Długo nie czułem już takiej radochy w sytuacji, gdy zdjęcia jakie zgromadziłem są po prostu fatalne, niebo zachmurzone było praktycznie w całości, a w kluczowym momencie rejestracji zjawiska z nerwów trzymając aparat w trybie wideo filmowałem z trzęsącą ręką w pionie, z oczami jednocześnie przyklejonymi do lornetki. Ta cała partyzantka, którą odstawiłem będzie chyba jednym z najciekawszych momentów z obserwacji, które zapamiętam po tym roku, a może i w ogóle. Bez wątpienia nerwy wzięły górę, ale weź tu człowieku się nie stresuj, gdy sekundy dzielą cię od ostatniego takiego sekundowego wręcz zjawiska na kolejnych 16 lat. Mimo brutalnych warunków pogodowych z dzisiejszej obserwacji bardzo się raduję, a Was zapraszam na fotorelację.
Oczekiwanie na ostatnie w Polsce zakrycie Aldebarana przez Księżyc z serii comiesięcznych zakryć w sezonie 2015-2018 przebiegało we mnie bez większych emocji, byłem chyba zbyt przyzwyczajony już do równie pochmurnej aury co w poprzednim jesienno-zimowym sezonie. Ostatnie dni nieco to zmieniły dzięki skandynawskiemu wyżowi, który obecnie puka do naszych drzwi i zadomawiając się nad naszymi między innymi regionami, zapewnić powinien mnóstwo pogodnej aury, ale i najwyraźniejsze jak dotąd tej zimy mrozy.
Tyle, że na dobre wyż ma się tu usadowić po weekendzie, dziś jeszcze czeka nas przemieszczenie się frontu z opadami śniegu z północy ku południu. I ja, z racji swej lokalizacji, wpływ tego frontu odczułem najszybciej. Już od 15:00 bezchmurne od rana niebo okresowo zaczęło być oblegane przez cienkie i porozrywane płaty zachmurzenia niskiego piętra, których na czas zakrycia Aldebarana najbardziej zaufany model UM prognozował nawet 6 oktantów (plus pewną ilość chmur średnich) co sugerowało blisko 80-90% pokrycie nieba zachmurzeniem. Model GFS sugerował zachmurzenie niskiego piętra poniżej 25% powierzchni nieba i brak chmur pozostałych pięter, więc siłą rzeczy mimo mojej olbrzymiej sympatii wobec modelu UM za sprawą jego sprawdzalności, życzyłem dzisiaj wielkiego zwycięstwa wyliczeń GFS-owi. Rzadko widuję w tych modelach tak znaczne rozbieżności wobec punktu prognozy oddalonego o zaledwie 3-6 godzin do przodu, więc poza obserwacją zakrycia także i pojedynek obu modeli był dla mnie dziś bardzo ciekawym tematem.
Około 17:30 niemal już bez nadziei widziałem, że model UM trafia praktycznie w dziesiątkę. Chmur przybywa w zatrważającym tempie, Księżyc przebija się przez kilkanaście sekund seriami co kilka minut, tyle że w czas tych przetarć nadal pozostaje bardzo mętny. Gołym okiem Aldebaran niewidoczny, w lornetce z kolei tylko w krótkich momentach, gdy chwilowo przepływają cieńsze obłoki.
Zakrycie w mojej lokalizacji wystąpić miało o godz. 18:06 CET. Do godz. 18:00 obserwowałem sobie zbliżanie się księżycowej tarczy do Aldebarana... patrząc na ekran tabletu, w którym włączone miałem Stellarium z trybem śledzenia gwiazdy. Skoro za oknem tyle chmur, to w razie niepowodzenia pogapię się na animację zjawiska, a jak mi będzie mało to sobie cofnę czas w programie i znowu popatrzę, a co!
5 minut przed zakryciem mimo wszystko podjąłem próbę obserwacji, choć niebo było tak zachmurzone, że gdybym nie wiedział gdzie jest Księżyc, to za nic bym go nie wskazał palcem. Emocje buzowały jak rzadko kiedy przy wcześniejszych zakryciach. Teraz dochodziła ta stresująca świadomość, że w razie fiaska kolejna szansa w Polsce pojawi się dopiero za 16 lat. I choć po drodze wystąpią inne jeszcze bardziej spektakularne zjawiska, a nawet serie zjawisk zakryciowych, to jednak chciało się ujrzeć, jak ten czerwonawo-pomarańczowy punkcik będący w istocie około 44-krotnie większym od naszego Słońca gazowym olbrzymem znika za ciemnym brzegiem tarczy Srebrnego Globu. Już trudno z odkryciem, bo chmur pewnie przybędzie, ale niech to zakrycie uda się jakoś złapać.
18:05. Nie wiem jaką miałem wtedy miałem minę, ale przypuszczam, że wyglądałem jak ryba przy posiłku - opad szczęki. Przeciera się. Z kompletnej niewidoczności nagle przebłyskuje nieśmiało poblask od Księżyca, kilka sekund później majaczą jego kontury, jeszcze kolejnych kilka sekund później widać go w całej okazałości - i choć nadal jest dość mętny, to jednak widać też Aldebarana! Dosłownie o włos od zakrycia! Słowo "czas" nabrało dla mnie w tej chwili najpełniejszego wymiaru jaki tylko był możliwy. Widać go lornetką, widać go na ekranie aparatu, w którym uruchomiłem tryb wideo aby wyłapać później choćby jakąś klatkę, bo przy tak diametralnie losowo zmiennym zachmurzeniu na przestrzeni kilku sekund nieroztropne byłoby szukanie coraz to nowych ustawień ekspozycji dla dobrego naświetlenia w sytuacji gdy zakrycie potrwa sekundę. Niech więc jedzie kamera, biorę ją w łapy zapominając, że głupio ją trzymam (bo w pionie), a w drugiej ręce lornetka. Długo już nie uprawiałem takiej partyzantki.
Nagle o 18:06 blask Aldebarana niknie w oka mgnieniu. Ciemny brzeg Srebrnego Globu zakrywa najjaśniejszą gwiazdę Byka po raz ostatni do 2034 roku! Serce wali jak oszalałe, w lornetce zjawisko pięknie widoczne, choć obraz tak mi drga przez trzęsącą rękę, że o choćby śladowej stabilności trzeba było zapomnieć. Może gdybym mógł ją złapać oburącz jak zwykle to czynię byłoby lepiej, ale tym razem druga ręka musiała trzymać aparat skierowany na dużym powiększeniu w możliwie jeden punkt nieba, co jak się przekonałem jest potwornie trudne gdy jednocześnie patrzysz przez lornetkę.
Wszystko rozegrało się w ciągu kilkunastu-kilkudziesięciu sekund: od kompletnego zachmurzenia przez szybką rzędu mniej niż minutę poprawę w tym jednym fragmencie firmamentu do prześwitu w chmurach pozwalającego wypatrzeć Aldebarana lornetką. I żeby jeszcze lepiej uzmysłowić jak dramatyczne były to chwile dodam od razu, że kilka, góra 10 sekund po tym jak Aldebaran skrył się za Księżyc, na oba obiekty napłynęła kolejna porcja grubszych obłoków, które po następnej minucie szczelnie pokryły niebo do tego stopnia, że ponownie nie byłbym w stanie wskazać pozycji Księżyca, gdybym nie wiedział, gdzie w tym momencie powinien on przebywać. Kompletne mleko.
Kadry z filmu nagranego kompaktem Sony DSC-H20 "z ręki". Pocienienie warstwy chmur spowodowało, że Księżyc na nagraniu stał się momentalnie prześwietlony (brak możliwości regulacji ustawień ekspozycji w trybie wideo), ale dzięki temu możliwe było zarejestrowanie Aldebarana niknącego za ciemnym brzegiem księżycowej tarczy.
Meteorogram modelu UM z ICM-UW z ostatniej aktualizacji przed obserwacją. Normalnie człowiek pewnie by porzucił wszelkie oczekiwanie i przygotowania widząc niemal pełne pokrycie nieba zachmurzeniem niskim i częściowo średnim dla obserwacji zjawiska trwającego dosłownie sekundę. A jednak wystarczyła minuta przejaśnienia, by mimo kiepskich warunków udało się zjawisko dostrzec - tak lornetką jak i rejestrując aparatem kompaktowym.
Prognoza została udostępniona nieodpłatnie przez serwis meteo.pl prowadzony przez ICM, Uniwersytet Warszawski. Wyniki uzyskano przy użyciu oprogramowania Met Office.
Taka też sytuacja utrzymała się do godz. 19:10, kiedy to powinno nastąpić odkrycie Aldebarana przy jasnym brzegu Srebrnego Globu. Z obserwacji tego momentu zjawiska nic już nie wyszło, ale trudno mi się smucić z tego powodu. Jeszcze kilkadziesiąt minut wcześniej nie przypuszczałem, że ujrzę cokolwiek, tymczasem najważniejszy punkt tego pełnego napięcia astronomicznego dreszczowa udało się i zaobserwować wizualnie i zarejestrować na nagraniu. Wprawdzie jego jakość, jak zacząłem tekst, jest wręcz porażająca, to jednak cieszę się, że po tym zjawisku zamykającym sezon zakryć Aldebarana 2015-2018 pozostanie jakakolwiek, choćby najmierniejszej jakości pamiątka.
Wideo z zakrycia. Jakoś marna, ale emocji z tej obserwacji nic już nie zabierze!
Z zakryciami Aldebarana przez Księżyc w Polsce żegnamy się do lutego 2034 roku. Po dzisiejszym zjawisku czekają nas jednak widowiskowe koniunkcje Księżyca z tą gwiazdą, podczas których zbliżenia będą pozwalać na łatwe zmieszczenie obu obiektów w polu widzenia lornetek. Jedno z takich zjawisk już w przyszłym miesiącu, ale szerzej o nim wspomnę w marcowym wydaniu "Nieba nad nami", na które już dziś zapraszam.
Bądź na bieżąco ze zjawiskami astronomicznymi i wszystkim co ważne dla amatora astronomii - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku lub GooglePlus.
Pasjonująco napisane.
OdpowiedzUsuńU nas też "mleko" albo sypie śniegie, zero obseracji
A takie fotki udało się zrobić we Wrocławiu, z dachu galerii Wroclavia :)
OdpowiedzUsuńO 18:00 na 4 minuty przed zakryciem
oraz o 19:07, 2 minuty po odkryciu
A także film z momentu zakrycia: https://www.youtube.com/watch?v=KYtcIFwxXAY
OdpowiedzUsuńI odsłonięcia: https://www.youtube.com/watch?v=DKJXOtwlaKQ
OdpowiedzUsuńŚwietna robota - fotka i filmy, gratulacje!
UsuńTakie ciekawe zdarzenie (nie wiem czy dożyję następnego, ale mam szansę) przeleżałem w łóżku z przeziębieniem.
Macieju - dziękuję! I jednocześnie łącze się "w bólu i nadziei", choć marzec powinniśmy zacząć w pogodniejszym nastroju ;-) Powiew wiosny około pierwszego tygodnia marca też modele wyliczają w raczej dobrym wydaniu.
OdpowiedzUsuńKrystian - tylko pozazdrościć warunków. Pomyśleć, że dobę później taka ostrość obrazów byłaby osiągalna też na północy, no ale Księżyc nie będzie czekał aż się rozpogodzi... Pozdr!