Merkury w swojej wędrówce wokół Słońca zbliża się do niego coraz wyraźniej, elongację zmniejsza on z dnia na dzień by na sam koniec, w Narodowe Święto Niepodległości przejść na tle Dziennej Gwiazdy w drugim i ostatnim tranzycie tej dekady, a trzecim uwzględniając tranzyt Wenus. Jaki jest na ogół listopad w pogodzie nad Polską każdy miłośnik astronomii wie chyba doskonale, ale choć o dużych szansach na powodzenie obserwacji tego najważniejszego zjawiska 2019 roku możemy zapomnieć, to dla formalności jak zawsze w ramach tekstów popularyzujących największe wydarzenia na niebie zapraszam i tym razem na małą podróż do przeszłości dla przyjrzenia się warunkom pogodowym, z jakimi mieliśmy do czynienia 11 listopada rok po roku w kilkunastu ostatnich latach. Nie da to nam oczywiście stuprocentowej odpowiedzi na temat szans na sprzyjającą aurę, jakich możemy oczekiwać podczas nadchodzącego zjawiska, ale da chociaż orientacyjne rozeznanie i pomoże nam przetrwać ten najbardziej emocjonujący okres finałowego odliczania w nastroju większego realizmu.
A ten realizm bardzo nam się przyda, bowiem gdy do ekscytującego zjawiska astronomicznego dochodzi o najbardziej niefortunnej porze roku z perspektywy polskich obserwatorów, warto spoglądać w kalendarz z chłodną głową i będąc oswojonym z bolesną prawdą. Listopad praktycznie każdego roku wspominamy jako najgorszy miesiąc dla uprawiania naszego hobby, miesiąc z największą liczbą ponurych dni i równie kiepskich nocy, gdy często znajdujemy się pod wpływem zgniłych układów wyżowych przynoszących po kilkanaście dni jednostajnej pochmurnej aury.
Całe półrocze jesienno-zimowe zresztą jest tu takim okresem, w którym mogą nam się trafić naprawdę paskudnie długie okresy pogody wystawiającej na próbę niejednego pasjonata astronomii. Listopad 2018 roku, który w pierwszej połowie okazał się nadzwyczaj pogodny i ciepły, jest niestety chlubnym wyjątkiem potwierdzającym regułę, ale z drugiej strony wypada też odnotować, że o ile popołudniami i wieczorami często chmury i zamglenia lubią nagle znikąd zaatakować, o tyle w godzinach dziennych szanse na pogodniejszą aurę bywają wyższe. Trafiają się nam takie listopady, w których liczba dni słonecznych okazuje się znacznie wyższa od liczby gwiaździstych nocy, a praktycznie nigdy na odwrót. Tym razem oczekiwać będziemy właśnie na zjawisko dzienne, więc potraktujmy tę okoliczność jako światełko w tunelu.
Całe półrocze jesienno-zimowe zresztą jest tu takim okresem, w którym mogą nam się trafić naprawdę paskudnie długie okresy pogody wystawiającej na próbę niejednego pasjonata astronomii. Listopad 2018 roku, który w pierwszej połowie okazał się nadzwyczaj pogodny i ciepły, jest niestety chlubnym wyjątkiem potwierdzającym regułę, ale z drugiej strony wypada też odnotować, że o ile popołudniami i wieczorami często chmury i zamglenia lubią nagle znikąd zaatakować, o tyle w godzinach dziennych szanse na pogodniejszą aurę bywają wyższe. Trafiają się nam takie listopady, w których liczba dni słonecznych okazuje się znacznie wyższa od liczby gwiaździstych nocy, a praktycznie nigdy na odwrót. Tym razem oczekiwać będziemy właśnie na zjawisko dzienne, więc potraktujmy tę okoliczność jako światełko w tunelu.
Do porównań pogody, jaka panowała nad Polską 11 listopada w ostatnich latach, wykorzystałem jak zwykle zobrazowania satelitarne z EUMETSAT wykonane w możliwie zbliżonym terminie czasowym do godzin, w jakich wystąpi zbliżający się ➨ tranzyt Merkurego. Kiedy archiwum nie oferowało danych za czas z około połowy tranzytu widocznego w obrębie Polski (około 14:30 CET) wykorzystałem pierwsze "najbliższe" temu czasowi zdjęcia, które jednak nie były bardziej odległe od tego terminu, niż o 3 godziny (2010 - 10:45 CET). W odróżnieniu od większości tego typu tekstów przygotowywanych na potrzeby innych zjawisk astronomicznych o porze nocnej, tym razem możemy śmiało przyjrzeć się dokładniejszym zdjęciom wykonanym w świetle widzialnym. Wyjątkiem są lata 2009-2010 - z uwagi na ich niedostępność w archiwum zastępczo wykorzystałem obrazy w podczerwieni. Jakiej pogody więc zazwyczaj możemy tego dnia oczekiwać w Polsce? Sprawdźmy zaczynając od 2007 roku.
2007
Credit: EUMETSAT/www.sat24.com
W roku 2007 - o rety, kiedy to było! - aura w Polsce 11 listopada była typowa dla tego okresu. Nasz kraj przebywał w zasięgu układu niskiego ciśnienia, który od południa wprowadzał nad wszystkie województwa pełne pokrycie nieba grubymi chmurami, a które to w wielu regionach dawały także opady deszczu. Jedynie wąski i krótki pas nadmorski w okolicach Półwyspu Helskiego i Zatoki Gdańskiej mógł wówczas liczyć na niewielkie rozpogodzenia, które umożliwiłyby - gdyby taki tranzyt Merkurego wystąpił w tamtym roku - obserwacje pierwszej godziny zjawiska. Zdjęcie jest z 14:45 CET, a ruch zachmurzenia postępował w kierunku północnym, zatem krótko po jego wykonaniu także i tam zachmurzenie stawało się już całkowite. Lokalnie można tu przypisać jeden gol na konto pogodnego nieba, ale patrząc całościowo i dzieląc Polskę na cztery ćwiartki trzeba tu niestety przypisać zdecydowaną wygraną chmurom. Cała środkowa Europa charakteryzowała się równie pochmurną aurą, więc ucieczka z teleskopem do sąsiadów na zachód czy wschód niewiele by zmieniła. Po pierwszej rundzie tytułowego meczu 1:0 dla zachmurzenia we wszystkich województwach.
2008
Credit: EUMETSAT/www.sat24.com
11 listopada 2008 roku przyniósł zdecydowaną odmianę. Większość Europy Środkowej i Wschodniej przebywała w zasięgu potężnego wyżu, który zbudowany w suchym powietrzu nie powodował typowego dla jesieni efektu "zgniłego", zapewniając uwielbianą "lampę" w prawie całej Polsce i licznych innych obszarach kontynentu. Jedynie na skraju północno-zachodnim i wzdłuż zachodnich województw zaznacza się wpływ frontu atmosferycznego związanego z niżem znad Wysp Brytyjskich z dość dobrze zarysowanym wirem w centrum. W tych nielicznych obszarach Polski chmur było zatem więcej, lokalnie zakrywały niebo całkowicie. Aby jak zawsze nie zawyżać sztucznie i niepotrzebnie wyniku na konto pogodnej aury, część północno-zachodnia i południowo-zachodnia otrzymuje tu drugiego "gola" strzelonego przez chmury (w bardziej szczegółowym wyniku pod koniec tekstu będzie to rozróżnione nieco dokładniej), połowa wschodnia Polski może cieszyć się ze zremisowania na 1:1.
2009
Credit: EUMETSAT/www.sat24.com
Żeby nie było za wesoło, w roku 2009 powracamy do aury bardziej kojarzonej z listopadem. Europa Środkowa zmaga się tu z rozległymi i potężnymi niżami prowadzącymi także do naszego kraju liczne fronty atmosferyczne. Gęste chmury jednego z nich pokrywają prawie 2/3 Polski począwszy od jej wschodniej granicy, a pokrzywdzone przed rokiem obszary zachodnie i północno-zachodnie tym razem leżą pod niskim stratusem całkowicie przykrywającym niebo. W porównaniu do wschodniej połowy kraju może się wydawać, że nad zachodnimi regionami Polski aura jest słoneczna, jednak warto tu zauważyć, że te jaśniejsze odcienie szarości w porównaniu do reszty kraju pod białą "grubą kołdrą" z chmur nie świadczą o braku chmur, a jedynie ich cieńszej budowie i niższym pułapie - prawdziwie rozpogodzone niebo dla porównania możemy tu ujrzeć nad północną połową Włoch, centrum Francji czy południu Hiszpanii. Trzecia runda tytułowego meczu przynosi zatem wygraną zachmurzenia w całej Polsce. Gdzieniegdzie w naszym kraju jest to już pochmurny "hat-trick".
2010
Credit: EUMETSAT/www.sat24.com
W roku 2010 archiwum z godzin popołudniowych nie było dostępne, a najbliższe czasowo dane pochodziły z godz. 10:45 CET. W przełożeniu na nadchodzący tranzyt Merkurego będą to niespełna około 3 godziny do rozpoczęcia zjawiska, więc na szczęście nie ma tu drastycznej rozbieżności. Raz jeszcze większość Starego Kontynentu zmaga się z licznymi niżami i dominującym zachmurzeniem, choć lokalnie trafiają się dziury w chmurach. Jedne z nich przypadają południowo-zachodnim regionom Polski, jednak znaczna większość ma sytuację podobną do zeszłorocznej. Przeważająca część kraju zalega pod niskim zachmurzeniem w całości pokrywającym niebo, a Pomorze Gdańskie, Kujawy i Warmia dodatkowo pod wyższymi i grubszymi chmurami nurkującymi wgłąb Polski i tym bardziej niweczącymi szanse na jakiekolwiek rozpogodzenia.
2011
Credit: EUMETSAT/www.sat24.com
Narodowe święto w 2011 roku przebiegło pod aurą, jakiej powinniśmy sobie życzyć podczas nadchodzącego przejścia Merkurego na tle Słońca. Cała Europa Środkowa przebywała w strefie potężnego i rozległego układu wysokiego ciśnienia, który jednak w zależności od zakątków kontynentu i odmiennych miejscami warunków atmosfery dawał zupełnie różne efekty. We Francji, południowych Niemczech czy u wszystkich naszych wschodnich sąsiadów był to typowy dla jesieni zgniły wyż, w którym utworzyły się niskie stratusy w całości zakrywające niebo.
Jedna tylko Polska niczym wisienka na tym zgniłym torcie cieszyła się wówczas aurą całkowicie bezchmurną, która w przypadku takiego wystąpienia w najbliższe Święto Niepodległości zapewniłaby wszystkim rodakom możliwość doskonałej obserwacji tranzytu Merkurego przez cały czas widoczności zjawiska z naszego kraju. Nieliczne obszary wzdłuż południowo-wschodniej granicy, które jeszcze około godz. 12:00 CET przebywały na skraju wycofującego się stratusa także miałyby możliwość ujrzenia zjawiska, jako, że w następnych godzinach chmury te ulegały szybkiemu zanikaniu i wycofywaniu na wschód. Pierwszy gol strzelony chmurom przez pogodne niebo dla wszystkich województw. Późno, bo to już piąta runda tytułowego meczu, ale lepiej późno, niż wcale. Poproszę o powtórkę w Anno Domini 2019.
Jedna tylko Polska niczym wisienka na tym zgniłym torcie cieszyła się wówczas aurą całkowicie bezchmurną, która w przypadku takiego wystąpienia w najbliższe Święto Niepodległości zapewniłaby wszystkim rodakom możliwość doskonałej obserwacji tranzytu Merkurego przez cały czas widoczności zjawiska z naszego kraju. Nieliczne obszary wzdłuż południowo-wschodniej granicy, które jeszcze około godz. 12:00 CET przebywały na skraju wycofującego się stratusa także miałyby możliwość ujrzenia zjawiska, jako, że w następnych godzinach chmury te ulegały szybkiemu zanikaniu i wycofywaniu na wschód. Pierwszy gol strzelony chmurom przez pogodne niebo dla wszystkich województw. Późno, bo to już piąta runda tytułowego meczu, ale lepiej późno, niż wcale. Poproszę o powtórkę w Anno Domini 2019.
2012
Credit: EUMETSAT/www.sat24.com
11 listopada w roku 2012 to dla Polski nierówna batalia chmur z pogodnym niebem. W żadnym regionie nie wystąpiły wówczas idealne warunki, ale w niektórych wystąpiły fatalne. Połowa zachodnia, zwłaszcza lubuskie, zachodnio-pomorskie i pomorskie, ponownie jest przykryta grubszą warstwą zachmurzenia prowadzonego na froncie atmosferycznym znad Niemiec, który leży w osi południowy zachód - północny wschód i w takim kierunku prowadzi zachmurzenie. Centrum i południe naszego kraju mogło wówczas liczyć na sporo rozpogodzeń i tutaj obserwacje nadchodzącego zjawiska możliwe byłyby co najmniej "na raty" w przerwach między obłokami. Dzieląc kraj na ćwiartki, najlepszą sytuację mieliśmy tu w części południowo-wschodniej i przeważająco południowo-zachodniej. Podział warunków pogodowych bardzo niejednolity.
2013
Credit: EUMETSAT/www.sat24.com
6 lat temu cała Europa Środkowa 11 listopada przebywała pod licznymi i obfitymi w zachmurzenie frontami atmosferycznymi niżów dominujących nad kontynentem. Centrum jednego z nich znajdywało się wówczas nad Morzem Bałtyckim, co w różnych województwach skutkowało napływem chmur z odmiennych kierunków. Pomorze zmagało się z wlewaniem chmur od północy i północnego zachodu, centrum z zachodu, a południe z południowego zachodu. W centrum Polski dochodziło do największych rozpogodzeń, choć i tam były one krótkotrwałe. Sukces obserwacji w takich warunkach dominacji niżu byłby możliwy, ale w wymiarze lokalnym i przy dużej loteryjności w zależności od konkretnej lokalizacji obserwatora.
2014
Credit: EUMETSAT/www.sat24.com
11 listopada 2014 to w pewnym sensie powtórka sprzed roku, choć rozmieszczenie układów barycznych znacznie odmienne. Częściowo jesteśmy w zasięgu wyżu znad Rosji, który przynosi u naszych wschodnich sąsiadów dużo stratusów w pełni zakrywających niebo, ale w połowie południowej naszego kraju i wzdłuż południowej oraz południowo-wschodniej granicy niemal bezchmurne niebo. Powody do smutku mieliby w takiej sytuacji pasjonaci astronomii zwłaszcza z Warmii i Podlasia, ale też Pomorza, lokalnie Kujaw, Mazowsza i Wielkopolski.
2015
Credit: EUMETSAT/www.sat24.com
Kolejny rok to bardzo jaskrawy podział kontynentu na Europę wyżową - słoneczną i niżową - pochmurną. W której z nich znajduje się Polska? Łatwo zgadnąć bez spoglądania na zdjęcie i łatwo dostrzec, gdy się już zobrazowanie satelitarne otworzy. Tragedia narodowa to najlepsze określenie sytuacji dla astronomów amatorów w 11 dzień listopada 2015 roku. Cała Polska bez wyjątku po raz kolejny zostaje pokonana przez grube zachmurzenie pokrywające kraj od Bałtyku po Tatry i od Odry po Bug. Zero miejsc, choćby lokalnie na niewielką skalę, które mogłyby wówczas liczyć na powodzenie obserwacji. Takiej powtórki w roku 2019 zdecydowanie nie chcemy! Pozazdrościć można za to między innymi Portugalii i Hiszpanii.
2016
Credit: EUMETSAT/www.sat24.com
Bez dłuższego komentarza. Ręce opadają, a głowa razem z nimi. W roku 2016 widzimy powtórkę sytuacji synoptycznej nad Polską z 2015 roku, z różnicą taką, że teraz zachmurzenie przepływa w osi SW-NE, zamiast SE-NW. Najbliższe wyraźniejsze obszary, w których można by mieć nadzieję na pomyślne obserwacje tranzytu Merkurego w godzinach, w jakich on niebawem wystąpi mamy tu w północnych regionach zachodnich sąsiadów, a dalej... znów w Hiszpanii. Rok po roku porównywalna aura w najgorszym możliwym scenariuszu dla wszystkich województw naszego kraju to niestety częsta sytuacja o tej porze roku i warto cały czas mieć to na uwadze.
2017
Credit: EUMETSAT/www.sat24.com
Dwa lata przed nadchodzącym tranzytem Merkurego aura w całej niemal Europie była znacznie bardziej... sprawiedliwa, ale z pewnością nie łaskawa. Poza Hiszpanią i Portugalią oraz większością Włoch, cały Stary Kontynent tonął w niżach i zachmurzeniu, które nad Francją i Niemcami było wówczas najobfitsze, z kolei nad Polską miało ono charakter postrzępiony. Nad Bałtykiem widoczne pięknie zarysowane centrum niżu, w którym powstawało nad naszym krajem mnóstwo komórek konwekcyjnych i choć obserwacje tranzytu możliwe byłyby w niektórych miejscach na raty i z przerwami, to jednak wszystkie województwa w pierwszej kolejności musiałyby się zmagać z licznymi i przelotnymi opadami deszczu, wraz z silnym porywistym wiatrem. Trudno tu pisać o sytuacji, w której jakiejkolwiek części Polski można by bez wyrzutów przyznać punkt dla pogodnego nieba. Ewentualny sukces obserwacji musiałby tutaj być traktowany jako bardzo lokalny, ulotny i krótkotrwały, raczej dla takiego planu minimum w stylu - spojrzeć, ujrzeć zjawisko, może wykonać jakieś pamiątkowe zdjęcie i pogodzić się z ponownym atakiem chmur.
Z drugiej strony, paradoksalnie taka duża liczba porozrywanych chmur nad Polską i sytuacja synoptyczna z dynamicznym niżem i tak dawałaby nam większe szanse na zrealizowanie choćby planu minimum w porównaniu do stabilnego zgniłego wyżu, który zapewniłby nam stratusa na całym niebie bez jakichkolwiek przejaśnień. Z dwojga złego zatem lepszy taki aktywny niż i duże zachmurzenie z osobnych chmur, niż zgniły, typowy dla jesieni układ wyżowy.
Z drugiej strony, paradoksalnie taka duża liczba porozrywanych chmur nad Polską i sytuacja synoptyczna z dynamicznym niżem i tak dawałaby nam większe szanse na zrealizowanie choćby planu minimum w porównaniu do stabilnego zgniłego wyżu, który zapewniłby nam stratusa na całym niebie bez jakichkolwiek przejaśnień. Z dwojga złego zatem lepszy taki aktywny niż i duże zachmurzenie z osobnych chmur, niż zgniły, typowy dla jesieni układ wyżowy.
2018
Credit: EUMETSAT/www.sat24.com
Próba generalna. Rok przed tranzytem Merkurego i jednocześnie 100. rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości. Ta okrągła rocznica związana była z aurą, która znów bardzo wyraźnie podzieliła nasz kraj. Jedynie południowo-wschodnia część przebywała wówczas pod pogodnym niebem, które rozpogodziło się dosłownie w ostatnich godzinach przed tymi, w których 11 listopada tego roku dojdzie do tranzytu. Zachodnia połowa kraju przykryta grubym zachmurzeniem frontu związanego z niżem znad Skandynawii, który wnikał wgłąb Polski w kierunku wschodnim, z kolei całe Pomorze, Kujawy, Warmia, Podlasie i część Mazowsza do godzin wieczornych nadal tonęła w niskim stratusie zanikającym w kierunku północnym. Północna połowa naszego kraju na rok przed tranzytem Merkurego miała więc do czynienia z typowymi warunkami zgniłego jesiennego wyżu, w którym nie można liczyć na jakiekolwiek rozpogodzenia dopóki nie dojdzie do osuszenia powietrza i zaniku stratusa.
Nie byłoby tu mowy o szansach na pomyślność obserwacji zjawiska. Część południowo-wschodnia załapała się na zanikanie stratusa w godzinach przedpołudniowych, reszta nie miała tyle szczęścia, a zachodnia połowa dodatkowo spowita została grubszym zachmurzeniem wyższych pięter. Miejmy nadzieję, że po dwunastu miesiącach od tej sytuacji doczekamy się znacznej poprawy, na przykład na miarę roku 2008 czy jeszcze piękniej 2011. W dwunastej i ostatniej rundzie tytułowego meczu jeden jeszcze punkt dla pochmurnego nieba zostaje przyznany niestety znacznej większości Polski, poza obszarem południowo-wschodnim. Po dwunastu rundach wyniki tytułowego meczu muszą w takim wypadku okazać się druzgocące.
Nie byłoby tu mowy o szansach na pomyślność obserwacji zjawiska. Część południowo-wschodnia załapała się na zanikanie stratusa w godzinach przedpołudniowych, reszta nie miała tyle szczęścia, a zachodnia połowa dodatkowo spowita została grubszym zachmurzeniem wyższych pięter. Miejmy nadzieję, że po dwunastu miesiącach od tej sytuacji doczekamy się znacznej poprawy, na przykład na miarę roku 2008 czy jeszcze piękniej 2011. W dwunastej i ostatniej rundzie tytułowego meczu jeden jeszcze punkt dla pochmurnego nieba zostaje przyznany niestety znacznej większości Polski, poza obszarem południowo-wschodnim. Po dwunastu rundach wyniki tytułowego meczu muszą w takim wypadku okazać się druzgocące.
WYNIKI
Dzieląc Polskę na cztery części (północny zachód, północny wschód, południowy zachód i południowy wschód) za punkt centralny przyjmując geometryczny środek Polski czyli gminę Piątek wyniki meczu chmury kontra pogodne niebo po dwunastu rundach stoczonych 11 listopada od 2007 do 2018 roku prezentują się następująco:
północny zachód 10:2 / północny wschód 10:2
południowy zachód 7:5 / południowy wschód 7:5
a uszczegóławiając wyniki z uwagi na występujące w niektórych latach lokalne rozbieżności na tle całej ćwiartki wyniki prezentują się następująco:
północny zachód 10:2 / północ 10:2 / północny wschód 8:4
zachód 10:2 / centrum 8:4 / wschód 7:5
południowy zachód 7:5 / południe 6:6 / południowy wschód 7:5
Jak widać w całej Polsce wyniki dla tytułowego meczu rozgrywanego 11 listopada prezentują się fatalnie. Zachmurzenie na ogół dominuje z nokautującą wręcz przewagą i nawet w najbardziej optymistycznych regionach po dwunastu ostatnich latach możemy mówić co najwyżej o remisie (środkowe południe - zwłaszcza Małopolska), gdzie 6 razy dominowała pochmurna sytuacja, a 6 razy wystąpiły warunki, które podczas nadchodzącego zjawiska astronomicznego okazałyby się albo dobre albo co najmniej wystarczające dla odniesienia sukcesu w wersji minimum, a więc obserwacji na raty z przerwami między ewentualnymi chmurami. Wyrównana walka toczyła się w innych obszarach najbardziej południowego pasa województw, gdzie przykładowo Śląsk po zachodniej stronie i Kielecczyzna/Rzeszowszczyzna po wschodniej, mogły liczyć na korzystne warunki 5 razy, wprawdzie też odnosząc przegraną, ale na znacznie mniejszą skalę w porównaniu do innych zakątków Polski.
Zdecydowanie najwięcej powodów do obaw mają pasjonaci z całego Pomorza (na 12 ostatnich lat aż 10 razy trafiła się pogoda wybitnie pochmurna) i tutaj jest to miażdżąca wygrana ponurego oblicza jesiennej aury. Podobnie sytuacja kształtuje się na środkowym zachodzie oraz Warmii. To jest taka część kraju - od około linii Odry przez całe Pomorze do wspomnianej Warmii, która najbardziej odstaje od reszty na niekorzyść i jedyne co zostaje dla tych pechowych regionów na pocieszenie to nadzieja, że po latach aury pochmurnej tym razem punkt może zdoła odrobić pogodne niebo.
Przekładając wyniki na procentowe prawdopodobieństwo, wyżej wymienione najbardziej pechowe regiony, 11 listopada mają - są to szacunki orientacyjne - około 83% szans na niepowodzenie. Dwukrotne wystąpienie korzystnych warunków pogodowych w 12 minionych latach przekłada się tu zatem na niespełna 17% szans na sukces podczas zbliżającego się zjawiska. Nieco mniejsze ryzyko pechowej aury, choć wciąż wyraźnie zwiększone dotyczy centrum kraju wraz z bliższym granicy północnym wschodem - szanse na sukces wynoszą tu około 34%. Środkowy wschód oraz południowy zachód i południowy wschód mogą się liczyć z około 42% szansą na pogodną aurę, a centrum południowego pasa województw Polski gra tutaj w ruletkę, w której prawdopodobieństwo wygranej pogodnego nieba wzrasta do 50%. Są to oczywiście wartości jedynie orientacyjne, przybliżone i wielu przypadkach dość uogólnione.
Przekładając wyniki na procentowe prawdopodobieństwo, wyżej wymienione najbardziej pechowe regiony, 11 listopada mają - są to szacunki orientacyjne - około 83% szans na niepowodzenie. Dwukrotne wystąpienie korzystnych warunków pogodowych w 12 minionych latach przekłada się tu zatem na niespełna 17% szans na sukces podczas zbliżającego się zjawiska. Nieco mniejsze ryzyko pechowej aury, choć wciąż wyraźnie zwiększone dotyczy centrum kraju wraz z bliższym granicy północnym wschodem - szanse na sukces wynoszą tu około 34%. Środkowy wschód oraz południowy zachód i południowy wschód mogą się liczyć z około 42% szansą na pogodną aurę, a centrum południowego pasa województw Polski gra tutaj w ruletkę, w której prawdopodobieństwo wygranej pogodnego nieba wzrasta do 50%. Są to oczywiście wartości jedynie orientacyjne, przybliżone i wielu przypadkach dość uogólnione.
Co zrozumiałe, w tym okresie roku nie mamy co liczyć na wystąpienie regionów, w których pogodna aura odniosłaby chociaż delikatne zwycięstwo nad pochmurną - nigdzie nie doszło do takiej sytuacji, a wspomniany remis na południu to i tak najkorzystniejsza sytuacja spośród wszystkich zakątków Polski. Nie napawa to optymizmem, ale może lepiej się pozytywnie zaskoczyć, niż rozczarować przez zbyt optymistyczne statystyki. Jak będzie 11 listopada 2019 roku przekonamy się już za nieco ponad dwa tygodnie, a póki co życzę Wam udanego weekendu, o godzinę niestety wydłużonego przez pierwszą zmianę czasu ➨ której mogło już nie być.
f t Bądź na bieżąco z tekstami, zjawiskami astronomicznymi, alarmami zorzowymi i wszystkim co ważne dla amatora astronomii - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku, obserwuj blog na Twitterze bądź zapisz się do subskrybentów kwartalnego Newslettera.
Za dobrze to nie wygląda. Jak przypomnę sobie ostatnią jesień a zwłaszcza grudzień z kometą 46P/Wirtanen to odechciewa się wszystkiego. Jeśli tranzyt Merkurego ucieknie nam nad chmurami to się nie zdziwię. W sumie najbardziej prawdopodobna wersja. Nie dość że jest lipa z takimi "nadzwyczajnymi" zjawiskami to jeszcze jak się trafiają muszą wypaść jesienią:/
OdpowiedzUsuńGrudzień 2018 to był szczyt szczytów, ani razu nie miałem okazji spojrzeć na wspomnianą kometę. Nic to. Prognozy 14+ dni zmieniają się co chwilę, wartość ich praktycznie żadna, ale patrzę z czystej ciekawości. Przedwczoraj widziałem czyste niebo dla całej Polski, dziś widzę chmury. Zobaczymy...
Usuń