NIEBO NAD NAMI (8) Sierpień i najbardziej dostępne meteory

Czas na sierpień. Kolejny miesiąc tego roku, miejmy nadzieję że już nie tak męcząco gorący jak poprzedni, przywita nas wschodem Słońca o godzinie 05:04. 1 sierpnia zachód Dziennej Gwiazdy nastąpi około 20:40. Dni skracać zaczęły się już na tyle, że zmiany długości dnia i nocy stają się coraz bardziej zauważalne. Odczujemy to zwłaszcza ostatniego dnia miesiąca, kiedy pory wschodu i zachodu Słońca przesuwają się odpowiednio do 05:54 i 19:40. Miłośnicy nieba gwiaździstego mają więc coraz więcej czasu na podziwianie Wszechświata, niebo staje się coraz ciemniejsze.
Oznacza to także, że kończy się definitywnie okres widoczności tegorocznych obłoków srebrzystych, widocznych od czerwca. Nocne obłoki NLC wprawdzie można próbować jeszcze dostrzec nad północnym horyzontem w pierwszej połowie miesiąca, jednakże i tak mała szansa na ich obserwację z wieczora na wieczór będzie maleć. Bezksiężycowe noce w sierpniu przypadają tuż przed końcem pierwszej połowy miesiąca, kolejność faz bowiem będzie następująca: III kwadra 3 sierpnia, nów 10 sierpnia, I kwadra 17 sierpnia, pełnia 24 sierpnia i jeszcze następna III kwadra 31 sierpnia. Układ faz Księżyca w tym miesiącu może okazać się bardzo dogodny dla obserwatorów Perseidów, o których nieco później.
Merkury w sierpniu jest trudnym celem. I o ile w pierwszych kilku dniach możemy go próbować odnaleźć za pomocą lornetki, to od połowy miesiąca planeta ginąć będzie w blasku Dziennej Gwiazdy. Pogarszają się warunki widoczności Wenus. Planeta z wieczora na wieczór zachodzi coraz szybciej – na początku miesiąca w momencie zachodu Słońca Wenus odnajdziemy na wysokości 11 stopni nad zachodem, 31 sierpnia już tylko 6 stopni. Rosną natomiast jej rozmiary kątowe wraz z malejącą fazą. 19 sierpnia Wenus znajdzie się idealnie w kwadrze, co oznacza, że będziemy widzieć dokładnie pół tarczy planety. W kolejnych wieczorach Gwiazda Wieczorna będzie przypominać grubego rogalika, który wraz z upływem tygodni będzie stawać się coraz cieńszy. Mars w sierpniu jest już od Ziemi bardzo daleko w porównaniu z odległością jaka dzieliła nas od Czerwonej Planety w czasie styczniowej opozycji. Amatorskie teleskopy nie ujawniają już szczegółów powierzchni Marsa, na dodatek planeta widoczna jest krótko po zmierzchu na tle jasnej  wieczornej zorzy. Polepszają się zdecydowanie zaś warunki obserwacyjne Jowisza. Największa planeta naszego Układu Słonecznego 1 sierpnia wschodzi o godzinie 22:30, ostatniego dnia miesiąca już kilkadziesiąt minut po zachodzie Słońca, co oznacza, że jest widoczna przez całą noc. Do opozycji Jowisza pozostało półtora miesiąca, ale już bez problemu amatorzy dysponujący niewielkimi teleskopami mogą podziwiać tarcze planety i pasy w jej atmosferze wraz z czterema galileuszowymi satelitami. Póki co – południowego pasa równikowego (SEB) w atmosferze Jowisza nadal brakuje, co może ułatwić zlokalizowanie Wielkiej Czerwonej Plamy w chwilach jej widoczności. Lornetka ukaże nam księżyce galileuszowe również, ważne jest jednak by w czasie obserwacji lornetkowej obraz był stabilny. Saturn w sierpniu także z coraz gorszymi warunkami widoczności – 1 sierpnia znajdzie się on w momencie zachodu Słońca na wysokości 16 stopni nad horyzontem, pod koniec miesiąca – na wysokości 5 stopni. Uran wciąż pozostaje obiektem widocznym dobrze przez większą część nocy, warunki jego widoczności są podobne do warunków Jowisza, planeta znajduje się bowiem bardzo blisko na niebie od Jowisza. Do zaobserwowania gołym okiem siódmej planety potrzebujemy ciemnego miejsca obserwacyjnego gdzie nie ma żadnych latarni ulicznych, a zasięg gwiazdowy osiąga niemal 6 magnitudo. Lornetka pomoże nam w  jego zlokalizowaniu w gorszych warunkach obserwacyjnych, średnich rozmiarów teleskop zaś ukaże w dużym powiększeniu małą tarczkę Urana o niebieskawozielonym zabarwieniu. Neptun widoczny jest w gwiazdozbiorze Wodnika przez znaczną część nocy, w momencie górowania wznosi się on na wysokość 24 stopni nad horyzontem. Reasumując – najlepiej widoczną planetą sierpnia jest Jowisz.
Niebo w sierpniu stale ciemnieje, noce się wydłużają, a więc jeśli znajdujemy się w ciemnym miejscu pozbawionym latarni ulicznych i jakichkolwiek innych dodatkowych świateł, mamy szanse podziwiania najbardziej spektakularnej Drogi Mlecznej w ciągu całego roku. Wstęga naszej galaktyki biegnie od południowego horyzontu poprzez zenit aż do horyzontu północnego. Najefektowniejsze rejony to okolice Strzelca, gdzie wówczas zaglądamy do samego centrum Drogi Mlecznej oraz rejony Łabędzia i całego Trójkąta Letniego. Te rejony warto wykorzystać na obserwacje lornetkowe w szerokim polu widzenia. Liczne gromady i chmury gwiazdowe możemy teraz podziwiać najlepiej w roku. Spoglądając pewien czas po zachodzie Słońca na niebo wschodnie dostrzeżeniu właśnie wspomniany Trójkąt Letni złożony z najjaśniejszych gwiazd Łabędzia, Lutni i Orła. Rejon ten jest wart obserwacji lornetką. Przy czystym i ciemnym niebie w okolicach najjaśniejszej gwiazdy w Łabędziu, Deneba, mamy możliwość zaobserwowania gołym okiem mgławicy NGC7000 znanej też jako Ameryka Północna. W okolicach Trójkąta Letniego odnaleźć możemy mały gwiazdozbiór składający się z niezbyt jasnych gwiazd jakim jest Delfin. Ten wodny gwiazdozbiór zaprowadzi nas do Liska. W jego rejonie znajduje się kolejny obiekt głębokiego nieba, jakim jest mgławica planetarna M27, czyli popularne Hantle. To wdzięczny obiekt dla astrofotografów nieba nocnego, którzy możemy dostrzec silną lornetką jako małą szarą plamkę. Teleskop ukaże nam już więcej szczegółów, choć na widoki jak z licznych fotografii nie mamy oczywiście co liczyć. Blisko zenitu odnajdziemy najjaśniejszą w tym rejonie gwiazdę - biało-niebieską Wegę. Obok niej znajduje się ciekawy układ „podwójnie podwójny” czyli popularna epsilon Lutni. Gwiazda ta jest dobrym celem, kiedy zamierzamy dokonać testów naszego wzroku czy sprzętu. Z dobrym wzrokiem gołym okiem dostrzeżemy dwa składniki, teleskop rozdzieli nam oba składniki na kolejne dwa. W Lutni znajduje się ciekawa mgławica planetarna M57, jest to jednak cel dla teleskopów czy astrofotografów. Na zachód od Lutni, nie mniej nadal wysoko na  niebie odnajdziemy wielki gwiazdozbiór Herkulesa, w którym roi się od obiektów głębokiego nieba do których często powracają miłośnicy astronomii. Znajdziemy tu m.in. największą gromadę kulistą nieba północnego – M13, czy równie piękną M92. Nieopodal Herkulesa – kolejny letni gwiazdozbiór – Korona Północna, a niej wielka gromada galaktyk, widocznych jednak tylko przez ogromne teleskopy. Dalej na zachód zobaczymy Wolarza z jasno pomarańczowo świecącym Arkturem. Poniżej Panna z jasną Spicą, coraz bliżej horyzontu – podobnie jak Lew z Denebolą i Regulusem. Wyżej nad zachodem świeci Wielki Wóz, który ustawiony jest teraz dyszlem do góry. Nad północnym horyzontem odnajdziemy Kapellę, która zaczyna wykonywać kolejne okrążenie północnego bieguna po tym, jak miesiąc temu mogliśmy ją obserwować w najniższym położeniu nad północą. Dalej na wschód od Kapelli odnajdziemy jasne „W” utworzone przez gwiazdy Kasjopei, pod którą to zaczyna świecić Andromeda z wielkim Kwadratem Pegaza. Jednak po drodze do Kasjopei zatrzymajmy się na jeszcze innym gwiazdozbiorze, na który przede wszystkim będą wycelowane oczy astronomów i obiektywy teleskopów w tym właśnie miesiącu. Mowa oczywiście o gwiazdozbiorze Perseusza.

To właśnie z tego rejonu nieba możemy wypatrywać jasnych „spadających gwiazd” czyli Perseidów. Są to chyba jedyne tak dostępne obserwatorom meteory, a przede wszystkim niezwykle regularne. Co roku mamy szansę podziwiać do 110 zjawisk sypiących się gwiazd z nieba, ale pamiętajmy, że nie gwiazdy spadają, lecz drobne odłamki materiałów skalnych, które spalając się w atmosferze ziemskiej wywołują efekt świecenia. Zjawisko trwa zazwyczaj około sekundy, Perseidy jednak należą do meteorów, które często pozostawiają ślady i smugi w atmosferze, widoczne nawet przez kilkanaście sekund po spaleniu się meteoru. Warto w czasie dobrej pogody w maksimum Perseidów znaleźć się w ciemnym miejscu z dala od świateł miejskich. Im ciemniejsze miejsce obserwacyjne, tym więcej zjawisk meteorów możemy dostrzec. Możemy pokusić się o próbę fotografii Perseidów. Najlepsza do tego celu będzie lustrzanka na zwykłym statywie fotograficznym, na której możemy uruchomić nieograniczoną ekspozycję zdjęcia. Wówczas to na kliszy powinny zarejestrować się łuki wędrujących gwiazd oraz „zadrapania” na kliszy przecinające ów łuki gwiezdne. Tymi zadrapaniami będą właśnie ślady Perseidów. Ekspozycja pojedynczego zdjęcia może być tym dłuższa, w im ciemniejszym miejscu się znajdujemy. Należy pamiętać o możliwości przepalenia kliszy, zwłaszcza w jasnych miejskich terenach, a także o nie przesadzaniu z innymi ustawieniami zdjęcia, zwłaszcza o odpowiedniej przysłonie i czułości. W tym roku niektóre źródła mówią, iż maksimum Perseidów przypadnie około godziny 17:00 UT, a więc zbyt wcześnie dla polskich szerokości geograficznych. Inne źródła mówią o maksimum meteorów w okolicach 19:00 UT, co wciąż jest zbyt szybką porą dla polskich obserwatorów. Z kolei jeszcze inne źródła jako godzinę maksimum tegorocznych Perseidów podają okolice 22:30 UT, co byłoby najlepsza alternatywą dla Polski – około 30 minut po północy. Prawda jest taka, że i prognozy czasami nie lubią się sprawdzać i tak naprawdę nigdy nie wiadomo, o jakiej rzeczywiście godzinie nastąpi maksimum meteorów. Aktywność Perseidów możemy śledzić już od samego początku sierpnia, jednak szczególną uwagę powinniśmy mieć od 11 do 14 sierpnia (z prognozowanym maksimum wieczorem z 12/13 sierpnia). Co ważne dla obserwatorów i fotografów – w tym roku w czasie maksimum Perseidów przypadają okolice nowiu Księżyca, warunki więc (zakładając pogodne niebo) zapowiadają się znakomicie. Za rok niestety blask Księżyca będącego w okolicach pełni będzie mocno utrudniał obserwację sierpniowych meteorów, a więc jeśli w tym roku pogoda dopisze, wykorzystajmy ją i skierujmy swój wzrok średnio wysoko na niebo północno-wschodnie i wyczekujmy każdego kolejnego meteoru – nigdy nie wiadomo, kiedy pojawi się następny. Jeżeli prognozy na tegoroczne Perseidy sprawdziłyby się, a maksimum przypadłoby o dobrej dla polskich obserwatorów porze, mogłoby to oznaczać, iż mamy szansę na zaobserwowanie meteoru średnio co 20-40 sekund. Jak będzie naprawdę – przekonać możemy się tylko poprzez własną obserwację Perseidów. W tym roku szczególnie powinniśmy trzymać kciuki za dobrą pogodę w czasie maksimum tego roju. Za rok nie będzie tak miło...

Symulacje wykonano w programie Stellarium.

Komentarze