacja przekłada się na dostrzegalność takich szczegółów. Zaćmienie sprzed pięciu miesięcy przebiegało znacznie niżej nad horyzontem i choć niebo również było niemal bezchmurne, co prawda z przejrzystością wyraźnie słabszą, to jednak pierwszego dostrzeżenia pociemnienia bez obawy, że dopowiada mi to autosugestia, byłem pewien dopiero na około 34 minuty przed maksimum, gdy faza zaćmienia wynosiła już ponad 70%.

Z kolejnymi minutami faza zaćmienia ulegała dalszemu pogłębianiu i o godz. 01:10 CET na nieco ponad pół godziny przed maksimum zarówno nieuzbrojone oko jak i lornetka 10x50 ukazywała zjawisko już bardzo wyraźnie. Można było zauważyć nadzwyczaj silny kontrast między szarzejącą północną częścią tarczy a znajdującą się znacznie dalej od głębszego półcienia częścią południową, na której dominujący, walący po oczach jasno-biały krater Tycho ze smugami go otaczającymi jeszcze dobitniej pozwalał ujrzeć spadek jasności tarczy postępujący od północnej krawędzi.

Wreszcie, gdy nadeszła godz. 01:43 CET i faza maksymalna wynosząca w przypadku tego zaćmienia 0,98%, można było dokonać porównania odczuć z poprzednim zaćmieniem sprzed pięciu miesięcy. I tutaj, będąc uczciwym, nie napiszę ze 100% pewnością, że widziałem różnice, bo nie wiem na ile w tym rzeczywistej dostrzegalności tych 8% zaćmienia więcej, a na ile do głosu doszła tutaj autosugestia. Jak już komentowali pod wpisem poradnikowym inni czytelnicy, wyrazistość dzisiejszego zaćmienia była albo słabsza, albo porównywalna z tym minionym. Przy obserwacji gołym okiem odniosłem podobne wrażenie, to znaczy że jest porównywalne, a jeśli wyraźniejsze to pewnie dlatego, że mózg mi to dopowiada, bo wiem, że powinno być wyraźniejsze, natomiast biorąc do ręki lornetkę, która zbierała jeszcze więcej światła od wysoko zawieszonego Księżyca, już zdecydowanie musiałem odrzucić przypuszczenie o wyraźniejszym pociemnieniu niż 16.09.2016 - uznałem je za praktycznie identyczne. Mało tego, przed pięcioma miesiącami podczas fazy maksymalnej momentami odnosiłem wrażenie (gołym okiem), że z powodu zaćmienia sama krawędź północna przestała być widoczna (co z oczywistych względów nie mogło być poprawnym odczuciem jako, że w strefę cienia głównego Księżyc nie wstąpił), tym razem takie efekty obserwacji "goło-ocznej" mi nie towarzyszyły. Subtelna różnica patrząc na krawędź tarczy ujawnia się dopiero na materiale fotograficznym dostępnym w ramach zestawienia na samym końcu relacji (fot. 11).

Faza maksymalna 0,98% [1] Faza maksymalna 0,98% [2] Faza maksymalna 0,98% [3]

Kluczową rolę w trudności ujrzenia ze stuprocentową pewnością większego pociemnienia północnej części tarczy w porównaniu z poprzednim zaćmieniem, upatruję, jak podobnie skomentował jeden z czytelników, właśnie z bardzo wysokiej elewacji Księżyca. Ale nie tylko. Biorąc po uwagę fakt, że maksimum przypadło w momencie, gdy Srebrny Glob zawieszony był ponad 40 stopni nad horyzontem, ale, że na to nałożyły się jeszcze dodatkowo wspomniane wcześniej elementy sytuacji synoptycznej, świadome zarejestrowanie okiem tych dodatkowych 8% fazy maksymalnej i tym samym ujrzenie jeszcze ciemniejszego obrazu północnej części tarczy stało się wysoce utrudnione - nadmieniony brak chmur na wszystkich piętrach, brak zamgleń, arktyczne powietrze, idealna przejrzystość skutkująca brakiem czynników mogących "przyciemniać" obraz Księżyca w pełni, stworzyły połączenie skutkujące tym, że mimo nieco głębszej fazy maksymalnej Srebrny Glob nie wydawał się zauważalnie bardziej przyciemniony, niż poprzednim razem. Z jednej strony kiepsko - dla tych, którzy oczekiwali wyraźnej różnicy, z drugiej, znacznie ważniejszej, zdecydowanie na plus - staliśmy się bowiem świadkami niemal całkowitego zaćmienia półcieniowego przypadającego w najkorzystniejszych od kilkunastu lat warunkach - zarówno obserwacyjnych jak i meteorologicznych.

02:04 CET 02:06 CET Mozaika - druga wersja Porównanie faz maksymalnych półcieniowych zaćmień Księżyca z 16.09.2016 r. i 11.02.2017 r. przy zachowaniu tych samych ustawień ekspozycji i wyrównaniem do pozycji półcienia ziemskiego na tarczy Księżyca

Obserwacje kontynuowałem jeszcze do godz. 02:25 CET gdy faza zaćmienia zmniejszyła się do około 80% będąc wciąż dobrze dostrzegalną, a Księżyc osiągnął azymut południowego zachodu 225 stopni i tym samym skrył się za pobliskimi zabudowaniami, które przysłoniły mi dalszą część zjawiska. Pozostałą część zaćmienia już sobie odpuściłem, jako że o większej widowiskowości nie można już było myśleć, a sam padałem na twarz będąc już blisko dobę na nogach. Budząc się dzisiaj około południa za oknem ujrzałem Słońce pięknie mieniące się złotem w otoczeniu wszech dominującego błękitu - jak się okazuje powitany w piątek klin wyżowy stał się mocniejszą przeszkodą dla zachmurzenia, niż sugerowały to modele pogodowe pokazujące, że już w drugiej połowie nocy z 10 na 11 lutego ma powrócić stan zachmurzenia całkowitego.

Tym samym kolejną obserwację półcieniowego zaćmienia Księżyca zapisuję do udanych, minioną noc do zdecydowanie jednej z najprzyjemniejszych od wielu tygodni, a wewnętrzne akumulatory i astronomiczne morale istotnie uznaję za wysoce podbudowane. Pierwsze z wyróżniających się w tym roku zjawisk astronomicznych zapisane tak w pamięci jak i na fotografiach - mimo subtelności zaćmienia jestem bardzo uradowany, że się tej nocy wszystko powiodło.


Bądź na bieżąco ze zjawiskami astronomicznymi i zapleczem amatora astronomii - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku lub GooglePlus.

Komentarze

  1. A w sierpniu jeszcze częściowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale niestety w kiepskich okolicznościach, choć może będą szanse na ciekawe foty wygryzionej tarczy wychodzącej zza horyzontu.

      Usuń
  2. A tutaj moja fotorelacja:
    https://curioza.blogspot.com/2017/02/pocieniowe-zacmienie-ksiezyca-110217.html

    OdpowiedzUsuń
  3. widoczność była super, ale przez refraktor bez filtra nie było nic spektakularnego widać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super artykuł! Zapraszam na mojego kiełkującego bloga poświęconemu astronomii, fizyce i nie tylko!
    http://astro-blog-pl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zainteresował Ciebie wpis? Masz własne spostrzeżenia? Chcesz dołączyć do dyskusji lub rozpocząć nową? Śmiało! :-)
Jak możesz zostawić komentarz? - Instrukcja
Pamiętaj o Polityce komentarzy

W komentarzach możesz stosować podstawowe tagi HTML w znacznikach <> jak b, i, a href="link"