Testy Fraunhofera (5)

Po długiej przerwie pora na piątą odsłonę z cyklu artykułów, w których testom poddawane są skrajnie odmienne konstrukcje refraktorów achromatycznych. Tym razem jednak kolejnej serii testów poddany został długoogniskowy refraktor Sky-Watchera 90/910. Jego mniejszy brat 80/400 musiał tę noc spędzić w swoim pudle... W odróżnieniu jednak do pierwszych testów tego długoogniskowego achromatu, tym razem udało się je przeprowadzić pod dość ciemnym niebem. Warto zatem po raz pierwszy (zapewne nie ostatni) opisać możliwości takiego teleskopu w warunkach w dużym stopniu wolnych od sztucznego zaświetlenia.

Zasięg gwiazdowy w miejscu testów był nieporównywalnie większy niż ten, z którym mam do czynienia co wieczór. W okolicach zenitu, gdzie biegła Droga Mleczna, a więc w rejonach Łabędzia gołym okiem można było dostrzec obiekty o jasności do 5 mag. Jak na ogólne możliwości ludzkiego oka i krajowe tereny to nie wiele, ale gdy co noc w okolicach zenitu zasięg ten nie przekracza 3, czasem 3,5 mag, różnica staje się kolosalna.

M13, czyli jasna, zbita kulka...

Do pierwszego sprawdzenia możliwości długiej tuby refraktora pod ciemnym niebem wykorzystano gromadę kulistą M13, słynny obiekt położony na tle gwiazdozbioru Herkulesa, oddalony od nas o ponad 25 tysięcy lat świetlnych. Do jej odnalezienia, jak do odnalezienia każdego obiektu zastosowano tradycyjny szukacz 6x30. Ku mojemu zdumieniu, nawet taka lunetka z 3 cm obiektywem zdolna była ukazać M13, co tylko ułatwiło jej obserwację, ale przede wszystkim pozwoliło na jej szybkie odnalezienie. W moim mieście o rozpoznaniu M13 w takim szukaczu mogłem zapomnieć. Obserwacja prowadzona była przy najmniejszym z dostępnych wówczas powiększeń (około 36 krotne). Przy zastosowanym powiększeniu uzyskano zatem pole widzenia około 1,3 stopnia kątowego. Do takiej gromady to wystarczająco dużo, skutkiem czego obiekt bez problemu dało się łatwo wycentrować w polu widzenia teleskopu i nacieszyć oczy jego światłem. No właśnie... jakie to było światło? Mówiąc najkrócej - nadzwyczaj jasne! Gromada ta stała się niezwykle wyrazista, do jej zauważenia nie potrzebne było stosowanie słynnej metody zerkania. Przy nieco dłuższym wpatrywaniu się w obiekt, na obrzeżach gromady stały się dostrzegalne jej pojedyncze gwiazdy. Zerkaniem można było dopatrzeć się więcej poszczególnych składników, nie mniej do wystarczająco dobrego widoku metodę tę można było sobie odpuścić. Widok M13 jak na 90 mm średnicy obiektyw był bardzo wyraźny i naprawdę dobry, wg mojej subiektywnej oceny przyznałbym za tę obserwację 4 na 6 punktów. W miejskich warunkach dopiero po zastosowaniu metody zerkania można było się dopatrywać kilku słabo widocznych poszczególnych gwiazd na obrzeżach gromady. Kolejny raz doświadczyłem jak bardzo sztuczne oświetlenie utrudnia obserwacje obiektów głębokiego nieba.

M31 - mieszane odczucia

Kolejny test, również z takim samym powiększeniem przeprowadzono na galaktyce Andromedy. Już gołym okiem, co jest krokiem na przód, dało się zerkaniem dostrzec pojaśnienie M31 wysoko nad północno-wschodnim horyzontem. Szukacz zdecydowanie pozwalał się przekonać o mgławicowej naturze tego obiektu, podobnie jak lornetka z tradycyjnym 10-krotnym powiększeniem i obiektywami 50 mm. To co pokazał długoogniskowy achromat było widokiem umiarkowanie dobrym. Ten obiekt z pewnością potrzebuje instrumentu o większym polu widzenia. W teleskopie dostępne było tylko 1,3 stopnia kątowego nieba, a zatem w polu widzenia mieściło się tylko jądro galaktyki i jego okolice. Sam obiekt zdecydowanie wyraźniejszy niż w miejskich warunkach, ale jasnością nie zaimponował tak bardzo jak M13, pomimo, że przewyższa tę gromadę o dwie wielkości gwiazdowe. Galaktyka jest  zdecydowanie widoczna i bezproblemowa w rozpoznaniu, nie mniej pozostaję przy swoim wcześniejszym zdaniu, że tak długoogniskowy achromat nie jest jakimś specjalnym sprzętem do M31. I tu kolejny raz w subiektywnym odczuciu przyznałbym najwyżej 3 punkty w sześciostopniowej skali.

Gromady otwarte wciąż zachwycają

Na zakończenie pora na inny typ obiektu głębokiego nieba. Mowa o gromadzie otwartej M39 położonej w obrębie gwiazdozbioru Łabędzia, oddalonej od nas o około 800 lat świetlnych i zbudowanej z 30-40 gwiazd (na jej tle oczywiście mrowie niepowiązanych gwiazd tła, jakby nie patrzeć to gęsty rejon Drogi Mlecznej). Przy obserwacji obiektu położonego tak wysoko, a znajdywał się niemalże w zenicie, długa tuba refraktora zmuszała do przyjmowania niezbyt ciekawych, tj. ciekawych, ale niezbyt wygodnych pozycji. Rozstawiony na maksymalną wysokość statyw (około 125 cm) wcale sprawy nie ułatwił. Tu były duże oczekiwania i oczekiwania te zostały zaspokojone. Gromada wyraźnie widoczna, mieszcząca się w pełnej krasie w polu widzenia teleskopu. Wszystkie jej składniki jasne i ostre. M39 w warunkach miejskich również była już obserwowana, jednak tak wyraźnego i kontrastowego obrazu jeszcze nie udało mi się uzyskać. Bardzo wdzięczny obiekt do obserwacji. 5 punktów na 6 możliwych nie jest tu wg mnie zawyżoną oceną. Przypuszczam, że gromada ta stanie się jednym z celów najbliższych spotkań obserwacyjnych, a jest tego z pewnością warta.

Podsumowując, moje odczucia co do typu obiektów do jakich jest stworzony ten teleskop po części się zmieniają. Celem nr 1 i najmocniejszą stroną takiego refraktora są oczywiście obiekty naszego Układu Słonecznego, z resztą z myślą o ich obserwacji w ten sprzęt się zaopatrzyłem. Chcąc jednak popatrzeć na dalsze obiekty rozmyte warto wiedzieć, które z nich są warte uwagi. Okazuje się, że bywa różnie. Gromada kulista M13 widoczna bardzo przyzwoicie pod ciemnym niebem, inny typ obiektu DS - galaktyka M31 także wyraźniejsza, choć tak długoogniskowy sprzęt nie jest w moim odczuciu idealny do jej obserwacji, z kolei gromady otwarte były i pozostają dobrą stroną takiego teleskopu. Zawsze stanowią one efektowne widoki, od których wzrok oderwać nie łatwo. Wkrótce zapewne kolejne testy, kto wie, być może podczas najbliższych wspólnych obserwacji...

Idź do: Testy Fraunhofera (4)

Komentarze