We wtorek, 26 lipca w bezksiężycową noc miały miejsce kolejne obserwacje astronomiczne, w ramach spotkań naszej miłośniczej grupki. Od rana prognozy były bardzo pesymistyczne, przewidywania zmieniały się raz na lepsze, raz na gorsze z każdą aktualizacją prognoz. Kiedy po 21:00 zapadła ostateczna decyzja o podjęciu próby spotkania - jak na złość pojawiła się masa chmur piętra średniego i wysokiego.
Pomimo to udaliśmy się na miejsce spotkania, jednak z nastawieniem że szybko powrócimy do swoich domów. Nawet żaden teleskop nie uczestniczył w spotkaniu. Tylko dwie lornetki i aparat kompaktowy, by uchwycić to i owo, w razie gdyby pogoda się nieco zlitowała.
Rozpoczęliśmy około 22:30 przy zachmurzeniu nieba sięgającym 70%. Przez dość grube cirrusy przebijały się tylko najjaśniejsze gwiazdy. Deneb, Wega, Altair, Arktur, Antares, Mirfak, Kapella - to wszystko co o tej porze można było zauważyć. Pokręciliśmy się trochę czyniąc spotkanie obserwacyjne bardziej pogadankowym. A to o zbliżającej się opozycji Westy, a to o zamknięciu 30-letniego programu wahadłowców, a to o serwisach pogodowych... które jak się okazało potrafią nieźle wprowadzić człowieka w błąd.
Otóż jakieś 30 minut później, gdy niebo zauważalnie ściemniało, zadarliśmy głowy do góry i ujrzeliśmy... totalnie czyste niebo... ze smugą Drogi Mlecznej wijącą się wyraźnie od Kasjopei, przez Trójkąt Letni, niemal po niebo południowe. W ruch poszły lornetki, później również aparat. Widok aż tak rozgwieżdżonego nieba niedaleko centrum miasta absolutnie nie był przez nas oczekiwany. Pasmo naszej galaktyki, zdecydowanie zauważalne w rejonie Łabędzia, było jak na tereny miejskie widoczne nadzwyczaj wyraźnie. Lornetki ukazywały nam w szerokim polu mnóstwo chmur gwiazdowych, międzygwiezdnego pyłu będącego budulcem Drogi Mlecznej i tylu wrażeń, ilu nie dostarczały nam dawno nawet teleskopy. Okazało się, że trafiliśmy na idealnie czystą przerwę w chmurach. Choć ta noc była bez wątpienia dedykowana dla lornetek, nawet i one zostały odłożone do plecaków.
Przez kolejne kilkadziesiąt minut cieszyliśmy się wygwieżdżonym niesamowicie niebem tylko gołym okiem. Gdy ściemniło się jeszcze bardziej, nie potrzeba nam było do szczęścia nawet lornetki. W głębokiej trawie, odcięci nie najgorzej od świateł, w ciszy i skupieniu wpatrywaliśmy się w letnią Drogę Mleczną jak chyba nigdy dotąd. Choć z początku żałowaliśmy, że nie ma na spotkaniu większego sprzętu, szybko nawet lornetki okazały się zbędne. O takim widoku nieba od dawna marzyliśmy. Przy takiej ilości gwiazd szkoda było nam używać lornetek. Takie niebo największe wrażenie robi w jak najszerszym polu widzenia. Po prostu - gołym okiem!
W końcu weekend, więc i ja czekam na czyste niebo :).
OdpowiedzUsuńNo właśnie:) Chyba trzeba nam poczekać na poprawę pogody do wtorku - prawdopodobnie od 2 sierpnia, wyże nad Bałtykiem i środkową Europą będą rosnąć jak grzyby po deszczu! Jeśli przewidywania się sprawdzą, czeka nas wiele bezchmurnych dni i nocy:)
OdpowiedzUsuń