Foto-relacja z obserwacji: Zakrycie Marsa w opozycji przez Księżyc 08 XII 2022 A.D.

Nie zakładałem takiego scenariusza. Mając jednolity beton na niebie z szarych chmur warstwowych od połowy listopada praktycznie bez przerwy, oczekiwanie na najważniejsze grudniowe zjawisko astronomiczne odbywałem z zerowym, a nawet ujemnym morale. Byłem zupełnie zrezygnowany i nie sądziłem, że pierwszy tekst po zjawisku będę tytułował fotorelacją z obserwacji - chyba, że co najwyżej obserwacji chmur zakrywających zakrycie Marsa przez Księżyc. A jednak coś udało się z kolejnego wyjścia w teren uzyskać i choć mówić mogę o zrealizowaniu planu minimum w najbardziej żenująco ograniczonym wariancie, to chyba mogę napisać, że ta noc była w jakimś sensie nocą małych cudów. Na pewno nie jakiegoś wielkiego cudu, w którym byłbym w stanie wykonać 100% planu odnoszonego do sytuacji bezchmurnego nieba, bo o takim mogłem tylko pomarzyć, ale z drugiej strony w wariancie znacznie korzystniejszym od tego, na jaki się nastawiłem. Pomimo, że daleki jestem od zachwytów nad "jakością" wizualną zjawiska spowodowaną takimi warunkami muszę zarazem przyznać, że mogło być zdecydowanie gorzej.

Od paru dni zgniły wyż rosyjski zaczął się wycofywać, ustępując coraz bardziej dynamicznej pogodzie nad naszym krajem. Spodziewane opady śniegu, za kilka dni mogące dać nam najbardziej śnieżny grudzień od wielu lat, oraz nurkujące nad Polskę niże w otwartej znów cyrkulacji strefowej były zwiastunem stopniowych zmian w pogodzie i dawały szanse na jakieś rozrywanie zachmurzenia. To niewiele nadziei w kontekście zjawiska, na które musimy się zawsze wstrzelić dokładnie co do minuty i które to zjawisko może nam umknąć koło nosa nawet przez jeden obłok na prawie bezchmurnym niebie. Z drugiej strony to zawsze więcej światełka w tunelu w porównaniu do dominacji zgniłego wyżu, gdzie jednolita warstwa chmur Stratus i im pochodnych z góry przekreślałaby choćby cień szans na sukces - a przecież właśnie na taką sytuację żaliłem się Wam w 2 tygodnie przed zakryciem Marsa oraz niedawno, bo 5 dni temu.

Zatem już sam fakt, że wieczorem 7 grudnia zacząłem momentami dostrzegać Księżyc i oddalonego o około 6 stopni Marsa, uznałem za pierwszy mały cud, bo były to pierwsze obiekty niebieskie, jakie od połowy listopada były u mnie dostrzegalne - nie licząc paru kilkunastominutowych przetarć dziennych. Nadzieja zdawała się znowu wzrastać, choć i tak wiele sobie nie obiecałem - chwile dobrej widoczności obu obiektów przeplatały się z przepływaniem tak grubych wciąż obłoków, że pełna tarcza Srebrnego Globu znikała całkowicie, nie dając choćby cienia blasku. I tak było przez całą noc. Drobne nadzieje przeplatane z perspektywą całkowitego fiaska. Fakt faktem, że jednak właśnie teraz, w tę najważniejszą noc, pierwszy raz od wielu tygodni zaczęło się przecierać.

Koniunkcja Księżyca z Marsem 7 grudnia przed 20:00 CET, w około 10 godzin przed zakryciem - ekspozycje na Marsa (z prześwietleniem Księżyca) i na Księżyc, dla uwypuklenia mórz. Sony DSC-H20, ISO100, eksp. 0,6 sek. i 1/13 sek., f/10, resize 40%, ogniskowa 68 mm (ewk. 380mm).
Po pobudce już 8 grudnia o godz. 04:00 jeszcze bez wstania z wyrka widziałem przez firany, że za oknem jest lepiej, niż jeszcze parę dni temu bym oczekiwał. Jeśli widać gwiazdy - Lwa, Bliźnięta czy zwłaszcza Oriona - pierwszy raz od praktycznie trzech tygodni - to albo szykuje się niespodziewany zwrot akcji i pomyślne obserwacje, albo aura szykuje arcy-złośliwość w postaci wzbudzenia po blisko miesiącu na moment nadziei by za kilkadziesiąt minut w kluczowym momencie ostatecznie człowieka dobić. Nie było jednak wahania czy ruszać w pole czy nie - tyle przejaśnień nie pozwoliłoby ze spokojnym sumieniem wrócić do wyrka by potem myśleć czy zakrycie uciekło czy byłoby w zasięgu.

Wychodząc z domu optymizm częściowo przywrócony znów osłabł, bo choć gwiazd było mnóstwo (jak na standardy ostatnich tygodni) to obszar, w którym przebywał Księżyc z Marsem był znacznie poważniej zachmurzony - na tyle, że Mars się nie przebijał przez chmury. Na miejscu obserwacji byłem po 05:00.

I już na miejscu w terenie. Patrząc na niebo trudno mówić o łatwych warunkach. Liczenie na cokolwiek w tej sytuacji wydawało się dość dziwne, ale skoro już się wygramoliłem o tej porze to trzeba poczekać. Do zakrycia Marsa 25 minut.
Około pół godziny przed zjawiskiem pierwszy raz chmury pocieniały na tyle, by możliwe stało się dostrzeżenie Marsa już mniej niż pół stopnia od Księżyca, ale po rozstawieniu się uświadomiłem sobie, że to zdecydowanie nie są warunki na obserwacje teleskopowe. Jet stream, jaki od kilkunastu godzin nam towarzyszy osiągając około 30m/s sprawił, że tak rozedrganej atmosfery jeszcze chyba nigdy nie widziałem. Jak do tego doszła niezbyt imponująca elewacja Księżyca i masa chmur przyciemniających obraz praktycznie niedający się wyostrzyć, podjąłem decyzję, że obserwacji dokonam tylko lornetką w międzyczasie dając co kilka chwil spust migawki zwykłego kompaktu, zasłużonej 13-letniej małpki od Soniacza, bo obraz w teleskopie był zwyczajnie paskudny.

To był zdecydowanie najbardziej tragiczny seeing, jaki kiedykolwiek widziałem. Plan był bardziej ambitny jednak dotyczył on sytuacji z czystym niebem, a widząc co napływające nad nasz kraj powietrze robi z obrazem w teleskopie i jak przepływające chmury dodatkowo degradują obraz po prostu odpuściłem. Jak 10 minut przed zakryciem para bohaterów znów znikła za grubszymi obłokami, a ja zacząłem obrywać wiatrem z kryształkami lodu - nie wiem czy to był marznący deszcz czy drobny śnieżek - pomyślałem, że no tak - to by było zbyt piękne, żeby cokolwiek miało się udać. Ale już bez smutku czy żalu czekałem na 06:00, z lornetką w jednej ręce, drugą mając na spuście migawki. Tuż przed zakryciem znów zachmurzenie nieco pocieniało, że nadzieja ponownie wróciła, ale widokowo rewelacji nie było - Marsa już gołym okiem nie byłem w stanie dostrzec (raz, że przez mały dystans od krawędzi pełnego Księżyca, a dwa przez zachmurzenie rozmazujące obraz jego tarczy i dające poświatę wokół niej), jedynie lornetka pozwalała się upewnić, że Czerwona Planeta jeszcze nie została zakryta.

5 minut do zakrycia. Chmury wciąż zakrywają niebo, ale nieco się rozrzedziły. Mars już tylko kilka minut łuku nad krawędzią Księżyca. DSC-H20, f/10, ISO200, eksp. 1/50 sek., ogniskowe 63 i 126 mm.
W dwie minuty przed godz. 06:00 ze spodziewanym początkiem zakrycia Marsa było już dość znośnie i choć kolejne porcje grubych obłoków kłębiły się w kilkustopniowej wysokości pasie nad horyzontem, było jasne, że jednak zakrycie Marsa osiągającego dziś opozycję uda się jako-tako zobaczyć. Z naciskiem na jako-tako, ale jednak banan na twarzy się pojawił!

Co kilkanaście sekund czyniłem fotografie na maksymalnym powiększeniu jakie małpka oferowała - niestety cyfrowym, bo optyczne 10-krotne będące ekwiwalentem 380mm dla pełnej klatki choć nie pogarsza obrazu tak jak cyfrowe - nie umożliwiało wyraźnego rozdzielenia Marsa od krawędzi tarczy Srebrnego Globu. Może przy przejrzystym niebie bez chmur byłoby inaczej, ale nie w takim mleku jak dziś. Skutkiem tego, obrazy Księżyca i zakrywanego Marsa na poniższej mozaice są w skali 100% - większej dla poszczególnych kadrów nie mam, więc muszę się zadowolić rozdzielczością niczym z zamierzchłych komórek poprzedzających erę smartfonów.

Mozaika z obserwacji zakrycia Marsa przez Księżyc 8 XII 2022 A.D między 05:56 a 06:01 CET. Zdjęcia wykonane zwykłym kompaktem DSC-H20 w trybie powiększenia cyfrowego. Eksp. 1/25 sek., ISO200, f/10,  ekwiwalent dla pełnej klatki około 760mm. Kliknij tutaj by otworzyć pełny rozmiar w nowej karcie. 
 
To jakieś 99% poniżej optymalnego planu jaki chciałem zrealizować w razie trafienia się idealnej pogody, ale też o jakieś 10000% powyżej oczekiwań czy ewentualnej znacznie gorszej aury kontynuującej dotychczasowy trend, który zmuszałby wybić sobie z głowy jakiekolwiek próby obserwacji. Na bezrybiu i rak ryba... Niech tak będzie, przyjmuję pokornie tyle, ile w tej pogodzie dało się zwojować, mając świadomość, że naprawdę mogło być o wiele gorzej.

Sytuacja na niebie w 5 minut po zakryciu Marsa (lewe i środkowe) i 15 minut po zakryciu (z komórki). Im bliżej horyzontu, tym w coraz grubsze obłoki Księżyc się zanurzał. W czasie odkrycia zachmurzenie zgrubiało na tyle, że nawet poświata od Srebrnego Globu nie była widoczna, krótko po tym nadeszły opady śniegu.

Już kilka chwil po zakryciu Marsa napłynęły wspomniane wcześniej niżej zawieszone obłoki, które utworzyły ławicę szczelnie pokrywającą całe niebo tak, że od około 06:30 w pół godziny po zakryciu Marsa, nawet Księżyc nie był już widoczny. O obserwacji odkrycia Marsa około 06:50 nie było mowy - garstka krótkotrwałych rozdarć między zachmurzeniem stała się szybko wspomnieniem, które zastąpił powrót szarej kurtyny, z której rozpoczął się opad śniegu, trwający nota bene do chwili obecnej. Na tym tle tym bardziej cieszę się z tego co wyszło, bo o mały włos doszłoby w moim przypadku do powtórki z 15 lipca 2012 roku, gdy czekając na zakrycie Jowisza dostałem piękne rozpogodzenia przed zjawiskiem i bezpośrednio po nim, podczas gdy moment zakrycia i odkrycia Jowisza minął pod pełnym zachmurzeniem.

Było to czwarte zakrycie planety przez Księżyc, na jakie czekałem zwarty i gotowy, ale dopiero drugie, po dziennym zakryciu Wenus z 19 czerwca 2020 roku, które udało się dostrzec i jako-tako udokumentować na pamiątkę. W grudniu 2008 roku uciekło piękne wieczorne zakrycie Wenus, w 2012 roku wspomniane zakrycie Jowisza. Niewiele tych okultacji, zwłaszcza w odniesieniu do tego samego obszaru i trudno je traktować jako dobrą zachętę do amatorskiego uprawiania astronomii przez tę łatwość, z którą mogą one nam umknąć w razie pochmurnej aury. Nie mniej dobrze, że się trafiają, bo czasem muszą wypaść w dobrej pogodzie i tego Wam i sobie już dziś życzę na kolejne zjawiska zakryciowe, ciesząc się z tego mizernego planu minimum, jaki mimo wszystko pogoda pozwoliła dzisiejszego poranka wykonać.

Zachęcam Was gorąco do dzielenia się swoimi relacjami z obserwacji zakrycia Marsa, bez względu na ich skuteczność!



  f    t    yt   Bądź na bieżąco z tekstami, zapowiedziami, alarmami zorzowymi i wiele więcej - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebookuobserwuj blog na Twitterzesubskrybuj materiały na kanale YouTube lub zapisz się do Newslettera.

Komentarze

  1. Zastanawiałem się już od wczoraj czy ci się uda. Przypadki podobne. Wczoraj wieczorem byłem w szoku, że widzę Księżyc. Rozejrzałem się po niebie i stwierdziłem, że to nie wygląda na niskie piętro a także, że są przerwy. Sprawdziłem na UW, że wychodzi im jakieś minimum chmur akurat na 6 rano. Więc już niech będzie. O 5:30 budzik, za oknem jednolite mleko ale wyszedłem. W ogóle to nawet nie wiedziałem, gdzie ma być ten Księżyc. Okazało się, że sprawdziłem złą stronę i miałem pójść dalej, aby mieć cokolwiek bardziej odsłonięte miejsce. Zawróciłem, dzięki czemu przypadkiem wyłapałem Księżyc jak już miałem machnąć ręką i wrócić. Nawet bym nigdy nie pomyślał, że może być tam. Chmury zaczęły się frakcjonować i na moment zakrycia było niemal czysto. Było nieźle przez 50 minut ale niestety zabrakło w sumie 2-3 minuty na odkrycie.

    Wideo techniczne:
    https://www.youtube.com/watch?v=QqjPmezbnfg

    Takie tam zestawienie, moment zakrycia nieznacznie ustabilizowałem
    https://www.youtube.com/watch?v=xwRt2gfbhvA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Superancko wyszło! W takich sytuacjach dobry kompakt typu Twojego nie jest zły, zwłaszcza jak sytuacja zmienia się z minuty na minutę i czasem nie wiadomo czy i w jaki sposób próbować rejestracji. Żałowałem, że moja małpka ma tylko 10x powiększenia optycznego i 20x cyfrowego, bo przy tych chmurach - niby cienkich, ale zmętniających obraz - Księżyc był prześwietlony i Mars przy krawędzi znikał. Miałem plan na coś w Twoim stylu, żeby ustawić maks powiększenie, tryb wideo i niech leci, a samemu oddać się wtedy obserwacji, i pewnie byłoby to z moją "małpką" do ogarnięcia gdyby nie te chmury rozmydlające otoczenie wokół Księżyca. Fajnie, że i Tobie się powiodło. Wieczór 7 grudnia już dawał nadzieję i dość trudno było mi uwierzyć, że te chmury naprawdę się rozrywają :-)

      Usuń
    2. A tytułem uzupełnienia - dzisiejszego poranka od 5 do 7 niebo miałem czyste. Wszystkie gwiazdy, Księżyc, a zwłaszcza Mars świecił po stokroć lepiej, niż wczoraj i gdyby zakrycie wypadło dobę później, warunki zamiast takich "na styk" byłyby po prostu bezchmurne. Taka ciekawostka ku pamięci.

      Usuń

Prześlij komentarz

Zainteresował Ciebie wpis? Masz własne spostrzeżenia? Chcesz dołączyć do dyskusji lub rozpocząć nową? Śmiało! :-)
Jak możesz zostawić komentarz? - Instrukcja
Pamiętaj o Polityce komentarzy

W komentarzach możesz stosować podstawowe tagi HTML w znacznikach <> jak b, i, a href="link"