Sokolim okiem (7): Wiosna, ach to Ty!

Pierwszy dzień astronomicznej wiosny nakłonił mnie do małego podsumowania zakończonej przed kilkunastoma godzinami pory roku - pory roku u jednych wywołujących uśmiech i zadowolenie, u innych obrzydzenie, marudzenie i totalne skrzywienie gęby à la Clint Eastwood w filmach Sergio Leone. Do której grupy ja się zaliczam? To wyjdzie w praniu, ale na razie parę cyferek i porównań.

Pogodne dni i noce od początku roku do równonocy wiosennej (dane lokalne) w latach 2012-2016Aby nie było niejasności, od razu nadmieniam, że piszę o tym co miałem sam za oknem. Dane są lokalne, co się działo w innych regionach Polski mnie nie interesuje, może było bardziej znośnie, nie wiem... myślę, że wątpię. Dla mnie to była najbardziej pochmurna zima od trzech sezonów. Najmniej nocy obserwacyjnych od zimy 2012/2013. Pisząc to krótkie porównanie na pierwsze w tym roku 80 dni i nocy odnotowałem 20 dni pogodnych, z dominacją nieba bezchmurnego lub zachmurzonego w najwyżej umiarkowanym stopniu. Nocy z gwiazdami lub częściowo pochmurnych, w których obserwacje byłyby możliwe do dziś rok ten przyniósł w mojej okolicy 25. 1/4 wszystkich dotychczasowych dni w roku słoneczna, reszta to szarość, szarość i jeszcze raz szarość, gdzie zdawać by się mogło każdy kolejny dzień chciałby pobić poprzedni pod względem ponurej aury. Przed rokiem cyferki wyglądały znacznie korzystniej - 30 pogodnych dni, 35 pogodnych nocy. Rok 2014 do równonocy wiosennej dał mi 37 pogodnych dni, 39 pogodnych nocy, rok 2013 - 21 słonecznyh dni i 26 nocy z gwiazdami. Ostatni jaki mam pod ręką do porównania rok - 2012 - to 24 słoneczne dni i 28 gwiaździstych nocy od początku roku do równonocy wiosennej. Teraz mam nowy najgorszy wynik - pierwsze 80 dni roku 2016 przebiło dotychczasowego trzyletniego lidera.

Właściwie to co się dzisiejszego ranka skończyło można nazwać g... popierdółką, a nie zimą (gdy oceniam filmy, zwłaszcza mój najukochańszy gatunek - western gdy jestem nieusatysfakcjonowany też recenzuję krótko: gówno, nie western!). Nie wiem czy też to zauważyliście, ale tej zimy ani razu nie dostaliśmy się pod wpływ porządnego wyżu czy to rosyjskiego, skandynawskiego czy syberyjskiego, kiedy to w poprzednich zimach wielokrotnie przekraczaliśmy ciśnienie 1040 hPa, czasem i 1050 hPa, kiedy to przed nadejściem takiego wyżu nasypało nam więcej białego puchu, w ciągu dnia obserwowaliśmy mrozy kilkunastostopniowe i dzień w dzień krystalicznie czyste błękitne niebo, noce zaś czarne z tysiącami pięknie iskrzących się punkcików stanowiących najefektowniejsze w roku gwiazdozbiory. I jak taki wyż się u nas zadomowiał to potrafił pobyć z nami nawet i dwa tygodnie, jeśli nie lepiej. Ludzie może narzekali na mrozy, kierowcy na śnieg, ale ilość słonecznych chwil, które napełniają człowieka zupełnie innym humorem, niż ta tegoroczna szarość, wszystko wynagradzały. Nie mówiąc o miłośnikach spacerów w takim zdrowym mroźnym klimacie, fotografów przyrody zawsze potrafiących takie warunki umiejętnie wykorzystać czy wreszcie miłośników astronomii, kiedy to w bardzo mroźnych nocach pod bezchmurnym niebem rozpoczynało się conocne szaleństwo z gwiazdami i gdy maratony takie trwały nieustannie przez znaczną część miesiąca. Teraz tego nie doświadczyliśmy.

Oriona od przesilenia zimowego widziałem może z 10 razy, głównie wracając z pracy, nie mówiąc już o tym ile razy przyjrzałem się obiektom w nim widocznych, bo tu wynik byłby jeszcze gorszy. Zima od początku do końca była niezdecydowana, dając nam najwyżej 2 tygodnie aury w połowie stycznia, którą od biedy można nazwać zimową. Pogoda nie mogła na ogół się zdecydować czy ma dać zimę w pełnym tego słowa znaczeniu, czy może jakąś niewydarzoną jesień, czy jak ostatnio jakieś udawane przedwiośnie.

To czemu nie mam problemu z pożegnaniem się z zimą 2015/2016 to także ilość infekcji, które dotykały mnie jak i wielu, wokół których się obracam. Tak jak przez wiele lat, nawet nie napiszę ile konkretnie bo zwyczajnie nie pamiętam, zimą obojętnie jakie one by nie były, wredne choróbska się mnie nie imały, tak w tym roku tylko podczas zimy dopadły mnie trzy uciążliwe przeziębienia i jeden raz grypa w połowie lutego, kiedy to zostałem rozłożony na łopatki przez wirusa najbardziej od chyba kilkunastu lat. Wiele w tym zasługi u naszej aury, która zamiast jak przystało na zimę - przynieść porządne mrozy, wytępić całe te choróbska, bawiła się w udawaną jasień czy kapryśną wiosnę co rusz przynosząc pogodę mokrą i wietrzną. No, ale jako, że w przyrodzie nic nie ginie i bilans musi wyjść na zero, natura w zimowych miesiącach postanowiła dać nam mnóstwo pochmurnej aury z opadami, co by odrobić zaległości za ostatnie suche lato, po którym miałem jak i pewnie wielu z Was możliwość przespacerowania się po piaszczystym dnie Wisły na środku jej koryta.

Lubię zimę, nawet uwielbiam, ale taką gdy mamy dużo białego puchu, temperaturę kilka stopni poniżej zera, z Polską w strefie suchego, bezwietrznego, słonecznego wyżu - to mi odpowiada, człowiek zawsze może zrobić z siebie cebulkę dodając kolejne warstwy ubrania i kalesonów by nie zmarznąć a i ogólna aura jest wtedy mniej chorobotwórcza niż zima cieplejsza jak właśnie zakończona, za to z deszczowymi i wietrznymi dniami. Apropos cebulki - możliwość ubrania się tą metodą przy silnych mrozach zawsze przytaczam jako wyższość takiej pogody nad letnimi upałami, bo o ile zimą człowiek może sobie dogodzić ubierając kolejne warstwy ubrania i zapewnić sobie miłe ciepło, o tyle gdy żar leje się z nieba zrzucić ubranie można tylko do pewnego stopnia, bo inaczej można się stać bohaterem zdjęć jakiegoś magazynu dla nudystów - a i nawet jak zrzucić tyle co potrzeba to i tak nie zapewnia to odpowiedniego komfortu. Ale takiej jak obecnie zimy nie znoszę. Do kitu z taką zimą, czas na słoneczną wiosnę.

I właśnie w pierwszy dzień wiosny - zupełnie jak gdyby z dokładnością szwajcarskich zegarków - na wysokiej akacji tuż za moim oknem sroki rozpoczęły budowę gniazda, co na dzisiejsze rozpoczęcie dnia, na dodatek ładnie się złożyło że i to Niedziela Palmowa, było najbardziej napełniającym mnie optymizmem widokiem. Ta sama parka co każdego roku, to samo drzewo, i prawie zawsze to samo miejsce gniazda. Wiosna, wiosna, wiosna ach to Ty! śpiewał nieodżałowany Marek Grechuta. Wprawdzie może niezbyt wiele tej wiosny jeszcze widać, ale tak podśpiewywać już sobie spokojnie możemy, wszak świadomość, że już ją naprawdę mamy w połączeniu z każdym najdrobniejszym jej zwiastunem, choćby w postaci ptaków budujących gniazda, bardzo poprawia humor. Dobrego Wielkiego Tygodnia.



Bądź na bieżąco ze zjawiskami astronomicznymi i zapleczem amatora astronomii - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku lub GooglePlus.

Komentarze

  1. "(...), bo o ile zimą człowiek może sobie dogodzić ubierając kolejne warstwy ubrania (...)"
    Ubierając te warstwy ubrania w co? Jeśli wolno zapytać.
    Ja się nie czepiam, a i do grammar-nazi nie należę, ale błędy logiczne mnie wytrącają z czytelniczej równowagi. Tym bardziej, że mi się tego bloga bardzo dobrze czyta.
    I proszę się tutaj nie zasłaniać małopolskimi regionalizmami. To że się kiedyś, gdzieś, jakiś błąd rozpowszechnił, nie oznacza, że należy go powielać.
    Serdecznie pozdrawiam,
    Logic-nazi ;P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grammar nazi? Aż musiałem wyszperać w sieci co to znowu za zwierz. Tak więc... może i nie jesteś, ale co najmniej tak brzmisz. Naprawdę, dekonspiracja.
      Ale dziękuję za zwrócenie uwagi, zawsze doceniam konstruktywne komenatrze, pouczające, wychwytujące jedno zdanie i w których nie starczyło już miejsca bądź woli na odniesienie się do sedna tekstu.

      Również serdecznie pozdrawiam i proszę ubierać się na cebulkę w silne mrozy. Ewentualnie przyodziać kilka warstw ubrania.

      Usuń
    2. Możliwe, że tak brzmię, ale nie lubię kiedy dobry tekst jest psuty takimi rzeczami.

      Co do „odnoszenia się do sedna tekstu”, to skoro nie mam nic do dodania czy też skomentowania, to po co mam cokolwiek pisać? Zgłaszam tylko błąd. Reszta jest cacy.
      No chyba, że chce Pan przeczytać mało konstruktywny komentarz mówiący tylko, że mi się podoba ;).

      A cebulka to nie jest właśnie kilka warstw?

      Usuń
    3. Nie nie, ja krytykę bardzo doceniam, gdy strzelałem tu jakieś gafy to dziękowałem za każde wskazanie błędu i to się nie zmieni - tyle, że inaczej reaguję na normalne poinformowanie o takim fakcie, a inaczej - właściwie zawsze sarkastycznie gdy ma ono jakiś moralizatorski ton gdzie poza krytyką można odnieść wrażenie jakiegoś odgórnego traktowania adresata, a krytyk staje się jakimś przesłuchującym. Jeśli poza wskazaniem błędu nie ma się nic do dodania (nic złego zresztą) po prostu warto napisać to tak by na dzień dobry nie zrażać do siebie rozmówcy.

      Tak, cebulka i kilka warstw to to samo. Kolega na blogu chyba jednak od niedawna, bo w podobnie żartobliwym tonie pisuję tu od siedmiu lat. Coś jak "przeprowadźcie obserwację zaraz po weekendzie, ewentualnie w poniedziałek" bądź "wskaż swojego ulubionego bohatera serialowego i uzasadnij dlaczego to Sokole Oko" ;-) Nie miałem czytelników, którzy by traktowali podobne fragmenty zupełnie serio. Jeśli komuś takie wstawki nie odpowiadają, no to już trudno, piszę tu podobnie od początku - choć zabiegów takich staram się unikać w bardziej fachowych wpisach, ten powyższy jak to zawsze z felietonami od początku miał być przede wszystkim na rozluźnienie i nic więcej. No, ale generalnie pokój! ;-)

      Usuń
    4. Ależ żadnego moralizatorstwa nie uprawiam. Raczej uciszam ewentualny atak. Źle zostałem zrozumiany.

      I tak, ja tu raptem od kilku dni. Znajoma mnie posadziła i mnie wciągnęło.
      Możliwe, że takie kwiatki gdzieś się pojawiają w formie żartu, ale tutaj to wyglądało całkiem poważnie, dlatego zareagowałem. Tym bardziej, że mnie ten błąd bodzie jak to cho***e „przynajmniej” zastępowane przez „bynajmniej”. Gorzej, że z tym ubieraniem mało kto walczy. Jakkolwiek by to nie brzmiało i mogło się zakończyć ;).
      Znajomą rozbawiło od razu to co Pan napisał o cebulce i warstwach. Że też tego nie zrozumiałem. Przecież i mi się zdarza tak żartować.

      Dziękuję za wyjaśnienie i przepraszam za ton tamtego posta. Naprawdę nie chciałem tak zabrzmieć. Ten błąd mnie niestety bardzo denerwuje, i to pewnie efekt.

      A teraz wracam do siebie, nim mnie owa znajoma zamorduje kubkiem po kawie, bo chciała iść spać, a ja wyjść jakoś od niej nie mogę ;).
      Nawet nie będę wspominał co mi żona zrobi...

      Pozdrawiam!
      Nowy, anonimowy, czytelnik.

      Usuń
  2. Przez lata człowiek się przyzwyczaił do tego, że w naszym klimacie jesień, ale też spora część zimy, to pora ponura, nie nastrajająca optymistycznie, na pewno nie sprzyjająca obserwacjom. Ale odniosłem wrażenie, że ostatnie miesiące były rekordowe pod tym względem. Jak widać obiektywny pomiar to potwierdza. Co prawda dotyczył innego miejsca, w którym pogoda danego dnia może się różnić diametralnie, ale w statystyce kwartalnej takie różnice miejsca tracą na znaczeniu.
    Prawda jest taka, że po okresie przyjaznej aury, w dodatku obfitującym w różne atrakcje, znaleźliśmy się w astronomicznej czarnej du..e.
    Mam tylko nadzieję, że do czasu tranzytu fortuna się odwróci do nas przodem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zauważyłem, że wiele osób minioną zimę odebrało jako bardzo ponurą, nawet jak na nasze warunki, w których pochmurne zimowe miesiące nie są właśnie nowością. Dzisiejsze Słonko, bezchmurne niebo i człowiek od razu ma inny humor. W poprzednich sezonach gdy początki roku bywały takie pochmurne jak w tym bieżącym, pogoda wyraźnie nadrabiała niedobór słonecznych dni podczas wiosny, najbardziej intensywnie w kwietniu i maju - oby tak było i tym razem.

      Usuń
  3. Ponieważ od grudnia siedzę w domu to stwierdzam że te ostatnie 3 miesiące były wyjątkowo niesprzyjające obserwacjom. Może z 5 nocy było pogodnych. Może 6 kwietnia dopisze kiedy będzie dzienne zakrycie Wenus, bo o te nocne to w PL chyba raz na 20-40 lat. Pozdrawiam TW Majdo

    Poresztą wyliczenia pana Wilanda.
    http://www.astrojawil.pl/wenus_88.htm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj przy rodzinnych pogawędkach przy świątecznym stole specjalnie wszedłem na ten temat i też usłyszałem takie opinie bez względu na lokalizację. Było pochmurno, naprawdę było...

      Usuń

Prześlij komentarz

Zainteresował Ciebie wpis? Masz własne spostrzeżenia? Chcesz dołączyć do dyskusji lub rozpocząć nową? Śmiało! :-)
Jak możesz zostawić komentarz? - Instrukcja
Pamiętaj o Polityce komentarzy

W komentarzach możesz stosować podstawowe tagi HTML w znacznikach <> jak b, i, a href="link"