Pogoda bywa jednak czasem litościwa!

Na wstępie aby ochłonąć z emocji chylę czoła meteorologom i synoptykom z new.meteo.pl. Nie było to co prawda dla mnie nowością, bo sprawdzalność tych prognoz jest naprawdę wysoka, nie mniej było dla mnie miłym zaskoczeniem widzieć sprzyjające niebo i marznąć dziś ponad dwie godziny nad Wisłą by podziwiać grudniowe zaćmienie - a tylko modele wspomnianego portalu pokryły się niemal całkowicie ze stanem rzeczywistym.

OK, trochę ochłonąłem. To od świtu może zacznijmy. O godz. 08:00 niebo zachmurzone było w najwyżej 20% i tylko nisko nad wschodnim horyzontem. Nie pamiętam już podobnego dnia, w którym na kilka godzin przed takim zjawiskiem pogoda dawała aż tak ogromne szanse (wbrew prognozom 90% innych serwisów pogodowych). Południe. Do wschodu Księżyca trzy godziny plus kwadrans. Niebo nieustannie wolne od chmur, czysty lazur. Słowem - oby tak dalej. Godzina 14:00. Chmur przybywa, ale z umiarem. Od północnego zachodu i północy nasuwa się gruba porcja chmur, która paradoksalnie pozostaje najgrubsza tuż przy horyzoncie, reszta nieba zachmurzona umiarkowanie. Wiele z chmur rwało się dzięki silnemu wiatrowi na wysokościach, choć jak się okaże później - nie tylko na wysokościach. Przed 15:00 nie pozostało nic innego jak zabrać się ze sprzętem i wyruszyć w miejsce, z którego horyzont północno-wschodni i wschodni jest odkryty. 15:10 Chmur przybywa; w najważniejszym rejonie nieba jest ich największe skupisko - wszystkie przecież przemieszczały się w stronę wschodu.

Widok na horyzont północno-zachodni. Im bliżej linii horyzontu, tym warstwa chmur grubsza.
I wreszcie zaczyna się niesamowicie zimny, paskudny, porywisty wiatr. Rzecz najgorsza zaraz po zachmurzeniu. Kolejny raz potwierdziło się, iż lepiej stać na kilkunastostopniowym mrozie przy bezwietrznej pogodzie niż w lekkiej temperaturze dodatniej, z silnym nieprzyjemnym wiatrem. W takiej scenerii uznałem, że nie ma sensu rozstawiać się przez kilkanaście minut z krótkim achromatem 80/400, bawić się z montażem, przykręcaniem przedłużek, montowaniem aparatu. Nie w takiej wichurze. Wszystkie poniższe zdjęcia pochodzić będą tylko i wyłącznie ze... zwykłego aparatu kompaktowego. W zasadzie okazuje się, że mogłem zostawić sprzęt w domu i iść z samą "małpką". Ależ wieje!

Godz. 15:21. Słońce właśnie zaszło. Widać już Jowisza i Wenus. Niebo powolutku ciemnieje, ale nisko nad północnym wschodem dzieje się dramat. Wzeszły kilka minut temu Księżyc, w dodatku całkowicie już zaćmiony nie ma szansy się przebić przez taką kołdrę niskich chmur. Jak na złość, sięgały one licząc od horyzontu najwyżej 5 stopni kątowych. A faza całkowita zakończy się, gdy Księżyc znajdzie się na wysokości 4 stopni. Normalne. Czy jest szansa na dostrzeżenie głównego etapu zaćmienia, który potrwa niemal do 16:00? Kilka minut później, a dochodzi już 15:30, chmury zaczynają się rwać - widać nisko na wschodzie, jak odsuwają się coraz dalej, odsłaniając kolejne fragmenty nieba. Czy jest szansa na dostrzeżenie głównej fazy zjawiska? Kompakt w pogotowiu. Pozostaje czekać...

Okazuje się, że pogoda bywa jednak czasem litościwa. 15:40. JEST!!! Pojawia się pierwsze światło całkowicie pogrążonego w ziemskim cieniu naszego Księżyca. Niemal niezauważalny gołym okiem. Poniższe zdjęcie ukazuje Księżyc podczas całkowitej fazy zaćmienia - tak tak - on tam jest! (wskazówka: centrum kadru)

Faza całkowita, godz. 15:40 CET, wysokość 2,5 stopnia.
Całkowite zaćmienie trwa, a do zakończenia tej fazy jeszcze ponad kwadrans. O to właśnie chodziło! Ale czas nie stoi w miejscu, podobnie jak Srebrny, czy tym razem Czerwonobrunatny Glob. Około 10 minut później nasz satelita był już lepiej dostrzegalny gołym okiem. Zbliżał się koniec fazy całkowitej, o czym świadczy jaśniejąca dolna część tarczy.

Faza całkowita tuż przed trzecim kontaktem, godz. 15:52 CET.
I wreszcie nadchodzi 15:57. Trzeci kontakt - zakończenie zaćmienia całkowitego, początek fazy częściowej. Z każdą kolejną minutą blask Księżyca wzrastał, a strefa zaćmienia całkowitego widoczna była coraz słabiej z uwagi na zwiększający się blask tarczy, postępujący od jej dolnej krawędzi.

Trzeci kontakt. Początek fazy częściowej, godz. 15:57 CET.
Godz. 16:02 CET.
Godz. 16:06 CET. "Zaświetlenie nieba zawsze i wszędzie".
Godz. 16:10 CET.

Godz. 16:11 CET. Celowo zwiększona czułość ISO by zarejestrować szczegóły powierzchni wciąż pozostającej w strefie cienia ziemskiego.
Godz. 16:36 CET.
Godz. 16:39 CET.

Godz. 16:40 CET.

W późniejszych etapach wychodzenia Księżyca z cienia ziemskiego przemieszczałem się w inne miejsce obserwacji, głównie napawając się widokami przez lornetkę. Podobne chwile udało mi się uwiecznić poprzednim razem, 15 czerwca, więc tym razem chciałem trochę też to zjawisko poobserwować. Ostatecznie przecież maiłem już na kliszy to, na czym zależało mi najbardziej, fazę całkowitą.


Około 20 minut po zakończeniu zaćmienia częściowego rozpoczęło się niemal niezauważalne już dla nieuzbrojonego oka zaćmienie półcieniowe, podczas którego jasność naszego satelity jest tylko nieznacznie mniejsza niż w czasie tradycyjnej pełni. O ile ludzkie oko prawie nie jest w stanie dostrzec tego etapu zjawiska, o tyle aparat fotograficzny już tak. Miarodajne porównanie można więc wykonać robiąc zdjęcia podczas przebywania Księżyca w strefie półcienia i później, poza strefą zjawiska zaćmieniowego. Ważne jednak, by fotografie jakie zamierzamy wykorzystać do porównania, zostały wykonane na tych samych ustawieniach (ekspozycja/światłosiła/czułość/ogniskowa etc.). Poniższe dwie zostały tak wykonane - oba na ISO400 z światłosiłą f/10. Różnice rzeczywiście są widoczne!

Godz. 17:40 CET - Księżyc w strefie półcienia, zwłaszcza prawa strona tarczy.
Godz. 18:40 CET. Zjawisko całkowicie zakończone, jasność tarczy jak przy normalnej pełni.

Tyle fotografii i relacji. Miało być zachmurzenie całkowite i opady śniegu, miały panować najgorsze warunki pogodowe z pośród całego kraju, a jednak - udało się! Całkowite zaćmienie Księżyca z 10 grudnia 2011 roku przechodzi do historii. Komu choć przez moment udało się dostrzec naszego satelitę w czasie zjawiska temu także gratuluję! Było to ostatnie tego typu zaćmienie widoczne z Polski aż do września 2015 roku. Po drodze jednak kilka innych, być może jeszcze ważniejszych wydarzeń astronomicznych. Oby pogoda zawsze była łaskawa na tak wyjątkowe chwile. Tego innym amatorom astronomii i sobie właśnie życzę!

Całkowite zaćmienie Księżyca 10 grudnia 2011 A.D. - mozaika.

Komentarze

  1. Super relacja. Ja swoje wrażenia opisałem na astromaniaku. I tam też trafiłem na Twoje zdjęcia. Są super. POWIEM TAK: oddają to co było widać (u mnie niestety znów rozpogodziło się po fazie całkowitej) ale skakłem z radsości gdy księzyc się wyłonił zza chmur. Było to dokładnie o 16:27. Cieszę się, że wszystkie trzy tegoroczne zaćmienia zaliczyłem jako udane. Jeszcze co do zdjęć, podoba mi się to, że nie próbowałeś na siłę ich upiększać. Chodzi o to, że nie znoszę zdjęć gdzie zaćmiony fragmen jest niemal żółty a w rzeczywistości był ciemno czerwy ledwo widoczny. Tobie udało się oddać widok tak jak jest to na zywo. A przynajmniej podpisałeś któreś zdjęcie, że celowo naświetliłeś. WRĘCZ DZIĘKI cI ZA TE FOTY;)
    POZDRAWIAM Daniel

    OdpowiedzUsuń
  2. Co tu dużo pisać. Po prostu piękne, klimatyczne fotki, zwłaszcza z mostem i między drzewami! Jeśli chodzi o zaćmienia Księżyca to lubię takie szerokie kadry, na których widać nie tylko Księżyc, pięknie to wygląda, gratuluję dobrej relacji i pięknych ujęć :)

    Mi pogoda dość dopisała, choć niebo było zachmurzone w dużym stopniu, ale północny wschód czyściutki, i tuż przed końcem fazy całkowitej Księżyc się pokazał. No i weekend więc super okazja na taką wyjątkową obserwację, więc jestem szczęśliwy :)

    Pozdrawiam Adam

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi pogoda dopisała już po fazie całkowitej, ale trochę zdjęc też porobiłem. Najważniejsze, że się było i zobaczyło nawet krótko ale zawsze, będzie się to zawsze pamiętać :)

    Bardzo fajna relacja i naprawdę fajne zdjęcia oby więcej takich zjawisk :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super fotorelacja, zaskoczony jestem że dało się dostrzec Księżyc w fazie całkowitego zaćmienia na mniejszej niż 3 stopnie wysokości, naprawdę ciekawe :) Rozjaśniłem sobie drugie zdjęcie z relacji bo aż nie dowierzałem, ale istotnie, nasz kolega tam jest pięknie złapany, brawo :)

    U mnie klapa na całej linii, chmury trochę się rozpadły po 19:00, dawno po zaćmieniu, ale się przyzwyczaiłem do tego... :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za słowa uznania, cieszę się, że relacja się spodobała!:-) Widzę, że z pogodą bywało różnie, coż - dość niefortunna pora roku. Gdyby to był marzec czy kwiecień - szanse pewnie byłyby dużo większe, choć też bez 100% gwarancji.

    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zainteresował Ciebie wpis? Masz własne spostrzeżenia? Chcesz dołączyć do dyskusji lub rozpocząć nową? Śmiało! :-)
Jak możesz zostawić komentarz? - Instrukcja
Pamiętaj o Polityce komentarzy

W komentarzach możesz stosować podstawowe tagi HTML w znacznikach <> jak b, i, a href="link"