Dylemat nowicjusza (1/2): Dlaczego lornetka może być lepszym wyborem na początek

Zmotywowany pytaniami, jakie w ostatnich tygodniach nadesłaliście mailowo lub zadaliście na tym blogu, pomyślałem o konieczności uzupełnienia głównego tekstu dla początkujących - Jak rozpocząć przygodę z astronomią amatorską - o dwa bardziej szczegółowe wpisy, w których spróbuję ukazać sytuację i odczucia nowicjusza w dwóch diametralnie odmiennych scenariuszach - ale już po dokonaniu zakupu. To jednocześnie próba usystematyzowania w całość kluczowych wniosków, do których dochodzi człowiek po wielu nocach spędzonych pod gwiazdami - może komuś się przyda.

Nikon Action 10x50 EX. Credit: Nikon
Dla przejrzystości podzielę te teksty na punkty, każdy dotyczący innego aspektu obserwacji, opatrzony komentarzem z mojej strony. Nie wchodzę tu w detale związane z typami lornetek, powiększeniami czy obiektami, które można dostrzec, bo o tego typu podstawach wspominałem we wcześniejszej podlinkowanym tekście, zresztą nawet tu przy lornetkach lista obiektów jest tak bogata, że po prostu warto zainwestować w atlas i odkrywać każdy z nich, bo wypisywanie wszystkich mijałoby się z celem.

Chcę zwrócić jedynie uwagę na kwestie wychodzące już w trakcie użytkowania danego typu sprzętu, bez rozwodzenia się nad wyższością lornetki z 10-krotnym powiększeniem nad tą z 7-krotnym czy na odwrót. Przyjmujemy, że mowa tu o sprawnym modelu standardowej lornetki 10x50 przyzwoitej jakości (np. dawne lidletki - Bresser, Nikon Action, Delta Optical Entry). Jedziemy.

Przewaga lornetki nad teleskopem:


1. Mobilność i czas przygotowania do obserwacji.
Nie bez przyczyny umieszczam ten argument na pierwszym miejscu. Nie da się tego przeskoczyć, choćby nie wiadomo jak prosty i szybki w obsłudze teleskop by się posiadało. Żaden sprzęt nie będzie gotowy do działania szybciej od lornetki, którą kilka sekund wyjmujesz z futerału i pozbawiasz zaślepek, a w drugiej chwili już obserwujesz nią wybrany obiekt czy przeczesujesz niebo w poszukiwaniu danego obiektu bez konieczności kilkudziesięcio-minutowego czekania aż się wychłodzi (choć chwilkę warto poczekać przy chłodniejszej pogodzie na wyrównanie temperatur). Była, jest i będzie tu niepokonana. Kwestia mobilności nie wymaga chyba szerszego uzasadniania. Nie masz nigdy dylematu w stylu - "iść w pole znów z tym całym ciężkim sprzętem czy nie" - bo jest prosta decyzja - szybko wyskoczę sobie z lornetką bez zbędnego przygotowywania, rozstawiania się i tyle. I już cieszę się niebem. Coś pięknego.

2. Obserwacja obuoczna.
Ktoś kto nie użytkował jeszcze teleskopu może sobie myśleć jaką on frajdę daje i ile to można nim zobaczyć nieba w porównaniu do lornetki. Ale mało kto zdaje sobie sprawę z faktu jak mało komfortowe jest długotrwałe obserwowanie z jednym przymkniętym okiem. W sprzedaży dostępne są nawet specjalne nasadki bino do teleskopów pozwalające na obserwację obuoczną. W tej zaś lornetka nie ma sobie równych. Możliwość komfortowego podziwiania nieba obojgiem oczu w trybie "stereo" dająca często wręcz efekt pięknej plastyczności, trójwymiaru obrazu (niebo zyskuje namacalną głębię) bez męczenia powiek mrużeniem jednej z nich jak przy teleskopie to rzecz, którą naprawdę się docenia, ale o której mało kto myśli będąc zapatrzonym w wybrany model długiej tuby na pięknym statywie. Przeczesując taką letnią Drogę Mleczną (zimową też, ale "efekt wow" już nie ten), obłoki pyłowe i gazowe, gromady gwiazdowe na jej tle, przy wykorzystaniu lornetki, ma się autentyczne wrażenie podróżowania między widzianymi gwiazdami, ponieważ do naszych oczu nie dociera jakikolwiek inny obraz. W taki sposób można spędzać dosłownie całe godziny obserwacji, bez obaw o bolące oczy. Jesteś tam, między gwiazdami, nie widząc niczego innego.

3. Pole widzenia, niewielkie powiększenie.
Wspomniany brak dyskomfortu z powodu mrużenia jednego oka to jedno, ale by wykorzystać komfort jaki daje lornetka, wykorzystuje się też od razu pole widzenia jakie ona zapewnia. Jest mnóstwo obiektów o na tyle dużych rozmiarach kątowych, by tylko lornetki były w stanie objąć te obiekty w całości bez konieczności manewrowania i obserwacji danego obiektu "na raty" fragment po fragmencie. Oprócz gromad gwiazdowych zdarzają się przecież jeszcze jasne komety z rozległymi warkoczami czy wąskie koniunkcje Księżyca z jasnymi planetami - lornetki na tym polu nie mają sobie równych. Nie zobaczymy detali planet, pasów w atmosferze Jowisza czy pierścieni Saturna, ale teleskopy nawet jeśli poszczególne obiekty pokażą zdecydowanie wyraźniej, często nie zapewnią takiego pola widzenia, na jakim by nam zależało i przy wielu obiektach zwyczajnie nie pokażą jakiejkolwiek przewagi - lornetki pokażą niektóre obiekty znacznie lepiej - pierwszy przykład z brzegu - Plejady.

4. Poznanie nieba.
Jest to argument bardzo mocno powiązany z polem widzenia. Teleskopy owszem - pozwalają dostrzec więcej szczegółów każdego z obiektów, jednak z uwagi na znacznie mniejsze pole widzenia są często przyczyną problemów w namierzeniu odpowiedniego miejsca na niebie i odnajdywaniem poszukiwanych obiektów - nie tylko u początkujących obserwatorów. Lornetka najczęściej wiąże się z użytkowaniem atlasu (i tak też należy czynić). Dochodzi przy tym do poznawania gwiazdozbiorów, najważniejszych gwiazd je wyznaczających i najjaśniejszych obiektów w tych gwiazdozbiorach się znajdujących. Jeśli taka nauka trwa około roku, a obserwacji dokonujemy systematycznie, to przed naszymi oczyma przetoczy się całe niebo, wszystkie gwiazdozbiory, które z naszego kraju możemy dostrzec. Poznanie w ten sposób nieba z lornetką to zdobycie umiejętności orientacji wśród gwiazdozbiorów, jakie przyda się podczas użytkowania teleskopów dających znacznie mniejsze pole widzenia - na domiar z odwróconym obrazem. Taka umiejętność to rzecz naprawdę bezcenna, dająca olbrzymią przewagę adeptom nad tymi zaczynającymi od razu z poziomu teleskopu. Należy tu jeszcze dodać jak bardzo rośnie możliwy zakres obserwacji względem nieuzbrojonego oka. O ile będąc pod przyzwoitym niebem o zasięgu gwiazdowym około 6 mag. w zenicie gołym okiem dostrzec można około 3000-3200 gwiazd, tak nawet mniejsza lornetka 7x35 zwiększa ilość dostrzegalnych gwiazd do 100 tysięcy (!). Wprawdzie zawsze stanowią one jedynie punkciki światła, jednak liczba robi wrażenie jak na taki sprzęt - a to dopiero mała lornetka 7x35, znacznie słabsza od typowej w nocnych obserwacjach 10x50.

5. Prostota obsługi.
Kto nie potrafiłby obsłużyć lornetki? Lornetka jaka jest każdy widzi - obsługiwanie to bajka bez względu czy trzyma ją w rękach 6-latek czy 80-latek. Filozofii w tym żadnej. Zero, null. W porównaniu do takiego montażu paralaktycznego przy niektórych teleskopach, który wymaga odpowiedniego zorientowania względem nieba, trudno tu pisać o jakimkolwiek poziomie trudności. Każdy bez wyjątku sobie poradzi - może z wyjątkiem porucznika Franka Drebina odegranego fenomenalnie przez Śp. Leslie Nielsena w cyklu "Naga broń" - ten geniusz być może przykładałby do oczu obiektywy zamiast okularów widząc obraz jeszcze bardziej oddalony. Ale tak - poza właściwym przyłożeniem okularów lornetki do oczu obsługa jest prosta jak cep. To ważne, zwłaszcza gdy ma ona stanowić jakiś wartościowy prezent dla dzieciaka - co nie oznacza, że jej prostej obsługi nie docenią także starsi.

6. Koszty
Jeśli ktoś bywa nieprzekonany na 100% czy astronomia amatorska go wciągnie i czy powinien od razu wydawać większą sumę na minimalny sensowny teleskop często pojawia się ze strony takiego nowicjusza komentarz, że bezpieczniej będzie mu kupić taniej lornetkę i sprawdzić, na ile będzie go to interesowało, bez narażania się od razu na wyższe koszty. To po części zrozumiałe, są początkujący wykazujący się tego typu myśleniem i tu jeśli są oni w stanie stwierdzić po sobie, czy etap lornetkowy będzie ich wciągał w to hobby bardziej, to czemu nie - próbują od lornetek. Czasem szybko okazuje się, że to jest to, i że juz zaczyna się zbieranie funduszy na większy sprzęt, a w innych wypadkach potrzeba trochę czasu na podjęcie kolejej strategicznej można by rzec decyzji. Nawet jeśli jednak lornetka okaże się nietrafionym zakupem w kontekście astronomii amatorskiej, nie trzeba załamywać rąk i warto pamiętać, że taki sprzęt charakteryzuje się czymś, czego teleskopy mogą mu tylko pozazdrościć:

7. Uniwersalność i wieczna przydatność.
No właśnie - nikt nie powiedział przecież, że mając lornetkę wykorzystywaną przy obserwacjach astronomicznych, nie można jej spożytkować w innych zastosowaniach. A przyroda? Zwierzęta lądowe? Ptaki? Zarówno te naturalne, zrzucające na nas białe bomby typu ptasie mleczko jak i mechaniczne, w tym czterosilnikowe krowiaste Airbusy A380? Nie ma sytuacji, w której lornetka nie okazałaby się pomocna. Nie ma też podróży, na której miałaby się okazać zbędna. Wielu pomija aspekt podróżowania, ale przecież nie zawsze jest możliwość taszczenia ze sobą kilkunastu kilogramów zestawu teleskopowego, a taka lornetka? Wejdzie wszędzie, nikt z jej powodu problemów robił nie będzie, i w sytuacji, gdy wiemy, że czeka nas wyprawa z potencjalnymi okazjami na obserwacje gwiazd czy obserwacje dzienne, taki sprzęt będzie nieoceniony. I wierzcie - nie zmieni się to po roku czy dwóch. Taką wygodę naprawdę się docenia, mało kto odsprzedaje takie lornetki w przeciwieństwie do niewielkich teleskopów, a jeśli już to czyni, to przeważnie z zamiarem przejścia na silniejszy model. Bo na obiektywach 50 mm się przecież one nie kończą.


To jest takich siedem najważniejszych w mojej ocenie przewag typowych lornetek 10x50 nad teleskopami, które wychodzą już "w praniu", a o których mało kto myśli dyskwalifikując lornetki na samym starcie. Na forach niejednokrotnie mogą przewijać się opinie typu "lornetka to przeżytek", "stosowanie lornetki w astronomii jest bez sensu" i tym podobne kwiatki. Z całym należnym szacunkiem do twórców takich słów, ale są to bzdury, herezje i brednie w najczystszej postaci! Rozumiem, że nie wszyscy muszą pałać wielką sympatią do tego typu instrumentów, ale jeśli sami ich nie użytkują, to dobrze gdyby nie stosowali tu uogólniania - że skoro ja już nie widzę sensu stosowania lornetki, to Ty też na pewno tak uznasz. Może tak, ale zakładanie z góry i pisanie tego jako prawdy jedynie słusznej to nie tylko wprowadzanie w błąd nowych adeptów astronomii, ale i bardzo szkodzące zachowanie z punktu widzenia samej popularyzacji nocnych obserwacji. Zachowanie, które w mojej ocenie należy piętnować na każdym kroku kiedy tylko zauważy się, że taka opinia pozostała bez echa innych forumowiczów. Ktoś szukujący pierwszego sprzętu jest przecież gotów pomyśleć, że to czysta prawda, skoro nikt tego nie zanegował.

Mam nadzieję, że udało mi się choć trochę przekonać tych pałających antypatią do lornetek i "lorneciarzy", a niezdecydowanych do spojrzenia na te instrumenty z innej perspektywy - właśnie już użytkowej po dokonaniu zakupu, wspominając kwestie rzadko brane pod uwagę przy wybieraniu pierwszego sprzętu do celów astronomicznych.

Oczywiście taki tekst nie jest rozwiązaniem wszystkich możliwych wątpliwości, nie należy myśleć, że dzięki niemu nie będzie już żadnych dylematów przed zakupem pierwszej optyki, czy że lornetka jest lepsza w każdej sytuacji - bo akurat mając np. ogród przy domu pod czarnym jak smoła niebem trudno sugerować lornetkę jeśli budżet pozwalałby na sensowny teleskop. Tekst może co najwyżej zminimalizować ten dylemat teleskop kontra lornetka, jednak druga część wpisu, która ukaże się we wrześniu będzie mocną opozycją wobec dzisiejszego tekstu, częścią akcentującą pozytywy innego obrania pierwszych kroków w astronomii amatorskiej. Jest to wprawdzie blog, więc wszelki subiektywizm w tekstach na stronie tego typu nie jest niczym niezrozumiałym i na dzisiejszym wpisie mógłbym poprzestać, to jednak aby zachować tyle obiektywizmu ile się da, za miesiąc przedstawię zupełnie inny scenariusz od tego, jaki zobaczyliście dzisiaj.

PS. Jeżeli już użytkujecie lornetki, a uważacie, że są podobne do wymienionych kwestie, o których warto wspomnieć, kwestie wychodzące już w praktyce, które są potwierdzeniem tytułowej tezy, zachęcam do podzielenia się spostrzeżeniami w komentarzach celem uzupełnienia powyższego tekstu.

Dyskusja do powyższego artykułu na profilu fejsbukowym - KLIK.


  f    t    yt   Bądź na bieżąco z tekstami, zapowiedziami, alarmami zorzowymi i wiele więcej - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebookuobserwuj blog na Twitterzesubskrybuj materiały na kanale YouTube lub zapisz się do Newslettera.

Komentarze

  1. Zajefajny wpis. Mnie też wkurza jak widzę teksty w stylu "lornetkę odpuść bo astro zaczyna się od [MIN. 8] cali." Te sprzęty nie są konkurencją, ale świetnym uzupełnieniem. Super tekst na otwarcie siódmego roku na blogu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. A tekst o tych"minimalnych ilościach cali" w średnicy teleskopów jest jednym z bardziej drażniących. Jak napisałeś - te sprzęty nie rywalizują - i w miarę możliwości warto posiadać każdy z nich. Kwestia tylko od którego zacząć - dziś piszę dlaczego od lornetki. Pozdr

      Usuń
  2. No ja popełniłam mały "błąd" i już na początku swojej przygody z obserwacjami kupiłam teleskop, nad którym siedziałam i uczyłam się go obsługiwać i czytałam masę instrukcji po angielsku. Na złe mi to nie wyszło, ale kiedyś nie wiedziałam, ze niebo można ładnie obserwować przez pryzmat lornetki. Zgadzam się z tym dyskomfortem po długim staniu. :( Ale czego się nie robi z pasji.
    Coraz ciekawsze wpisy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli zaintresowanie trwa a widzę że tak :-) - to wpadka taka jest już właściwie pomijalna - ale fajnie, że o tym wspomniałaś, bo nie jedna osoba mogłaby się zrazić mając na starcie więcej podobnych trudności niż korzyści i rzuciłaby zainteresowanie w diabły. Nie neguję słuszności zaczynania od teleskopu, będzie z resztą druga część za miesiąc - każdy scenariusz ma swoje wady i zalety. Po prostu rzecz w tym, by być świadomym skutków swojego wyboru - a z tym przed zakupem nie zawsze jest dobrze. Pozdro :-)

      Usuń
  3. Mam radziecką 7x50 i poza masą - ok. Lornetka to OBOWIĄZKOWY "WYBÓR" na początek. Bardzo polecam tu, poza świetnym art. powyżej, choć kilka stron z legendy "Niebo przez lornetkę" Patricka Moore'a.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja zacząłem od lornetki i bardzo sobie chwalę, na początek jest idealnym narzędziem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ makroman
      Dzięki, pozdrawiam.
      @ Sebastian Oświęcimiak
      Zgadzam się. Co do pozycji Patricka Moore'a, parę lat temu na jednym z astro-zlotów miałem możliwość chwilowego zapoznania się z tą książką i szybko nasunęła mi się myśl, że jest to wręcz "biblia" dla lorneciarzy, a może i każdego astro-amatora. Poluję na nią i poluję, i kruca bomba, nie mogę jej dostać w naszym rodzimym wydaniu.
      @ Jacek
      Cieszę się, każda opinia w takim stylu pozytywnie "umacnia" lornetki. Choć tu na pewno nigdy nie będzie "jednej szkoły" i każdy po sobie będzie sugerować inną drogę nowicjuszowi.

      Usuń
    2. Patrick Moore Exploring the Night Sky with Binocul - czyli w oryginale i za 200 pln na allegro. Pozostają antykwariaty i szczęście.

      Usuń
    3. Już czwarte wydanie wyszło jak widzę. Nie, żebym miał coś przeciwko oryginalnej wersji bo jednak czyta się dużo w tym języku, ale akurat tego typu pozycje lubię mieć w naszym języku. Lokalnych antykwariatów trochę wybadałem, ale kicha. Nic to, będę szukał dalej, nie jest to pilne, ale jak mi wpadnie w oko to nie będę się zastanawiał :-)

      Usuń
    4. A może biblioteka? U mnie (mieszkam w Gdańsku) jest ta pozycja :) Zamierzam też się za nią zabrać:) Super blog, pozdrawiam!
      Ania

      Usuń
    5. Niektóre biblioteki rzeczywiście mają tę pozycję, to też jest jakiś pomysł. Dzięki i również pozdrawiam! :-)

      Usuń
  5. Brawo! ładny tekst, od siebie dodam, że warto sprawdzić przed zakupem lornetki czy ma ona gniazdo statywowe, oraz dokupić łącznik i dostatecznie wysoki statyw fotograficzny -widzialność szczegółów wzrasta co najmniej dwukrotnie.
    Polecam też jeszcze świeży artykulik (i inne na Optyczne też!!) http://www.optyczne.pl/424.1-artyku%C5%82-Kt%C3%B3ra_lornetka_do_nocnych_obserwacji_.html.
    Pozdrawiam
    Andrzej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, statyw na pewno sprawę nie jednej osobie ułatwi. Ewentualnie żuraw lornetkowy, nowy lub własnej roboty jeśli ktoś lubi majsterkować. Zarówno jedno jak i drugie to dodatki opcjonalne, niekoniecznie obowiązkowe, ale warto o nich pamiętać gdyby zależało nam na kolejnej poprawie komfortu.

      Usuń
  6. A co sądzisz o lornetkach z większym powiększeniem np. 20x60? Czy w porównaniu do tradycyjnego powiększenia 10x50 będzie zauważalna różnica?
    Pozdr.
    Manolis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różnica w powiększeniu jest ewidentna, zwłaszcza jak się popatrzy na duże obiekty typu Księżyc (wyraźniejsze kratery, pasma górskie), Jowisz (mała tarczka, bez szczegółów ale będąca czymś większym od zwykłego punktu jak w 10x50) czy Saturnie (pierścienie widoczne tyle o ile, powodują po prostu bardziej wrzecionowaty kształt tarczki Saturna), bardzo fajna do obserwacji niezbyt rozciągłych komet. Nawet w Sky-Masterze 15x70 którego parę razy miałem przed oczami te dodatkowe 5 razy w powiększeniu jest już dostrzegalne, chociaż nie każdy widzi różnicę równie szybko. Takie modele to przeważnie mniejsze pole widzenia, względem 10x50, choć zasady nie ma, wszystko zależy od modelu, producenta i wykonania. No i statyw czy żuraw lornetkowy - tutaj jest już obowiązkowy dla komfortu obserwacji. Jako dodatkowy instrument do zwykłej 10x50 - czemu nie, zwłaszcza w przypadku nieposiadania teleskopu. Jako jedyna lornetka - jeśli chodzi o mnie, raczej nie decydowałbym się na taki układ, ale co kto woli. Pozdr

      Usuń
  7. Zacząłem swoją przygodę z astronomią od lornetki 15x70 i powiem Wam, że się z tego cieszę. Z lornetką szybko można się nauczyć mapy nieba :) Kiedyś idąc nocą nie zwracałem uwagi na gwiazdy, teraz gdy idę i mam nad sobą kawałek czystego nieba mimowolnie rozpoznaje i nazywam gwiazdozbiory czym wnerwiam swoich braci ;) Ogólnie lornetka 15x70 pod wiejskim niebem pozwala na zaobserwowanie Jowisza (świecąca plama) wraz z jego księżycami lub Saturna z widoczną obwódką którą jest jego pierścień. Świetny widok :) Tak samo Plejady i mgławica Oriona, która u mnie przybiera postać dwóch gwiazd z lekko zieloną poświatą. Polecam Wam lornetkę na początek. Dzięki niej wiem, że zaczynam odkładać pieniądze na 12" teleskop :)

    OdpowiedzUsuń
  8. W przeciągu ostatnich miesięcy zdążyłem już przejśc małą przygodę z lornetkami, od bazarowej nówki Comet 20x50(w istocie 10x), przez używanego Breakera 13x70 o rubinowych powłokach po świeży zakup z Medii Celestrona Skymastera 15x70. Trochę kasy w błoto, trochę nauczki, ale obok rozczarowań sporo frajdy. Druga, rubinowa ma swój urok, mimo ciemnego obrazu, zazielenienia i sporego zakrzywienia na brzegach, ale obraz ostry, bez abbery jak w Celestronie! To przez nią udało mi się z centrum miasta upolować duecik M82 + ze zdziwieniem nieco później M83, cudna nocka. Celestron, mimo tej lekkiej - w porównania do pierwszego Cometa - abbery, stoi klasę, dwie wyżej od poprzedniczek, obraz jasny, kontrastowy, przyjaźniejsze barwy, większy zasięg... ale mam tu z nim swoje dylematy, i z nimi właśnie przychodzę. Mianowicie, lornetka ostrzy na nieskończoność dopiero tuż przed samym końcem nastawu - mowa oczywiście o nastawie centralnym, jednoczesnym dla obu okularów. Czy to normalne w tym modelu? Wiem, że wpływ ma na to ma też moja krótkowzroczność, a obserwuję bez okularów korekcyjnych, w nich lub dla prawidłowego wzroku właściwy nastaw ostrości byłby w nieco większym oddaleniu od maksymalnego możliwego.
    Przejmować się, nie? Póki co nie przeszkadza mi to tak bardzo, do tego w niedługim czasie planuję zakup soczewek kontaktowych i prowadzenie obserwacji w nich. Jednak czasami mam wrażenie że ostrość ucieka mi poza nastaw, stając się nieosiągalna, tłumaczę to sobie zmęczenim oczu, bo przecież po poruszeniu pokrętłem uzyskuję ją z powrotem, choć nie wiem czy może to nie skoszona mechanika w tym egzemplarzu, jakaś wada na mostku, może okular chodzi skokowo? Pokrętło czasem skrzypi... Co robić? Chodzi mi jeszcze po głowie dokonać oględziny innego egzemplarza, jednak tam gdzie zakupiłem więcej dostępnych nie ma, jedynie przez internet. Być może inny sklep w moim mieście takowe posiada, jednak nie bardzo mam teraz na to czas.

    Ktokolwiek, cokolwiek? Z góry dzięki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze zapytam: czy istnieje prosty, chemiczny sposób na pozbycie się tych rubinowych powłok? O mechanicznym czytałem, przy pomocy odpowiedniej pasty polerskiej i odrobinie wysiłku można je znacząco zetrzeć jeszcze bez naruszenia krzywizny szkła. Lepiej było by jednak chemicznie.

      Szkoda mi tego Breakera, sporo ze mną przeszedł, był już spisany na straty, rozebrany na elementy pierwsze, bez możliwości kolimowania na pryzmatach z powodu zniszczonych śrób. Jednak złożyłem, doprowadzisłem do stanu używalności: ucinając śrubki i podkładając pod pryzmaty aluminiwe blaszki, a kolimując na mimośrodzie. Szkoda tylko że w trakcie przechowywania gdy była w częściach nie zadbałem o zabezpieczenie szkieł okularowych i mocno je porysowało. Chcę mimo oczywistych wad wycisnąc z niej jeszcze cokolwiek więcej, stąd pomysł pozbycia się rubinów.

      Jakieś pomysły?

      Usuń
  9. Ta sterovizja jest tylko złudzeniem przy patrzeniu przez lornetkę na obraz oddalony o sekundy świetlne a co dopiero lata. Jak chcesz namiastkę sterevizji to trzeba by mieć obiektywy oddalone od siebie o setki kilometrów. Przy obecnej czułości i jakości kamer warto o czymś takim pomyśleć aby zebrać kilku pasjonatów na świecie którzy o tej samej porze wycelują swój obiektyw w identycznie ten sam punkt o tej samej porze i potem zlepia wyniki w obraz trójwymiarowy na videogogle z wyświetlaczem 2 x 4k

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zainteresował Ciebie wpis? Masz własne spostrzeżenia? Chcesz dołączyć do dyskusji lub rozpocząć nową? Śmiało! :-)
Jak możesz zostawić komentarz? - Instrukcja
Pamiętaj o Polityce komentarzy

W komentarzach możesz stosować podstawowe tagi HTML w znacznikach <> jak b, i, a href="link"