GATEWAY TO SPACE. Kosmiczna wystawa pod patronatem NASA w Polsce - fotorelacja

Od kilku tygodni Polska jest kolejnym krajem, do którego prosto ze Stanów Zjednoczonych zawitała kosmiczna wystawa „Gateway to Space” pod patronatem Amerykańskiej Agencji Kosmicznej NASA. Pewien czas temu miałem przyjemność wziąć w niej udział, a dzisiejszym tekstem postaram się podzielić wrażeniami z wycieczki i być może zachęcić także niejednego z Was do odwiedzenia wystawy. Ferie zimowe pukają do drzwi pierwszych województw, wielu będzie miało zatem szansę na zorganizowanie sobie indywidualnie, rodzinnie bądź grupowo niecodziennej wycieczki do stolicy, na której prawdziwie kosmicznych wrażeń nie powinno nikomu zabraknąć.



Wystawa "Gateway to Space" po odwiedzinach w dziesiątkach miast Stanów Zjednoczonych, innych krajach Europy i Afryki Południowej, podczas których ujrzały ją już ponad 3 miliony gości, zawitała w końcu również i do naszego kraju. Od 19 listopada 2016 do 19 marca 2017 roku w Warszawie przy ulicy Mińskiej 65 w wielkiej hali na powierzchni 3000 m2 możemy ujrzeć na własne oczy dziesiątki eksponatów amerykańskich, radzieckich i rosyjskich pochodzących z U.S. Space Rocket Center i oddziałów NASA Visitor Center w Alabamie.

Zwiedzanie wystawy rozpoczynamy od prawdziwego powrotu do przeszłości. Cofamy się do czasów Juliusza Verne, który stworzył w swojej fikcji literackiej prototyp rakiety i opisał lądowanie na Księżycu mające w rzeczywistości nastąpić dopiero 100 lat później. Ujrzymy autentyczny notatnik Von Brauna i kapsułę do szkolenia małp. W tej samej części zaprezentowane zostały także pierwsze modele rakiet, w tym rakieta Goddarda, a ostatecznie docieramy do makiety Sputnika 1 i Explorera 1 rozpoczynających w połowie ubiegłego wieku emocjonujący kosmiczny wyścig pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Związkiem Radzieckim.

Nieco dalej wystawione zostały m.in. skafandry kosmiczne SK-1 jak i G-2G stosowany przez astronautów podczas programu Gemini. Nie może tu zabraknąć makiety rakiety Wostok 1, która wyniosła w przestrzeń pierwszego człowieka, Jurija Gagarina oraz rakiety Redstone. Z kolejnymi minutami docieramy do imponującej kapsuły Mercury, a po zapoznaniu się z makietami rakiet Woschod i Titan 2 dochodzimy do modelu rakiety Sojuz, stosowanej po czasy dzisiejsze. W tej części wystawy goście, którzy chcą spocząć i oddać się przerwie w zwiedzaniu mają możliwość wejścia do niewielkiej sali kinowej, w której nieustannie wyświetlane są dokumentalne materiały poświęcone astronautyce (zagraniczne, z polskimi napisami).

Początek wystawy - wizualizacja Ziemi przez replikę modułu Cupola na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej | Fot: polskiastrobloger.pl Wózek rakietowy Von Brauna | Fot: polskiastrobloger.pl Wystawę zdobią w tle ogromne, widowiskowe obrazy przestrzeni kosmicznej lub o podłożu historycznym | Fot: polskiastrobloger.pl
Rakieta Wostok | Fot: polskiastrobloger.pl Sputnik 1 | Fot: polskiastrobloger.pl Kapsuła Mercury | Fot: polskiastrobloger.pl
Rakieta Woschod | Fot: polskiastrobloger.pl Rzut na wystawę w szerszym spojrzeniu | Fot: polskiastrobloger.pl Rakieta Sojuz | Fot: polskiastrobloger.pl

Trzeci rozdział wystawy - "Wielki Skok" - obejmuje wydarzenia z lat 1969-1972. Jeśli w poprzednich etapach zwiedzania uznacie, że jesteście zachwyceni, w tym miejscu wrażenia ulegną jeszcze większemu zwielokrotnieniu. Wielki, zawieszony ponad głowami model sondy Mariner, skafander księżycowy, łazik Lunar Rover i chyba przede wszystkim wspaniała blisko 10-metrowa makieta największej rakiety w historii podboju przestrzeni kosmicznej - Saturn V, która wyniosła na Księżyc sześć załogowych misji w ramach programu Apollo to eksponaty, przy których chce się zatrzymać na dłużej. Subtelnym akcentem wieńczącym ten rozdział jest malutki, acz pięknie wykonany model statku Apollo z modułem załogowym i księżycowym bardzo podobny do tego, którym Tom Hanks, grający Jamesa Lovela w "Apollo 13" Rona Howarda instruował swojego syna w temacie planowanego lądowania na Srebrnym Globie (choć którego po pamiętnym "Houston, mamy problem" następującym po dwóch sukcesach poprzednich misji tym razem nie było).

Sonda Mariner | Fot: polskiastrobloger.pl Pierwsze stanowiska poświęcone programowi Apollo | Fot: polskiastrobloger.pl Przykładowa tablica informacyjna, tu poświęcona ekspozycji skafandra A7LB wykorzystywanego podczas spacerów księżycowych programu Apollo | Fot: polskiastrobloger.pl
Skafander księżycowy A7LB | Fot: polskiastrobloger.pl Blisko 10-metrowa replika największej w dziejach rakiety Saturn V. | Fot. wystawaspace.pl Miniaturowy model statku kosmicznego Apollo | Fot: polskiastrobloger.pl
Salut - pierwsza stacja kosmiczna | Fot: polskiastrobloger.pl Łazik księżycowy Lunar Rover | Fot: polskiastrobloger.pl Moduł statku Sojuz w misji Apollo-Sojuz realizowanej we współpracy między ZSRR a USA | Fot: polskiastrobloger.pl

"Po lądowaniu na Księżycu" to kolejna sekcja wystawy, obejmująca wydarzenia z lat 1972-1980. Znajdziemy w niej miniaturowy model stacji kosmicznej Skylab, skafander wykorzystywany podczas lotów na tę stację, a także model stacji Salut, na którą poleciał jedyny jak dotąd polski kosmonauta Mirosław Hermaszewski. Ten najkrótszy w zwiedzaniu etap wystawy wieńczy duży model jednego z modułów statku Sojuz z misji Sojuz-Apollo będącej pierwszym załogowym lotem realizowanym wspólnie przez Związek Radziecki i Stany Zjednoczone.

Następny przystanek to wydarzenia już mniej odległe w czasie i z pewnością będące jednymi z najbardziej pamiętnych tak przez wszystkich pasjonatów astronautyki w szerokim znaczeniu jak i samych czytelników niniejszej witryny - promy kosmiczne. W sekcji tej znajduje się kilkumetrowa makieta amerykańskiego zestawu startowego wykorzystywanego w ramach programu STS, a więc wahadłowiec, zewnętrzny zbiornik (ET) na paliwo ciekłe wraz z dwiema rakietami wspomagającymi SRB na paliwo stałe. Oprócz dużego modelu amerykańskiego wahadłowca zaprezentowany został także model radzieckiego promu Buran (zestawiony do porównania z promem Atlantis), którego koncepcja opierała się na technologiach opracowywanych przez Amerykanów, a także uprząż ratunkowa dla astronautów, którą stosowano jedynie w pierwszych kilku misjach programu STS. Znajduje się tu także foto-przystanek - miejsce, w którym chętni mają okazję sfotografowania się w skafandrze EMU wykorzystywanym zarówno dawniej podczas programu wahadłowców jak i obecnie przez astronautów pracujących na zewnątrz Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Znajdziemy tu również w oryginalnej skali modele kokpitu i przedziału inżynierskiego amerykańskiego promu kosmicznego, pomiędzy którymi przechodzimy do przedostatniej, największej sekcji wystawy pt. "Wspólna wizja" (1988 do dziś). Największej tak pod względem powierzchni, jak i wielkości eksponatów, które są tu zaprezentowane.

Uprząż ratunkowa z czasu pierwszych misji programu promów kosmicznych | Fot: polskiastrobloger.pl Model promu kosmicznego wraz z pozostałymi elementami zestawu startowego programu STS - zbiornikiem zewnętrznym i rakietami pomocniczymi | Fot: polskiastrobloger.pl Porównanie promu rosyjskiego Buran z amerykańskim promem kosmicznym Atlantis | Fot: polskiastrobloger.pl Replika jednego z przedziałów promu kosmicznego w zachowanej oryginalnej skali | Fot: polskiastrobloger.pl


Zapoznamy się tu m.in. z rosyjską rakietą Proton, skafandrem kosmicznym Sokoł czy rowerem treningowym dla astronautów. To co jednak najbardziej rzuca się w oczy w tej części wystawy do wielka, wykonana w skali 1:1 replika jednego z modułów rosyjskiej stacji kosmicznej Mir, do której możemy nawet wejść i zapewnić błędnikowi małe trzęsienie ziemi. Zastosowanie wewnątrz modułu stacji pochylenia ścian pod kątem 45 stopni jest tu świetnym posunięciem, które sprawia, że otrzymujemy namiastkę dezorientacji, jakiej można zaznać doświadczając stanu nieważkości. Jeśli do tego dodamy nieustannie przepływające widoki Ziemi w dwóch oknach za sprawą sprytnego wykorzystania techniki komputerowej, tym bardziej umacnia się przeświadczenie, że cofnęliśmy się w czasie i odwiedziliśmy rosyjską stację kosmiczną. Po jej opuszczeniu możemy przyjrzeć się także całej wersji stacji Mir zawieszonej w średniej wielkości makiecie ponad głowami zwiedzających.


Radziecki kombinezon Sokoł | Fot: polskiastrobloger.pl Rakieta Proton | Fot: polskiastrobloger.pl Zawieszony ponad głowami zwiedzających średniej wielkości model rosyjskiej stacji kosmicznej Mir | Fot: polskiastrobloger.pl
Replika jednego z modułów stacji Mir w zachowanej oryginalnej skali z możliwością wejścia do środka i doświadczenia małej namiastki dezorientacji dzięki 45-stopniowemu nachyleniu ścian. | Fot. wystawaspace.pl Kosmiczna toaleta dla astronautów | Fot: polskiastrobloger.pl Żywność dla astronautów podczas realizacji misji kosmicznych | Fot: polskiastrobloger.pl

To także miejsce, w którym możemy zapoznać się żywnością dla astronautów wykorzystywaną podczas lotów na orbitę oraz dotknąć i wyobrazić sobie wrażenia z korzystania z kosmicznej toalety - wszak to, co astronauci spożyją, muszą też w końcu wydalić, co w stanie nieważkości nie jest wcale takie proste jak przy ziemskiej grawitacji. Niewątpliwą atrakcją jest tu również możliwość dotknięcia prawdziwego kamienia księżycowego. Porządku i bezpieczeństwa gości w tej sekcji wystawy pilnuje Darth Vader. Smaczek dla fanów fantastyki, którzy mogą stanąć oko w oko w pełnowymiarową repliką kostiumu słynnej postaci "Gwiezdnych wojen". Zanim opuścimy tę część wystawy możemy jeszcze przyjrzeć się miniaturowemu modelowi Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i bardzo okazale prezentującej się repliki jednego z jej modułów - laboratorium Destiny, które 7 lutego 2001 roku zostało wyniesione na pokładzie promu kosmicznego Atlantis podczas misji STS-98. W tej sekcji wystawy znajdują się także dwa stanowiska poświęcone przyszłości lotów w przestrzeń kosmiczną - jedno zarezerwowane dla statku kosmicznego Orion, który ma się stać dla NASA następcą wycofanych na emeryturę w 2011 roku promów kosmicznych, drugie dla potężnej repliki statku CST-100 Starliner, który budowany jest przez Boeinga i Bieglow Aerospace.

Widowiskowe foto-tapety i schematy możemy oglądać niemal do samego końca wystawy | Fot: polskiastrobloger.pl Miniaturowy model Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS | Fot: polskiastrobloger.pl Miniaturowy model Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ISS | Fot: polskiastrobloger.pl
Replika jednego z modułu ISS - laboratorium Destiny | Fot: polskiastrobloger.pl Moduł Destiny wewnątrz w zachowanej oryginalnej skali z możliwością wejścia do środka. | Fot. wystawaspace.pl Model statku kosmicznego Orion mającego stać się następcą amerykańskich promów kosmicznych wycofanych na emeryturę w 2011 roku | Fot: polskiastrobloger.pl Potężna replika statku kosmicznego CST-100 Starliner | Fot: polskiastrobloger.pl

Po odwiedzinach na ISS i wizycie w module Destiny przechodzimy do ostatniej części wystawy, której nazwa - "Trenuj jak astronauta" mówi chyba sama za siebie. Te dodatkowe atrakcje pochodzące wprost z U.S. Space Camp, które zostały w tej części udostępnione dla zwiedzających stanowią niewątpliwie smaczną wisienkę na torcie, wisienkę, która pozwoli chętnym poczuć się tak, jakby czekała ich nadchodząca wyprawa w przestrzeń kosmiczną. Począwszy od treningu w symulatorach samolotu F-18, przez foteliki dla pilotów imitujące poruszanie się w przestrzeni kosmicznej (niestety dostępne głównie dla najmłodszych) i próbę wylądowania amerykańskim promem kosmicznym zasiadając w replice jego kokpitu, aż po dwa pierwszorzędne trenażery żyroskopowe (jedno i dwuosobowy) symulujące bezwładne obracanie się wokół własnej osi na wszystkie możliwe strony, czego astronauci mogą doświadczyć w stanie nieważkości. Kiedy już się skusimy bądź nie na porządne wytrzęsienie naszego ciała w prawdziwych trenażerach dla astronautów, kończymy zwiedzanie wystawy.

Rzut oka na ostatnią część wystawy - Trenuj jak astronauta - z symulatorami i trenażerami | Fot: polskiastrobloger.pl Wymagania symulatorów i trenażerów w razie chęci skorzystania z nich | Fot: polskiastrobloger.pl Symulator lądowania promem kosmicznym w replice kokpitu wahadłowca | Fot: polskiastrobloger.pl Trenażer wieloosiowy dwuosobowy | Fot: polskiastrobloger.pl

Kilka szybkich uwag w razie chęci odwiedzenia Gateway to Space:
➨ na hali, w której wystawione zostały eksponaty jest dość chłodno i biorąc pod uwagę długi czas zwiedzania, warto pozostać w kurtce czy innym odzieniu, choćby rozpiętym, zamiast pozostawiać je w szatni;
➨ należy się przygotować na prawdziwie kosmiczny klimat: hale są bardzo zacienione, a oświetlenie ograniczone do minimum;
➨ każda z wymienionych dodatkowych atrakcji dla zainteresowanych to koszt 5 złotych poza ceną wstępu na samą wystawę;
➨ deklarowany przez organizatorów czas zwiedzenia to 2 godziny - warto jednak, zwłaszcza jeśli jest się większym zapaleńcem, przygotować się na nawet 3 godziny spędzone wśród eksponatów (właśnie około tyle mi to zajęło); 
➨ witryna oficjalna z większą ilością szczegółów organizacyjnych: wystawaspace.pl

Jest bardzo dobrze i widowiskowo jeśli chodzi o część wizualną wystawy, jeśli chodzi zaś o część merytoryczną, jest, powiedzmy stosownie biorąc pod uwagę grupę docelową odbiorców. W opisach przed makietami wkradło się nieco pomylonych dat i określeń, zabrakło mi też wyszczególnienia skali prezentowanych eksponatów - były podane wprawdzie oryginalne rozmiary, więc teoretycznie można sobie zawsze wyobrazić rzeczywistą wielkość statków czy rakiet, ale jednak opisanie skali na pewno uznałbym tu za rzecz pożądaną. Przyznam też, że spodziewałem się nieco więcej miejsca poświęconego na temat powrotu na Księżyc i próby osiągnięcia Marsa czy sektor prywatny, który jak wiemy w Stanach Zjednoczonych rośnie w ostatnich latach jak grzyby po deszczu – niedobór komercyjnych statków i technologii nadrabia jednak wspomniana wyżej pokaźna replika statku CST-100 Starliner koncepcyjnie wykazującego na pierwszy rzut oka widoczne podobieństwa do kapsuł programu Apollo czy Oriona mającego stać się dla NASA załogowym następcą amerykańskich promów kosmicznych, któremu także poświęcono jedno miejsce.

Nie ma jednak co ukrywać, że wspomniane niesnaski są do wyłapania jedynie przez największych szczególarzy i osoby skrajnie zanurzone w temat, a nie przez znakomitą większość gości odwiedzających wystawę, zajmujących się astronautyką od święta - zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że wyraźna większość gości jak postanowiłem to sprawdzić oddając się ich chwilowej obserwacji, zapoznaje się z tablicami informacyjnymi jedynie po łebkach (co z kolei znacząco skraca takim osobom czas zwiedzania).

Mimo wspomnianych uwag nie da się bowiem całej ekspozycji odmówić ogromnej siły oddziaływania na odbiorców, zwłaszcza na dzieci i młodzież, chociaż pozytywny kopniak jaki zapewnia obcowanie z tak licznymi, dużymi i pięknie wykonanymi eksponatami odczuje większość, o ile nie wszyscy ze zwiedzających. Nie mała w tym zasługa także wspomnianych atrakcji dodatkowych zapewniających chwile nieźle podwyższonego tętna. Nie jeden młodzieniec ma tu okazję poczuć się jak dorosły, pełnoprawny astronauta trenujący już przed lotem w przestrzeń kosmiczną i odwrotnie - nie jeden dorosły uczestnik wystawy może oddać się nostalgicznemu powrotowi do pięknych dziecięcych wspomnień, w których z pewnością u wielu pojawiało się marzenie zostania zdobywcą Kosmosu.

Od zarania podboju przestrzeni kosmicznej, przez dalszą historię lotów na orbitę i rozwój kosmicznych technologii, nieodległą przeszłość i czasy dzisiejsze, aż po subtelnie nakreśloną przyszłość, Gateway to Space wpisuje się w poczet najciekawszych od lat astronautycznych wystaw w naszym kraju, jakie mamy aktualnie szansę odwiedzić.


Organizatorowi wydarzenia - High Note Events, dziękuję pięknie za zaproszenie i możliwość przybliżenia atrakcji wystawy czytelnikom bloga.

Zdjęcia: materiały własne / wystawaspace.pl
Wideo i baner: materiały prasowe


Bądź na bieżąco ze zjawiskami astronomicznymi i zapleczem amatora astronomii - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku lub GooglePlus.



Komentarze

  1. Super sprawa! Że też wystawa nie jeździ po kraju choćby po większych miastach wojewódzkich czy coś. Przy większym dystansie jaki ktoś zainteresowany musiałby pokonać, robi się z tego niestety dość droga eskapda. Ale czas wystawy bardzo długi więc może jeszcze się skuszę =) Czegoś podobnego nigdy nie miałem okazji zobaczyć, a już napewno nie w takiej ilości czy wielkości modeli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Umiesz wywołač u człowieka uczycie głodu... Kosmicznie/metafizycznego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! :-)

      Timon - ja także wcześniej nie widziałem eksponatów rakiet w tej skali czy ilości, więc pierwsze wrażenie (ostatnie zresztą też) było na plus. Daj znać o wrażeniach jeśli się wybierzesz. Pozdr!

      Usuń
  3. Rozumiem ze korzystanie z kazdego symulatora wynosi 5 zł? Czy Twoim zdaniem bilet jest wart swojej ceny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak - gdyby chcieć skorzystać ze wszystkiego wyjdzie 15 zł dla osoby. Z pewnością namawiałbym do skorzystania z trenażera żyroskopowego. Symulator lotu F-18 spodoba się bardziej zapaleńcom gier komputerowych niż akurat astro-pasjonatom, a symulatory-fotele to już głównie dla dzieci jak widać z trzeciego od końca zdjęcia (niski limit wagi). Cena za te dodatki moim zdaniem adekwatna, choć uważam, że lepiej zafundować sobie więcej jazdy na trenażerze niż wszędzie. Wystawa w mej opinii warta odwiedzenia, ale niestety pisze to zapaleniec = ocena mało obiektywna ;-)

      Usuń
  4. Co do dywagacji na temat kosztów tej wystawy. Alternatywnie te eksponaty (plus masa innych, fakt) są dostępne w różnych ośrodkach US Space Rocket Center oraz NASA Visitor Center, rozsianych po Stanach. Wstęp tam też jest zwykle płatny (np. 24$ lub 50$).
    Tak więc koszty dojazdu na terenie Polski plus te 50 zł za bilet to chyba niewiele. Moim zdaniem to WYJĄTKOWA OKAZJA! Oczywiście głównie dla zainteresowanych.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja byłem, z wycieczką naszego kółka i powiem wprost- mimo, zeastronautyką się nie zajmuję i nie interesujęaż tak bardzo- ja czułem wielki niedosyt. Nie wiem czemu i nie wiem czego mi zabrakło, ale bilet 50zł, dojazd drugie tyle, plus niektóre atrakcje ale ja spodziewałem się, że z Ameryki przyjedzie nie wiadomo co. Że wyjdę z wielkim wooooow, A tu kila ciekawych eksponatów i tyle.Zwiedzanie zajęło mi 40 minut a jako grupie -mieliśmy poświęcić 2h wyszliśmy po godzinie.... Mimo, że w grupie było wielu zapaleńców astronautyki... No i faktycznie zimno w środku. Moja ocena 3/5. Nie jest źle ale nie jest też dobrze. Mieszane uczucia. Może wynika to z mojego braku zainteresowania astronautką, ale wielu zapaleńców miała podobne odczucia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danielu, najwidoczniej to po prostu nie Twoje klimaty. Wydaje mi się, że w największej mierze sam sobie już odpowiedziałeś - jeśli taką wystawę z taką ilością modeli i replik, obskoczyłeś w zaledwie 40 minut, to było to tempo praktycznie sprintowe pokazujące zwykły brak zainteresowania tematem jak sam przyznałeś - co oczywiście nie jest niczym złym. Widziałem na wystawie wielu podobnych ludzi, którzy rzucali okiem na jeden model, drugi, trzeci i szli dalej nawet się przy nich nie zatrzymując - może faktycznie oczekiwali np. wahadłowca w skali 1:1 albo demonstracji próby startu Sojuza w stronę Pałacu Kultury i Nauki. Tyle tylko, że to nie musi świadczyć wyłącznie o jakości wystawy i konieczności zadawania sobie pytania "czemu jest ona tak słaba" tylko na przykład o zaangażowaniu danej osoby w temat i konieczności spytania siebie "po kiego czorta tutaj przybyłem?". Ja podobnych zawodów unikam w banalny sposób - po prostu nie decyduję się na wycieczki leżące poza sferą moich zainteresowań bo wiem, że choćby niewiadomo jak "wypasione" one były to i tak ich nie docenię - właśnie przez moje obojętne nastawienie niepozwalające wyłapać smaczków z wycieczki.

      No ale pamiętając, że jesteś miłośnikiem zaćmień pociesz się chociaż tak, że nadchodzi 11 lutego :-) Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Mamy To !!! Udało się zobaczyć zaćmienie :) Wspaniałe, mimo, że półcieniowe :)
      Co do wystawy. Prawdą jest, że astronautyka jest nie dla mnie. Ale nawet moi znajomi uznali, że jak na NASA to wypadło to słabo. Nie chcę psuć opinii, ale wiele osób nawet zainteresowanych poczuło niedosyt.

      Usuń
  6. Co prawda wystawa ma się powoli ku końcowi, ale pokrótce pozwolę sobie podzielić się swoją opinią na jej temat. Tak jak jeden z przedmówców napisał, że po wystawie organizowanej pod patronatem NASA pozostał u niego duży niedosyt. Cóż, muszę przyznać, że w moim przypadku było podobnie. Jeśli za coś takiego bierze się NASA, to wszystko powinno być zorganizowane na najwyższym poziomie. W moim odczuciu niestety poziom był niski. Już na samym początku, kiedy szatniarz odradzał pozostawienie kurtki ze względu na niską temperaturę na hali, dało to wiele do myślenia. Później już było tylko gorzej a mianowicie ciemność, chłód i niska jakość eksponatów. Niejednokrotnie miałem kłopot z przeczytaniem tabliczek z opisami ze względu na ich niewielki rozmiar i słabe oświetlenie. Dodatkowe opłaty przy wstępnej cenie biletu 50zł też pozostawiały niesmak. Dla usprawiedliwienia ogólnego odbioru dodam, że taka sceneria tej wystawy towarzyszy jej w każdym miejscu na świecie (może poza temperaturą). Być może jest to celowe nawiązanie do ciemnego i zimnego kosmosu???
    Zainteresowani moją oceną ekspozycji, mogą ją przeczytać na https://cosmicbulletin.wordpress.com/2016/12/15/gateway-to-space-warszawa/

    OdpowiedzUsuń
  7. Film z wystawy ;)

    https://www.youtube.com/watch?v=CuI4YINPJXI&index=20&list=PLC8-YheTsVDqnfHC-PKEf_675yYrjpGdC

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zainteresował Ciebie wpis? Masz własne spostrzeżenia? Chcesz dołączyć do dyskusji lub rozpocząć nową? Śmiało! :-)
Jak możesz zostawić komentarz? - Instrukcja
Pamiętaj o Polityce komentarzy

W komentarzach możesz stosować podstawowe tagi HTML w znacznikach <> jak b, i, a href="link"