Niebo na celowniku. Wywiad dla magazynu edukacyjnego Cogito

Ósmy rok działalności bloga zostaje otwarty tekstem, o charakterze jakiego do tej pory jeszcze nigdy tutaj nie było. Jako dodatek do poprzedniego urodzinowego wpisu zapraszam Was na wywiad, jakiego pewien czas temu miałem przyjemność udzielić dla ukazującego się od ponad 20 lat edukacyjnego magazynu Cogito kierowanego głownie do młodzieży maturalnej. W rozmowie o początkach pasji, aktywności polskich miłośników astronomii m.in. podczas zlotów organizowanych pod niebem gwiaździstym, o trudach obserwacji z terenów miejskich, które wbrew niektórym opiniom także bywają wartościowe, o rzeczach ważniejszych niż lornetka czy teleskop, o astroturystyce czy o nabywaniu pierwszego sprzętu optycznego, co bywa przyczyną różnorodnych bitew toczonych na internetowych forach astronomicznych. 


Jak to się stało, że zainteresował się Pan astronomią?

To astronomiczne domino uruchomił mój tata, który pewnego razu pożyczył od swojego kolegi z pracy lornetkę. Lornetka, jak to nazywam standardowa - dziesięciokrotne powiększenie, obiektywy po 50 mm - najczęściej stosowany przez miłośników astronomii model, choć producentów mamy wielu. I kiedy pojawiła się w domu ta lornetka, zainteresowanie astronomią ruszyło. Tak się akurat złożyło, że było to zimą i jakiś czas po Świętach Bożego Narodzenia dostaliśmy się pod wpływ silnego układu wysokiego ciśnienia, który na długo rozpogodził w Polsce dni i noce, miałem więc możliwość prowadzenia prostych, choć bardzo emocjonujących dla mnie obserwacji Księżyca zmierzającego do pełni w bardzo regularny sposób. Właśnie apropos pełni - zawsze się śmieję, że po tym też można poznać początkującego astronoma amatora - że zaczyna się cieszyć, kiedy nadchodzi pełnia, bo Księżyc będzie dobrze widoczny. A że będzie rozświetlać całe niebo, że inne obiekty będą słabiej widoczne, że sama tarcza będzie mało plastyczna i oślepiająca to już tam szczegół, ważne że idzie pełnia - najgorszy w miesiącu okres na obserwacje naszego satelity.

No, ale że początkujący nie ma tej wiedzy i świadomości, którą nabywa się później, pełnia w żadnym razie mi nie przeszkadzała, wieczór za wieczorem brałem Księżyc na celownik, a nie posiadawszy statywu obserwowałem "z ręki" albo umieszczałem ją na wszystkim, co mogło statyw zastąpić - parapet, grzbiet grubej książki czy nawet tekturowe rolki po papierowych ręcznikach kuchennych, cokolwiek co mogło zapewnić stabilny obraz. I tak oddając się jednego wieczoru długiej obserwacji Księżyca na około 3-4 doby przed pełnią, przyszła kolejna, i jeszcze jedna, i jeszcze następna. Tylko na przyglądaniu się zmianom wyglądu Srebrnego Globu, dostrzeganiu coraz to nowych zestawów kraterów innych każdego wieczoru, nowych pasm górskich czy innych wyraźniejszych tworów, które lornetka była w stanie ukazać, minął mi praktycznie cały miesiąc. Bardzo dużo pogodnych nocy pozwalało praktycznie każdego wieczoru brać lornetkę w dłoń i przyglądać się zmianom faz Księżyca. Jeszcze wtedy miałem w nosie resztę obiektów. Lornetka 10x50 plus Księżyc - tak wyglądał pierwszy miesiąc moich regularnych obserwacji, który zapoczątkował pasję trwającą po dziś.


Co było potem?

Po kilku tygodniach mieliśmy już własną lornetkę, a do niej pierwszy atlas nieba, który stał się dla mnie codzienną lekturą obowiązkową i obserwacje zaczęły stawać się coraz bardziej urozmaicane - na cel brane były jasne planety akurat widoczne, zwłaszcza Jowisz dawał wielką radochę gdy mogłem obserwować każdej nocy odmienne położenie jego czterech księżyców galileuszowych, czy Wenus, której fazy, zwłaszcza sierp także jesteśmy w stanie takim sprzętem dostrzec; pojawiły się obserwacje gwiazd, jaśniejszych gromad gwiazdowych, plam słonecznych, wyczekiwanie na roje meteorów czy koniunkcje Księżyca z planetami, którym zawsze lubiłem i lubię się przyglądać. Coś niepozornego, zwykła lornetka skierowana na najprostszy do obserwacji obiekt, zamieniło się niepostrzeżenie w bardzo interesujące i często widowiskowe obserwacje z atlasem w ręce, których największą zaletą była systematyczność. Zanim nabyłem teleskop, spędziłem ponad dwa lata na regularnej obserwacji wszelkich obiektów, które lornetka jest w stanie ukazać, a nad głową dwukrotnie przetoczyło mi się całe niebo, które z naszej szerokości geograficznej możemy dostrzec, dzięki czemu kluczowa w takich obserwacjach orientacja na niebie stała się opanowana.

Z takich też względów włos mi się zawsze jeży na głowie gdy czytam opinie, często zdawać by się mogło doświadczonych miłośników astronomii, którzy początkującym pytających na forach o zakup pierwszej optyki do obserwacji nieba, odradzają lornetki nazywając je przeżytkami i twierdząc, że teleskop to konieczność na start. Z drugiej strony rozumiem, że ludzie są różni i nie każdy musi zaczynać w jednakowy sposób. To od adepta, jego oczekiwań i podejścia do tego hobby zależy najwięcej, nie od sprzętu czy zasobności portfela.


Czy liczba osób zainteresowanych obserwacją nieba wrasta?

Żadnych informacji w liczbach tutaj nie rzucę, bo nigdy dokładnie się temu nie próbowałem przyglądać, ale sądząc po aktywności na forach, na których także się udzielam, czy ilości zlotów - czy to bardziej regionalnych czy ogólnopolskich, widać, że na Pana pytanie należałoby odpowiedzieć twierdząco. Wydaje mi się, że duża, o ile nie największa w tym zasługa bardzo ułatwionego dostępu do informacji. Mamy czasopisma popularnonaukowe, w tym stricte astronomiczne: nieśmiertelną "Uranię", kwartalnik "Vademecum miłośnika astronomii" czy młodziutką "Astronomię", częste wzmianki o astronomii w innych tytułach popularyzujących nauki, jest i przede wszystkim Internet, którego rozrastające się szybko zasoby sprawiają, że o wszystkim co z tą pasją związane ludzie dowiadują się bardzo szybko i bardzo łatwo; co ważne dowiadują się o tym nie tylko ci, którzy już są pasjonatami, ale i reszta, która bardzo często w ten sposób - od zasłyszenia bądź przeczytania czegoś co dotyczy wydarzeń ze świata astronomii, np. jakichś rzadkich efektownych zjawisk, które będzie można dostrzec na niebie, zaczyna zagłębiać się w temat i zainteresowanie rusza - czasem drobnymi kroczkami, czasem z kopyta.

Od lat mamy kilka for ogólnopolskich, gdzie miłośnicy astronomii dyskutują o sprzęcie, dokonanych obserwacjach, wspierają nowych adeptów pytających o konkretne porady czy też wykorzystują takie fora do organizacji zlotów. Na jakie forum by się nie zajrzało, zawsze widać, że dzieje się coś nowego i że dołączają nowi zainteresowani.


Gdzie najczęściej mieszkają amatorzy astronomowie? Czy mieszkanie w wielkim mieście bardzo utrudnia obserwację nieba?

Jeśli chodzi o tereny zamieszkania przez miłośników astronomii, od zawsze mamy tu ogromne zróżnicowanie. Nie każdy może niestety liczyć na dostęp do prawdziwie ciemnego, niezaświetlonego nieba każdej nocy - ogromna rzesza pasjonatów zamieszkuje tereny miejskie, co wiąże się ze znacznym ograniczeniem możliwości w obserwacjach. Sztuczne oświetlenie ulic czy budynków mimo, że bardzo potrzebne, dla bezpieczeństwa czy komfortu poruszania się, bardzo często nie spełnia należycie swojego celu, między innymi z uwagi na stosowanie nieodpowiednich rodzajów latarni, które zamiast oświetlać konkretny obszar ulicy, ogromną ilość światła emitują w górę. Można się śmiać, ale powiedzenie, że najciemniej jest po latarnią, nie jest takie oderwane od rzeczywistości jakby się mogło wydawać.

Wielu ludzi, także tych chcących rozpocząć przygodę z obserwacjami astronomicznymi, nie zdaje sobie sprawy z wagi problemu jakim jest sztuczne zaświetlenie nieba. Decydując się na lornetkę czy teleskop i widząc w mieście kilkanaście gwiazd w pogodną noc, są przekonani, że jest to dobra widoczność, że żaden problem zaświetlenia nie istnieje, że nic tylko rozstawiać się ze sprzętem i działać - bywałem na forach świadkiem takich relacji. Ale my tracimy ciemne niebo. Ludzie nie wiedzą czym jest naturalnie ciemne niebo, wolne od zaświetlenia i wszelkich efektów ludzkiej działalności. Wielu nowicjuszy pytających o pierwszy sprzęt do obserwacji nie widziało na własne oczy Drogi Mlecznej, co najwyżej na zdjęciach dostępnych w Internecie, nie wspominając już o takich fenomenach jak światło zodiakalne czy przeciwblask, będących cechami naprawdę idealnie ciemnego nieba. Mając nad głową parę gwiazd na krzyż na pozornie czarnym niebie bywają przekonani, że posiadają nie najgorsze warunki obserwacyjne. Gdyby jednak zestawić do porównania jakość nieba miejskiego z tym wiejskim - choć znowu wieś wsi nie równa - szybko można pojąć, że porównywanie to nie miałoby sensu. Pozornie jedno i to samo, ale w praktyce byłyby to dwa kompletnie rożne nieba. Do tego pierwszego - miejskiego, wielu nie chce już wracać po ujrzeniu na własne oczy oszałamiającego piękna jakie skrywa się nocami nad naszymi głowami na prawdziwych odludziach, dlatego bardzo często uciekają samochodem ze swoim oprzyrządowaniem poza regiony miejskie i dopiero gdy efekty zaświetlenia przestają być odczuwalne lub przynajmniej dostatecznie zmniejszone, przystępują do akcji. Pasjonatów zamieszkujących dobre pod kątem prowadzenia obserwacji tereny wiejskie problem zaświetlenia nieba na razie nie dotyczy, przynajmniej nie na taką skalę jak pechowców z miast, chociaż rozbudowujące się wsie i postępująca urbanizacja coraz częściej dają się we znaki i tym amatorom, którzy dotąd powodów do narzekania nie mieli.

Z drugiej strony warto zaznaczyć, że i na terenach miejskich z powodzeniem można prowadzić obserwacje nieba, tyle tylko, że z ograniczoną pulą dostępnych obiektów - w kontekście pierwszego pytania dodam teraz, że i mi pierwsze dwa lata z obserwacjami lornetkowymi upłynęły pod dalekim od ideału niebem. Zaczynając w ten sposób będzie trudniej, ale nie będziemy mieli problemu z obserwacjami planet i Księżyca, jaśniejszych gromad gwiazdowych wliczanych już do tzw. obiektów głębokiego nieba, układów wielokrotnych gwiazd, koniunkcji, sporadycznie pojawiających się jasnych komet czy zaćmień Słońca, po wyposażeniu się w filtr słoneczny zakładany na obiektyw, lornetki czy teleskopu, którego koszt zamyka się w śmiesznych kilkunastu złotych. Najjaśniejsze ciała naszego Układu Słonecznego to wcale nie gorszy cel obserwacji astronomicznych od obiektów głębokiego nieba. Tych drugich jest wprawdzie nieporównywalnie więcej, ale poza odpowiednio dużymi teleskopami wymagają właśnie dodatkowo ucieczki obserwatora pod niezaświetlone niebo.


Czy w Polsce są organizowane wspólne zbiorowe obserwacje nieba? Czy są tzw. miejsca kultowe, wyjątkowe, w których najlepiej obserwuje się niebo?

Jak najbardziej. Miłośnicy astronomii przeważnie wykorzystują do tego celu wspomniane fora internetowe. To były i są idealne narzędzia do organizacji zlotów regionalnych czy ogólnopolskich. Informacje o wszelkich kwestiach organizacyjnych zawsze pojawiają się z dużym wyprzedzeniem i w skali roku naprawdę jest z czego wybierać. Od lat powtarzane są co roku zloty ogólnopolskie, ale niezależnie od lokalizacji, w której mieszkamy możemy też dołączyć do zlotów regionalnych, a niekiedy wręcz zwykłych spotkań po kilku-kilkunastu amatorów, którzy często organizują wspólne obserwacje w jakąś konkretną noc - w forumowych wątkach o takich lokalnych zlotach rzadko kiedy nic się nie dzieje.

Największym rarytasem są jednak zloty ogólnopolskie, zwłaszcza te, które są organizowane w Bieszczadach. W tym regionie Polski mamy najdogodniejsze warunki do przeprowadzania takich spędów astronomów amatorów z całego kraju. Czysta, piękna przyroda z marginalnym odczuwaniem działalności człowieka i najciemniejszym w kraju niebem. Dodatkowo fakt, że jest to południe kraju sprawia, że nie tylko znajdujemy się wyżej nad poziomem morza, co rzutuje na lepszą przejrzystość, ale daje też dostęp do nieco bardziej wysuniętych ku południu obiektów astronomicznych, których z północnych zakątków Polski dostrzec się nie da. Mogłoby się wydawać, że dużych rozbieżności tu nie będzie, ale jednak te kilka stopni różnicy w szerokości geograficznej swoje robi. Zloty astronomiczne to oczywiście nie tylko słynne bieszczadzkie niebo.

Najstarszym na tym polu pozostaje OZMA (Ogólnopolski Zlot Miłośników Astronomii) organizowana co roku w innej lokalizacji, choć najczęściej w macierzystych Niedźwiadach nieopodal Bydgoszczy, realizowana przez Pałucko-Pomorskie Stowarzyszenie Astronomiczno-Ekologiczne "Grupa Lokalna". Od paru lat istnieją też zloty w Toruniu czy Zatomiu, organizowane są też wyprawy pozakrajowe na ważne i pewne w kalendarzu zjawiska astronomiczne jak całkowite zaćmienia Słońca czy też te nieprzewidywalne jak choćby zorze polarne. Tak więc czy to w skali regionalnej, czy ogólnopolskiej, czy nawet z perspektywą wycieczek pozakrajowych, każdy tutaj może coś dla siebie znaleźć.

Warto też wspomnieć o powstających - na razie niestety bardzo opornie - parkach ciemnego nieba w ramach raczkującej astroturystyki. Mówiąc najkrócej są to obszary, na terenie, których panuje rygorystyczna ochrona ciemności przed rosnącym zaświetleniem nieba. Nie możemy jako Polska poszczycić się dużą ilością takich parków, ale od czegoś trzeba zacząć. Mamy Izerski Park Ciemnego Nieba położony w paśmie pięknych Gór Izerskich w Sudetach, no i nieco młodszy Park Gwiezdnego Nieba "Bieszczady" . Tyle się mówi o ekologii, o konieczności ochrony środowiska, wyznaczane są obszary Natura 2000, m.in. w celu ochrony zagrożonych gatunków roślin czy zwierząt, a tak rzadko akcentuje się konieczność ochrony ciemnego nieba też przecież stanowiącego nierozłączny element środowiska wolnego od szkodliwych efektów działalności człowieka. Chciałbym aby tego typu parków powstawało coraz więcej, ale niestety póki co astroturystyka w Polsce pozostaje bardzo niszowa.



Panuje opinia, że sprzęt do obserwacji nieba jest drogi. Czy to prawda?

Miło, że takie pytanie padło, zawsze jest to świetna okazja do obalania szkodliwych mitów mówiących, że bez grubego portfela nie ma sensu zaczynać zmagań z niebem gwiaździstym. Że teleskop i to drogi, to konieczność. Że "jakąś tam lornetką to sobie ptaszki co najwyżej pooglądasz" - takie kwiatki niestety pojawiają się od czasu do czasu również na forach astronomicznych. Ktoś, kto usłyszy czy przeczyta coś podobnego, co na poczekaniu nie zostanie zdementowane, jest gotów w takie powtarzane frazesy uwierzyć i się zrazić zanim nawet zainteresowanie obserwacjami zdąży się uwidocznić. Rzeczywiście, rzadko kiedy od początkujących czy jeszcze niezainteresowanych astronomią można usłyszeć, że są świadomi iż nie muszą posiadać kokosów aby móc rozpocząć przygodę z astronomią. Gdy to słyszą przeważnie pierwszą reakcją są duże oczy, zdziwienie. Zdziwienie, że ktoś zapewnia, że z niewygórowanym budżetem można sobie sprawić nie najgorszy sprzęt na początek; zdziwienie, że upatrzony sprzęt za dajmy na to 3000 PLN można na początek zastąpić sprzętem za jedno zero mniej czy zdziwienie, gdy ktoś powie, że teleskop nie jest tu wcale obowiązkową optyką. Są szczęśliwie pasjonaci, którzy takie mity obalają, sam zresztą również staram się podobne krzywdzące stereotypy ukazywać jako niemające wiele wspólnego z prawdą.

Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że bardziej niż odpowiednio grubego portfela potencjalny kandydat na miłośnika astronomii powinien raczej posiadać w sobie dostatecznie głębokie pokłady... cierpliwości. Mam tu na myśli przede wszystkim kwestię warunków pogodowych z jakimi mamy do czynienia w naszym kraju, warunków, które wielokrotnie potrafią wystawić pasjonata obserwacji nieba na próbę - zwłaszcza kiedy oczekujemy na zjawiska większej rangi, efektowne lecz rzadziej powtarzalne.

Nie raz i nie dwa bywały już przypadki, że amatorzy, którym udało się skompletować naprawdę porządne zestawy obserwacyjne czy astrofotograficzne za trzy czy nawet czterocyfrowe sumy, po jakimś czasie pozbywali się wszystkiego na forumowych giełdach jako powód sprzedaży podając nic innego jak właśnie zrezygnowanie z powodu marnowania się sprzętu, niewykorzystywanego dzięki nader często kapryśnej pogodzie. Nie zawsze podobne historie kończyły się tak pesymistycznie, ale bywały i przypadki, że dochodziło wręcz do porzucenia tego hobby. Dlatego tu znowu powtórzę to o czym wspomniałem wcześniej - to od adepta, jego oczekiwań i podejścia do tego hobby zależy najwięcej.


Jaki zestaw dla przeciętnego początkującego amatora by Pan polecił? 

Co można by polecić początkującemu amatorowi jest sprawą dyskusyjną i uzależnioną od oczekiwań takiej osoby, tego czy miała już jakąkolwiek styczność z obserwacjami nieba, jak z jej orientacją wśród gwiazd, a także takich kwestii jak lokalizacja, z której najczęściej będą prowadzone obserwacje, jeśli miasto czy będzie to np. ogród, balkon czy taras, jeśli wieś to jaka, jak daleko położona za miastem, jakim obiektom chciałaby się taka osoba szczególnie przyjrzeć, czy sprzęt powinien być mobilny czy gabaryty nie mają znaczenia, czy wreszcie ten nieszczęsny budżet, na jaki można sobie pozwolić. Nie ma tu jedynej słusznej drogi, drogi uniwersalnej, która dobrze by się sprawdziła u każdego nowicjusza. Lornetka nie zastąpi teleskopu, teleskop nie zastąpi lornetki.

Jeśli z obserwacjami nieba nie miało się wiele do czynienia, w przeważającej liczbie przypadków proponuję rozwiązanie, które i mnie doprowadziło do sytuacji, w której bez tej pasji nie da się żyć - to jest zaopatrzenie się w przyzwoitej jakości lornetkę wielkości 7x50 czy 10x50 - często użytkowane i polecane są Nikony lub Delta Optical Entry - znacznie zwiększy się ilość dostrzegalnych gwiazd, a powiększenie wciąż powinno być komfortowe dla obserwacji bez statywu. Lornetkę taką warto wzbogacić o choćby prosty atlas nieba, który będzie stanowił cenne źródło podstawowych informacji, uczył orientacji wśród gwiazd i dawał potężnego kopniaka wyobraźni, gdy obserwując dany obiekt będziemy chłonąć jednocześnie informacje na jego temat - a aby chłonąć te informacje na miejscu, warto też zaopatrzyć się w prostą latarkę czołową, koniecznie z możliwością świecenia światłem czerwonym, ponieważ nie będzie ono psuło naszej adaptacji do ciemności, ale jednocześnie umożliwiało majstrowanie przy sprzęcie czy odczyt informacji z atlasu, który pod ręką być powinien na każdym takim wypadzie w teren.

Chłonąc takie informacje na żywo w trakcie obserwacji, zaczyna się dziać coś co najbardziej lubię: wyobraźnia szaleje, serducho bije jak oszalałe, a ledwo widoczna, niepozorna szara mgiełka będąca odległą mgławicą staje się dla nas w jednej chwili obiektem wywołującym opad szczęki i grymas twarzy, który w najgorszym razie wyraża coś na kształt zachwytu totalnego. Dlatego tak ważna jest moim zdaniem obserwacja z pełną świadomością, z wiedzą na co spoglądamy, ponieważ dla kogoś spragnionego jedynie efektownych widoków nastawiającego się na zwykłe patrzenie dla patrzenia - nawet teleskop za kilka tysięcy złotych może okazać się niewystarczający.

Takie połączenie przyzwoitej lornetki i atlasu zamykające się w około 300-350 złotych warto uzupełnić sobie również jakimś komputerowym programem astronomicznym typu mapa nieba, aby nie tylko rozbudować sobie możliwości orientacji wśród gwiazd jakie daje atlas w wydaniu tradycyjnym, ale też by mieć możliwość symulowania widoku nieba w ustalonej przez nas lokalizacji o dowolnym terminie w celu wyznaczania sobie listy zjawisk i obiektów astronomicznych, którym warto byłoby się przyjrzeć. Prym tutaj wiedzie popularny symulator Stellarium, będący dość rozbudowanym i jednocześnie w pełni darmowym programem, dającym bardzo realistyczny obraz nieba. To co w dobie dzisiejszych technologii kluczowe - istnieje również darmowa wersja tej jak i podobnych aplikacji na telefony z systemem Android; na inne systemy operacyjne w telefonach także znajdziemy sporo tego typu programów. Na start obserwacji polecić można jeszcze prostą, ale dającą wiele przyjemności z użytkowania aplikację ISS Detector na telefony, która ustali dla naszej lokalizacji harmonogram widocznych przelotów Międzynarodowej Stacji Kosmicznej czy innych satelitów i o przelotach których będzie nas odpowiednio wcześniej alarmowała. Tego typu obserwacje również z powodzeniem przeprowadzimy gołym okiem lub lornetkami, niezależnie od tego czy będziemy obserwować z terenów miejskich czy spod wiejskiego, niezaświetlonego nieba.

Podsumowując, nie chciałbym tu wskazywać jednej drogi, którą powinien iść każdy początkujący. Wybór sprzętu obserwacyjnego, zwłaszcza tego pierwszego, to bardzo indywidualna kwestia, rodząca zawsze żywe dyskusje na forach i niekończące się batalie między zwolennikami tradycyjnego zaczynania tej przygody, a tymi odrzucającymi najprostsze rozwiązania i sugerującymi od razu uderzenie z kopyta i rozpoczęcie od teleskopu. I wydaje mi się, że to już się chyba nie zmieni, ponieważ każdy zaczynał inaczej i zawsze będzie nieco bardziej forował drogę, którą sam przebył, od tej, której nie doświadczył. Nie dlatego, że "moja racja jest mojsza niż Twojsza", ale dlatego, że to już coś sprawdzonego, coś co dało dobry rezultat - trwającą po dziś pasję - każdy chce bowiem doradzić początkującemu jak najlepiej i to jest element wspólny wszystkich dyskusji na forach, nawet gdy przybierają one ostrzejsze formy. Ja zresztą również przyznaję uczciwie, że foruję scenariusz, który sam przeszedłem - nie wiem bowiem, czy gdybym zaczął od teleskopu i dostał od razu wszystko na talerzu, trwałbym w tej pasji do dziś czy może szybko bym się nacieszył efektownymi widokami i porzucił to hobby na rzecz czegoś innego. Stało się jednak tak, a nie inaczej i tego nie żałuję. Z drugiej strony nie potrafiłbym dziś doradzić nowicjuszowi lornetki, gdyby ten posiadając budżet na sensowny teleskop poinformował, że mieszka pod czarnym jak smoła pozamiejskim niebem - są przypadki, gdzie warto od razu przywalić w nocne niebo z grubej rury - i to dosłownie!


Proszę podać przykład zestawu, która służy do obserwacji nieba, połączanego np. z komputerem.

Myśląc o jakichś podstawowych rozwiązaniach, nie ma tu teoretycznie wyższej filozofii. Zaopatrzywszy się w dowolny teleskop, najlepiej z montażem paralaktycznym, który pozwoli na łatwiejsze śledzenie obiektu, a który może zostać rozbudowany o własny napęd, wystarczy do niego choćby kamerka internetowa - w miarę możliwości warto pomyśleć o takiej dającej lepszą rozdzielczość - astroamatorzy często korzystali z kamerek Microsoft HD czy Philips, zwłaszcza modele SPC880/900NC przerabiając je nieco by możliwa była rejestracja obrazów planet czy Księżyca bezpośrednio w ognisku głównym teleskopu, i co warte uwagi, by taka kamerka posiadała przewód USB - wówczas połączenie z komputerem jest proste i szybkie. Na początek konieczna jest instalacja odpowiednich sterowników i oprogramowania, które pozwala na wyświetlanie obrazu z kamery na ekranie komputera i jego rejestrację, później zostaje już tylko podłączenie kamery umieszczonej w ognisku teleskopu zamiast okularu przez kabel z komputerem.

Takie rozwiązania są wykorzystywane przez miłośników astrofotografii planetarno-księżycowej, bo przy niewielkich nakładach finansowych umożliwiają osiąganie naprawdę efektownych zdjęć, z drugiej strony to także ciekawe rozwiązanie przy pokazach nieba, gdy więcej osób chciałoby jednocześnie obserwować dany obiekt - przy okularze teleskopu to niewykonalne, a tak popatrzą na ekran komputera i kilkoro może śledzić widok jednocześnie. Osobną zaś kwestią jest to, na ile to jeszcze prawdziwa obserwacja nieba, a na ile elektroniczne zastępowanie tego, co w tym hobby najpiękniejsze i co równie dobrze można osiągnąć w domu uruchamiając choćby YouTube i filmy nagrane przez teleskopy - ale to już byłaby dyskusja na inny wątek.


*****

Wybrane elementy wywiadu znalazły się w wersji przygotowanej dla sierpniowego wydania magazynu Cogito, dostępnego w wybranych punktach z prasą. W  tradycyjnej wersji znalazła się też seria wybranych fotografii nocnego nieba, wykonanych podczas obserwacji przeprowadzonych w poprzednich latach.

Redakcji Cogito i panu Arturowi Maciakowi dziękuję za zainteresowanie się tematem i udzielenie możliwości poopowiadania o naszej wspólnej pasji.


Bądź na bieżąco ze zjawiskami astronomicznymi i zapleczem amatora astronomii - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku lub GooglePlus.

Komentarze

  1. Bardzo angażujący wywiad, świetna sprawa! Brawo za niego i za wzmiankę o wartości lornetek i konieczności ochrony ciemnego nieba -tego nigdy za wiele. Swoją drogą rozkwit astroturystyki to na prawdę byłaby świetna rzecz ale wydaje mi się, że tu nie ma dużych szans. Są rzeczy które nawet po jakimś okresie "boomu" i tak w finalym ujęciu pozostają niszowe i obawiam się, że nasze hobby też takie jest. Nie wiem jak bardzo musiałaby się zmienić świadomość ludzi by zapragnęli oni na większą skalę urlopować w parkach ciemnego nieba, czy nawet mniej -przywiązywać wagę do problemu zaświetlenia, chyba że patrzę na to zbyt pesymistycznie... Tylko że za chwilę będzie era tańszych LEDów i ulice będą jeszcze bardziej obsypane lampami.

    No nic, zawsze są planety jak reszte wytłumi zaświetlenie :\
    Robert

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Nie wydaje mi się, żebyś spoglądał na kwestię zaświetlenia nazbyt pesymistycznie. Ja akurat w tej sprawie też jestem pesymistą. A LEDy to chyba są stosowane już w jakimś zakresie w niektórych miastach jeśli się nie mylę. Jak wyjdzie, że opłaca się nimi świecić to miasta będą świecić. Tyle, że problem ten nie dotyczy tylko astro-pasjonatów, a sama słaba widoczność nieba jest tylko jednym z wielu ujemnych skutków tego problemu.
      A co do lornetek - to i owszem, zawsze będę ich bronić i akcentować ich wartość dla tego hobby:-) Pozdr!

      Usuń

Prześlij komentarz

Zainteresował Ciebie wpis? Masz własne spostrzeżenia? Chcesz dołączyć do dyskusji lub rozpocząć nową? Śmiało! :-)
Jak możesz zostawić komentarz? - Instrukcja
Pamiętaj o Polityce komentarzy

W komentarzach możesz stosować podstawowe tagi HTML w znacznikach <> jak b, i, a href="link"