Silna burza magnetyczna kategorii G3 (27-28.02.2023): zorze polarne przez dwie noce z rzędu - opracowanie wydarzenia

Cóż to było za szaleństwo! Kombinacja okoliczności, które doprowadziły do największego jak dotychczas wybuchu aktywności geomagnetycznej w ramach 25. cyklu słonecznego, nie zdarza się zbyt często. Łańcuch zdarzeń, który zaowocował trwającą półtorej doby burzą magnetyczną był imponujący: silny długotrwały rozbłysk połączony z erupcją protuberancji, uwolnienie koronalnego wyrzutu masy (CME), następny silny rozbłysk, następna erupcja, kolejny CME i kilka mniejszych wyrzutów o rozmaitej prędkości i rozpiętości, a wszystko w czasie przejścia przez centrum tarczy Słońca dziury koronalnej emitującej ku Ziemi strumień wiatru wysokiej prędkości (CHHSS).

Takiej urozmaiconej kombinacji wydarzeń następujących w krótkich odstępach czasu poprzedni cykl słoneczny nie przyniósł nam ani razu, więc oczekiwania wśród miłośników tematu słusznie mogły być wygórowane. A już zupełnie niebywałą rzeczą jest, że na moment dotarcia tych skumulowanych porcji wiatru słonecznego do Ziemi mnóstwo regionów Polski dostąpiło naprawdę porządnych rozpogodzeń, co po szczególnie fatalnym sezonie jesienno-zimowym - na szczęście już finiszującym, nie wydawało się czymś realnym. Połączenie niemal idealne - zabrakło właściwie tylko nocy bezksiężycowej, bo choć I kwadra to jeszcze nie tragedia to jednak swoje 5, a nawet 10 groszy nasz satelita już w pogorszenie warunków widoczności dorzucił. Pora na ochłonięcie po najgorętszym weekendzie najkrótszego miesiąca i spojrzenie krok po kroku co tak naprawdę się wydarzyło, a co obficie i efektownie uwiecznili na zdjęciach także tutejsi czytelnicy.

Historia największego jak dotąd w tym cyklu wybuchu aktywności zórz polarnych rozpoczęła się 25 lutego. Tego dnia o godz. 21:30 CET doszło do rozbłysku klasy M3.7 w obszarze aktywnym AR3229 znajdującym się nieco na zachód od centrum tarczy słonecznej, a więc wciąż w dogodnym położeniu do emitowania zjawisk geoefektywnych. Rozbłysk charakteryzował się długim czasem trwania - emisja rentgenowska opadła poniżej klasy M dopiero po dwóch godzinach. Tego typu zjawiska najczęściej uwalniają w przestrzeń koronalne wyrzuty masy (CME), a ponieważ z rozbłyskiem związana była erupcja protuberancji, zaistnienie CME wydawało się pewne nawet przed napływem zdjęć z koronografów. Rozbłysk ten okazał się także jednym z najbardziej widowiskowych w zakresie skrajnego ultrafioletu, jakie dotychczas powstały w 25. cyklu aktywności słonecznej.


Na następny dzień było już jasne, że do uwolnienia CME doszło i choć większość wyrzutu skierowana została na zachód i północ od linii Słońce-Ziemia, CME okazał się na tyle rozległy by można oczekiwać uderzenia. Wyrzut okazał się być typu asymetrycznego full-halo - materia uwalniana jest na pełnych 360 stopniach wokół przysłoniętej tarczy słonecznej na obrazach z koronografu, większość wyrzutu emitowana jest z pewnym odchyleniem od linii Słońce-Ziemia i rozprzestrzenia się niesymetrycznie względem Słońca, ale przynajmniej boczne fragmenty wyrzutu uwalniane są ku Ziemi. Takie sytuacje to gwarancja dotarcia do naszej planety co najmniej części takiego wyrzutu, niestety najczęściej boczne jego składowe są znacznie słabsze - mniej gęste i powolniejsze od części głównej, jaka tym razem nas minęła. Akcja jednak na tym się nie skończyła.

Po lewej: rozbłysk klasy M6.3 z obszarze aktywny 3229 z 25.02.2023 r., któremu towarzyszył koronalny wyrzut masy częściowo uwolniony ku Ziemi, zarejestrowany w długości fali 94 angstremów. Credit: SDO. Po prawej: dziura koronalna emitująca ku Ziemi strumień wiatru słonecznego wysokiej prędkości 24 lutego osiągnęła słoneczny południk, a jednocześnie przemierzała tarczę wzdłuż równika - co stworzyło doskonałe i bezpośrednie ukierunkowanie tej struktury na Ziemię. Strumień CHHSS miał osiągnąć naszą planetę po 3 dniach, w czasie porównywalnym z uderzeniami CME wyrzuconych w rozbłyskach z 24 i 25 lutego. Długość fali 211 angstremów. Credit: SDO

Już w sobotę 26 lutego ten sam region AR3229 wygenerował jeszcze silniejszy rozbłysk klasy M6.3, ponownie o długim czasie trwania i raz jeszcze połączony z erupcją protuberancji. Gwarancja zaistnienia drugiego CME była praktycznie od początku, jednak za sprawą upływu kolejnej doby i przesunięcia się obszaru 3229 o kolejny fragment bliżej zachodniej krawędzi tarczy, szansa na korzystne ukierunkowanie CME była niższa, niż dobę wcześniej - bo i wówczas już grupa tych plam minęła słoneczny południk i przebywała w kwadrancie północno-zachodnim tarczy. Rozbłysk wywołał umiarkowanej siły blackout radiowy poziomu R2 na osłonecznionej półkuli, słabą burzę radiacyjną poziomu S1 i uwolnił koronalny wyrzut masy z jeszcze większą energią od zjawiska sprzed doby. CME i tym razem okazał się bardzo rozległy, a ukazując na danych z koronografu sygnaturę asymetrycznego full-halo, podobnie jak wieczór wcześniej, dał gwarancję co najmniej częściowego uwolnienia ku Ziemi biorąc pod uwagę już niebezpośrednie ukierunkowanie regionu 3229 na naszą planetę.

Jednocześnie w kierunku Ziemi w sposób ciągły emitowany był od kilku dni strumień wiatru słonecznego wysokiej prędkości (CHHSS) z dziury koronalnej przemierzającej centralne rejony na tarczy Słońca, który miał dotrzeć do Ziemi około 27 lutego. W jednym momencie nałożyły się więc na siebie trzy czynniki: strumień CHHSS oraz co najmniej boczne składowe obu wyrzutów koronalnych wyrzuconych dzień po dniu 25 i 26 lutego. W związku z większą prędkością uwolnienia drugiego CME (sobotniego) od piątkowego, model WSA-Enlil agencji SWPC wyliczał nałożenie się na siebie obydwu wyrzutów i skumulowane uderzenie w Ziemię 27 lutego o godz. 22:00 CET +/-7 godzin - okienko prognozy, w ramach którego mieliśmy oczekiwać dotarcia CME do Ziemi otwierało się zatem o godz. 15:00 i trwało do godz. 05:00 we wtorkowy poranek 28 lutego.

Rzeczywistość okazała się jednak inna. Pierwszy z koronalnych wyrzutów masy dotarł do Ziemi o blisko dobę wcześniej względem prognozy, mijając sondę DSCOVR w punkcie Lagrange'a L1 w niedzielny wieczór 26 lutego około godz. 20:00 CET. Uderzenie było stosunkowo silne - siła pola magnetycznego wiatru słonecznego (Bt) wzrosła z 8 do prawie 20nT, co oznaczało wyraźne zwiększenie potencjału posiadanego przez CME do wzburzenia pogody kosmicznej, jednak początkowo był on całkowicie marnowany przez północne skierowanie pola (Bz) blokujące rozwój aktywności burzy. Jednocześnie z uderzeniem CME wzrosła gęstość wiatru nacierającego na Ziemię z kilku do ponad 30 protonów/cm3 oraz prędkość wiatru, który skokowo przyspieszył z dotychczasowych do ponad 550, a później 600 km/sek. To umiarkowany potencjał, ale na jego odblokowanie musieliśmy poczekać około trzech godzin od dotarcia wyrzutu do Ziemi. Wraz z przejściem około godz. 22:00 CET skierowania pola magnetycznego wiatru na południowe momentalnie ruszył rozwój aktywności geomagnetycznej, a dzięki temu, że intensywność zmian w skierowaniu stała się niewielka, cały czas dając dominację jednostajnie południowego Bz rzędu -10 do -18nT, burza mogła zaistnieć i być kontynuowana bez okresów przerwy. Krótko po godz. 22:00 CET przekroczyliśmy próg słabej burzy magnetycznej kategorii G1.

Po trzech godzinach na skutek utrzymującego się południowego Bz prawie całkowicie wykorzystującego dostępny potencjał, plasującego się na poziomie -18, -19nT, burza nasiliła aktywność do umiarkowanej kategorii G2, dając już realną szansę na uwidocznienie się zorzy polarnej nad umiarkowanymi szerokościami geograficznymi. Jak się później okazało - kolejny raz burza tej siły wystarczyła by polscy obserwatorzy odnieśli sukces - niestety w bardzo ograniczonym wymiarze z powodu dominującej jeszcze pochmurnej aury nad krajem, który poza niewielkimi przerwami w zachmurzeniu musiał liczyć na następną noc, gdy spodziewane było dotarcia drugiego CME z silniejszego rozbłysku.

Po lewej: koronalny wyrzut masy z rozbłysku klasy M6.3 z 25.02.2023 r. na obrazach koronografu LASCO C3 na pokładzie sondy SOHO - sygnatura full-halo dała pewność, że przynajmniej boczny fragment CME podąża w kierunku Ziemi, tak jak poprzedni wyrzut uwolniony dobę szybciej po rozbłysku klasy M3.7 z tego samego obszaru aktywnego AR3229. Credit: SOHO. Po prawej: zestawienie globalnego indeksu Kp (zaburzenia ziemskiego pola magnetycznego) za okres 26-28.02.2023 r. Widocznych 11 epizodów (3 godziny każdy) ze stanem burzy magnetycznej, w tym 12-godzinny okres silnej burzy magnetycznej kategorii G3 (Kp=7) od 07:00 do 19:00 CET 27 lutego. Za sprawą wystarczająco korzystnych cech wiatru słonecznego okres burzowej pogody kosmicznej był kontynuowany przez przerwy na najdłuższą jak dotąd skalę w 25. cyklu aktywności słonecznej. Ostateczne wygaszenie burzy nastąpiło po godz. 04:00 CET 28 lutego. Credit: SWPC

Zaskoczenie szybszego o blisko dobę uderzenia CME z pierwszego rozbłysku klasy M3.7 nie było jedynym. 27 lutego około godz. 13:00 CET sonda DSCOVR zarejestrowała skokową zmianę prędkości wiatru słonecznego z wciąż po poprzednim wyrzucie  przyzwoitej wartości rzędu 600 do ponad 800 km/sek. W napływie tylu porcji wiatru słonecznego w krótkim czasie - wraz ze strumieniem CHHSS, który zdawał się ginąć w tle danych, trudno było podejrzewać inną przyczynę takiego przyspieszenia wiatru niż drugi koronalny wyrzut masy, który także dotarł do Ziemi wyraźnie przed czasem. Uderzenie było jeszcze silniejsze od poprzedniego, przynosząc nasilenie pola magnetycznego (Bt) do 21-22nT, natychmiastowe silnie południowe skierowanie Bz rzędu -18, -19nT i wywołało silną burzę magnetyczną kategorii G3. Wraz z tak korzystnymi zmianami w polu magnetycznym wzrosła jeszcze bardziej prędkość wiatru, który w maksimum burzy nacierał na Ziemię z prędkością około 850 km/sek., przynosząc najwyższe wartości tego parametru w całym dotychczasowym przebiegu cyklu słonecznego. Dzięki stabilnym warunkom i zmianom skutkującym jedynie częściowym przygaszaniem aktywności burzy, nie było obaw, że sytuacja ulegnie wyciszeniu do zmroku. Długo już nie mieliśmy sytuacji z dwiema nocami z zorzami polarnymi z rzędu, ale teraz znów tego doświadczyliśmy.

Gdy zapadał zmierzch nad Polską, burza magnetyczna w dalszym ciągu pozostawała silna, a gotowość zorzowa ogłoszona w niedzielę po długiej przerwie awansowała w główny alarm. Jeszcze na nie do końca pociemniałym niebie purpurowe, zielone i czerwonawe barwy światła zorzy polarnej uwidoczniły się nad naszymi szerokościami geograficznymi i wieloma regionami Polski tym razem już podczas panowania znacznych rozpogodzeń. Była to pierwsza sytuacja od 7 maja 2018 roku, gdy Polska mogła liczyć na występowanie zorzy polarnej przez dwie noce pod rząd, a więc pierwsza w obecnym 25. cyklu aktywności słonecznej.

Z nadesłanych przez Was zdjęć i relacji wynika jednoznacznie, że największa okazałość zórz polarnych zachodziła do 3-3,5 godziny po zachodzie Słońca 27 lutego. W tym okresie burza magnetyczna w dalszym ciągu plasowała się w silnej kategorii G3, dając możliwość zarejestrowania zórz nawet na południe od Polski - Słowacji, Węgier czy Rumunii. Po godz. 20:00 CET nastąpił okresowy spadek intensywności zjawiska, co objawiało się albo niemożliwością jego dostrzegania okiem nieuzbrojonym, albo bardzo utrudnionym jego postrzeganiem, podczas gdy głównym źródłem potwierdzenia zjawiska była rejestracja fotograficzna. Świadczą o tym relacje czytelników z obserwacji wykonanych z różnych miejscowości w identycznym czasie lecz z zupełnie odmiennym efektem. Podczas gdy jedni raportowali brak widoczności zjawiska lub jego bardzo subtelny charakter w obserwacji gołym okiem, inni w tym czasie bez problemu dokonywali rejestracji zorzy. Po okresie ich subtelniejszego wyglądu przed północą znów przybrały nieco na intensywności, będąc możliwymi jeśli nie w obserwacji to co najmniej w rejestracji na zdjęciach przez ponad połowę nocy z 27 na 28 lutego.

***

Sokolim okiem w zorzę
Okolice Czatków, pomorskie; 17:55-19:30 UTC; Bortle 5/4

W moim przypadku zjawisko obserwowałem między 18:55 a 20:30 CET po zachodzie Słońca 27 lutego, co oznaczało upłynięcie około 6 godzin od uderzenia drugiego CME. W ciągu tych około półtoragodzinnych obserwacji zorzę polarną okiem nieuzbrojonym dostrzegałem przez maksymalnie 10 minut. Przez pozostały czas miałem świadomość jej obecności tylko przez fakt rejestrowania jej na zdjęciach. Jak się prezentowała? W czasie jej największej intensywności, około 19:05 dostrzegałem subtelny, ale jednoznacznie o zielono-szarawym zabarwieniu wał zorzy rozciągający się równolegle do horyzontu w azymucie mniej więcej od północnego zachodu do północnego wschodu z największą intensywnością prawie idealnie nad punktem północy, 2 ewidentne słupy delikatnego światła wybijające się z tła nieba nieco na zachód od północy oraz ogólny zafarb północnej strony nieba na delikatną purpurę bez wyraźnych struktur i płynnie zlewającą się z resztą powierzchni firmamentu. Radość tym większa, że to moja pierwsza zaobserwowana i złapana zorza polarna w tym cyklu słonecznym.

Parametry eksp. od lewej: Sony A7SII + Samyang 18mm f/2.8, ISO 4000, eksp. 3,2 sek. (19:15 CET) | 2: ISO 640, eksp. 10 sek. (19:17 CET) | 3: ISO 1250, eksp. 5 sek. (19:22 CET).

Być może przy zupełnym braku zaświetlenia od północnej strony i pod niebem lepszym, niż na piątkę w skali Bortle'a, byłoby jeszcze ciekawiej, a i Księżyc w I kwadrze dorzucał już się wyraźnie do pogorszenia jakości. Tym nie mniej bardzo się cieszę z udanych łowów jaka subtelna by ta zorza nie była, bo w granicach miasta od razu można by o sukcesie zapomnieć przy "jedynie" silnej burzy magnetycznej. Przed 20:00 nisko nad północą i północnym wschodem zaczęły formować się ławice chmur warstwowych, które szybko zakryły niebo, ale specjalnie nie żałowałem, bo jeszcze krótko przed ich inwazją nawet fotograficznie mało co dało się już zorzy rejestrować.

Przez cały pobyt na polu towarzyszył mi zając szarak kicający dosłownie kilka kroków ode mnie, jakby zupełnie ignorując moją obecność lub... chcący samemu podejrzeć co się rejestruje na zdjęciach, bo w jego tak bliskie podchodzenie z powodu niezauważenia mnie raczej wątpię - z pewnością widział i słyszał mnie o wiele szybciej, niż ja jego. Niestety jego schwytanie na zdjęciu okazało się trudniejszym wyzwaniem od zorzy, dlatego ją subtelnie złapałem w kadr, a szaraka mogę jedynie Wam przytoczyć w wyżej wspomnianych słowach tej relacji.

***

Przez prawie całą noc z 27 na 28 lutego burza magnetyczna była kontynuowana w kategorii G1-G2. Dopiero po godz. 04:00 CET globalne zaburzenia osłabły do stanu poniżej burzy magnetycznej, która bez chwili przerwy trwała na największą jak dotąd skalę w tym cyklu i trwając nieprzerwanie 33 godziny. Odkąd burza ustała po godz. 04:00 CET 28 lutego, już nie została wznowiona, a cechy wiatru słonecznego jednoznacznie wskazywały na wygasanie aktywności geomagnetycznej. Prędkość wiatru wprawdzie nadal pozostawała jedną z wyższych w tym cyklu i wynosząc ponad 720-750 km/sek., jednak przy wyraźnie słabnącej sile pola magnetycznego i przejściu jego skierowania na północne, aktywność burzy została ostatecznie wygaszona.

To co jeszcze przewija się w Waszych relacjach to duża ilość głosów twierdzących, że w pierwszą noc z 26 na 27 lutego gdy mieliśmy do czynienia jedynie z umiarkowaną/słabą burzą (G1-G2) zorze polarne były jaśniejsze, niż na kolejną noc pomimo nasilenia burzy. Nie wiem, jak było w pierwszą noc, bo doświadczałem wówczas całonocnych opadów śniegu, ale warto w tym miejscu zwrócić uwagę na parametr gęstości wiatru słonecznego, który docierał do Ziemi w obie noce i tendencję w sile i kierunku pola magnetycznego. Kiedy Ziemia doświadczała skutków uderzenia pierwszego CME z rozbłysku klasy M3.7, gęstość wiatru prawie non stop przekraczała 25-30 protonów/cm3, przy nasileniu południowego skierowania pola magnetycznego wiatru (Bz) do -15, momentami -19nT. Tymczasem w kolejną noc po uderzeniu drugiego CME z rozbłysku klasy M6.3, gęstość wiatru praktycznie w ogóle nie przekraczała 10p/cm3, zaś nasilenie południowego Bz osłabło do rzędu -10nT.

Wydaje się, że tylko ponadprzeciętna prędkość wiatru i tym samym energia uderzenia drugiego CME w Ziemię pozwoliła na wzburzenie aktywności burzy do stanu silnej w godzinach dziennych jeszcze przed drugą nocą z zorzami nad Polską, ponieważ główne cechy determinujące jej aktywność - siła i kierunek pola magnetycznego wiatru słonecznego - okazały się przez kolejne godziny oddziaływania wyrzutu słabsze, niż w przypadku pierwszego wyrzutu. Były oczywiście wystarczająco korzystne, ale tendencja była słabnąca. Być może gdyby nie wcześniejsze uderzenie pierwszego CME, drugi nie byłby w stanie sam z siebie podciągnąć zaburzeń do stanu silnej burzy magnetycznej kategorii G3, bo cechy jakie reprezentował - za wyjątkiem prędkości - nie pretendowały go do miana wyrzutu mogącego tak wyraźnie wzburzyć pogodę kosmiczną.

Zwróćmy uwagę, że przez cały wieczór z 27 na 28 lutego - pomimo trwania silnej burzy, ogólna tendencja była słabnąca - siła pola magnetycznego systematycznie malała, będąc prawie dwukrotnie niższa od wcześniejszej nocy, a południowe odchylenie Bz coraz mniej wyraźne, zbliżające się systematycznie do zera, by w końcu stało się północne. Można więc rzec, że ciesząc się zorzami w drugą noc, bardziej korzystaliśmy z dokonań pierwszego CME, po którym magnetosfera nie zdążyła się jeszcze uspokoić, aniżeli z wpływu drugiego CME, które choć pięknie podbiło prędkość i wzmocniło burzę do silnej kategorii G3, było jednocześnie wyraźnie słabszym magnetycznie wyrzutem od poprzedniego. Gdy do słabnącej - choć wciąż pozwalającej na obecność zorzy nad Polską - sytuacji z siłą i kierunkiem pola magnetycznego dołączymy fakt znacznie większego rozrzedzenia wiatru w drugim CME - jaśniejszym staje się powód często zgłaszanej subtelności zorzy lub przez część osób wręcz jej niewidoczności gołym okiem, pomimo, że jeszcze była w zasięgu światłoczułych matryc aparatów.

Składowa koronalnego wyrzutu masy uwolnionego w pierwszym rozbłysku, pomimo jego niższej energii, okazała się wyraźnie gęstsza i szybsza od składowej drugiego CME, który choć poprzedzony silniejszym rozbłyskiem, zaistniał przy jeszcze większym oddaleniu regionu 3229 od centrum tarczy słonecznej. Długo już nie mieliśmy sytuacji by na ogół dobrze wyliczający ruch wiatru słonecznego model WSA-Enlil chybił o blisko dobę z dotarciem do Ziemi pierwszego CME. Nie znaczy to, że wyrzut ten był jakiś anormalnie szybki - dotarł do Ziemi w bardzo typowym, dominującym przy tego typu wydarzeniach okresie 2 dni. Uderzenia CME z wyprzedzeniem prognozy zazwyczaj dobrze zwiastują dla polujących na zorze polarne, bo wiążą się z większą prędkością wyrzutu i korzystniejszym uderzeniem w Ziemię, niż w sytuacjach gdy docierają pod koniec okna prognozy lub nawet znacznie później.

Powyższe opisowe podsumowanie przebiegu burzy zawarte na jednym zestawieniu zbiorczym dot. warunków wiatru słonecznego z sond DSCOVR i ACE. W momencie uderzenia pierwszego CME następuje wyraźne nasilenie pola magnetycznego (parametr Bt) wiatru słonecznego [1A] do blisko 20nT połączone z korzystną zmianą kierunku (parametr Bz) pola magnetycznego [1B] prawie całkowicie wyczerpującego dostępny potencjał wynikający z Bt. Uderzeniu CME towarzyszy wyraźny wzrost gęstości wiatru [2] do ponad 30 protonów/cm3 i skok prędkości wiatru [3] do początkowo 550, a z biegiem godzin [6] przyspieszający do ponad 600 km/sek. Przez tę noc potencjał CME cały czas pozostaje wyraźny przekraczając 15nT [4A], a losowo zmienne skierowanie pola (Bz) dominująco południowe [4B] pozwala na podtrzymanie i zwiększenie aktywności burzy do kategorii G2. Jednocześnie przez cały czas polepszenia parametru prędkości także gęstość wiatru utrzymuje się na poziomie około 20-25p/cm3[5]. Gdy burza utrzymywała się w kategorii G2 po pierwszej nocy, 27 lutego około 12:00 UTC w Ziemię uderza drugi CME powodując ponowne nasilenie pola magnetycznego połączone z silnym odchyleniem południowego skierowania pola [7A], co przy ponadprzeciętnym skoku prędkości z wciąż przyzwoitej około 600 do około 800 km/sek. [10] wzmacnia intensywność burzy do silnej kategorii G3. Jednocześnie następuje niejako "zdmuchnięcie" gęstszego wiatru ustępującego miejsca cząstkom znacznie szybszym [11] lecz też bardziej rozrzedzonym [8]. Z upływem czasu po silnym uderzeniu drugiego CME niewiele zostaje - jego potencjał do wzburzania pogody kosmicznej jest konsekwentnie malejący [7B] i wyraźnie słabszy od pierwszego wyrzutu, co przy połączeniu z niską gęstością utrzymującą się w czas maksimum burzy i tuż po nim [9] skutkuje często subtelniejszymi zorzami polarnymi, niż noc wcześniej, pomimo, że nadal docierają nad umiarkowane szerokości geograficzne. Wobec słabnącego Bt i Bz [12A, 12B] nie ma znaczenia utrzymywanie się wysokiej, momentami około 850 km/sek. prędkości wiatru [11], która jest w tym wypadku głównym podejrzanym czynnikiem pozwalającym na podtrzymanie aktywności burzy przez resztę drugiej nocy z 27/28 lutego - można zakładać, że gdyby pozostawała ona na dotychczasowym poziomie po pierwszym CME [6] prawdopodobnie silna burza kategorii G3 nie zostałaby osiągnięta. Jednocześnie, gdyby przy tej prędkości wiatru nie osłabły parametry Bt i Bz [12A,12B] lecz utrzymały się na poziomie z okresu tuż po uderzeniu drugiego CME [7A] silna burza magnetyczna miałaby zdecydowany potencjał do intensyfikacji do ciężkiej kategorii G4 dając jeszcze większy zasięg zórz polarnych nad niskie szerokości geograficzne. Wraz ze zmianą skierowania pola magnetycznego wiatru na północne [13] burza magnetyczna ostatecznie wygasła, podczas gdy prędkość w dalszym ciągu pozostawała podwyższona [14], ale będąc parametrem drugorzędnym, nie mogła już zostać spożytkowana dla wznowienia burzy. Oprac. własne na podst. danych SWPC. 

 

Tyle o warunkach wiatru i ich zmianach, z jakimi mieliśmy do czynienia w noce z 26/27 i 27/28 lutego. Pora na prezentację efektów Waszych zmagań z tym ulotnym zjawiskiem, jakie czyniliście w najróżniejszych miejscach naszego kraju i nie tylko. Informacje o autorstwie i lokalizacji oraz godzinie dokonanej obserwacji o ile ta została podana przez autora, dostępne na opisie poszczególnych zdjęć pod nimi jak i po najechaniu kursorem myszki na miniaturę fotografii przed jej otwarciem.

Nowogród, woj. podlaskie. Nadesłał: Karol Babiel.Władysławowo, woj. pomorskie. Nadesłał: Michał Wróblewski
Po lewej: Nowogród, woj. podlaskie. Nadesłał: Karol Babiel. Po prawej: Władysławowo, woj. pomorskie. Nadesłał: Michał Wróblewski.

Okolice Torunia, woj. kujawsko-pomorskie. Nadesłał Hubert OpenchowskiOkolice Torunia, woj. kujawsko-pomorskie. Nadesłał Hubert Openchowski
Oba: okolice Torunia, woj. kujawsko-pomorskie. Nadesłał Hubert Openchowski.

Kamień Pomorski, woj. zachodnio-pomorskie. Nadesłał Piotr SzalcOkolice Olsztyna, woj. warmińsko-mazurskie. Nadesłał Tomasz Rogoziński
Po lewej: Kamień Pomorski, woj. zachodnio-pomorskie. Nadesłał Piotr Szalc. Po prawej: okolice Olsztyna, woj. warmińsko-mazurskie. Nadesłał Tomasz Rogoziński.

Sarbinowo, woj. pomorskie. Nadesłał Marek DulewiczSarbinowo, woj. pomorskie. Nadesłał Marek Dulewicz
Oba: Sarbinowo, woj. pomorskie. Nadesłał Marek Dulewicz.

Sarbinowo, woj. pomorskie. Nadesłał Marek DulewiczSzczecinek, woj. zachodnio-pomorskie. Nadesłał Tomasz Jaworski
Po lewej: Sarbinowo, woj. pomorskie. Nadesłał Marek Dulewicz. Po prawej: Szczecinek, woj. zachodnio-pomorskie. Nadesłał Tomasz Jaworski.

Szczecinek, woj. zachodnio-pomorskie. Nadesłał Tomasz JaworskiSzczecinek, woj. zachodnio-pomorskie. Nadesłał Tomasz Jaworski
Oba: Szczecinek, woj. zachodnio-pomorskie. Nadesłał Tomasz Jaworski.

Ringebu, środkowa Norwegia. Nadesłał Tomasz KozłowskiRingebu, środkowa Norwegia. Nadesłał Tomasz Kozłowski
Oba: Ringebu, środkowa Norwegia. Nadesłał Tomasz Kozłowski.

Ringebu, środkowa Norwegia. Nadesłał Tomasz KozłowskiRingebu, środkowa Norwegia. Nadesłał Tomasz Kozłowski
Oba: Ringebu, środkowa Norwegia. Nadesłał Tomasz Kozłowski.

Na zakończenie w tym miejscu dziękuję wszystkim czytelnikom za nadesłane lub zamieszczone na fejsbukowym profilu bloga zdjęcia, materiały i spostrzeżenia jakimi się podzieliliście na potrzeby tego opracowania, za Waszą obecność w tych emocjonujących godzinach na blogu jak i pod niebem, bo choć wszyscy byliśmy rozsiani w różnych zakątkach Polski i za jej granicami - a są tu stali bywalcy - Rodacy i nie tylko - m.in. z Norwegii, Słowacji czy Węgier - to jednak łączyliśmy nasze siły i spojrzenia w tym jednym kierunku na niebie, gdzie mniej lub bardziej udanie było dane wielu pasjonatom ujrzeć bądź uwiecznić to ulotne zjawisko, nie rzadko po raz pierwszy. W temacie zórz polarnych zaczęliśmy ten rok z "grubej rury", wszak silna burza trzeciej kategorii to już nie przelewki i oby to był zwiastun jeszcze bardziej emocjonujących wydarzeń w nadchodzących miesiącach i latach wciąż młodego 25. cyklu aktywności słonecznej, który rozpędza się w coraz bardziej obiecującym wydaniu.

Autorski komentarz do bieżącej aktywności słonecznej można śledzić na podstronie Solar Update

Warunki aktywności słonecznej i geomagnetycznej na żywo wraz z objaśnieniami nt. interpretacji danych dostępne na bieżąco na podstronie Pogoda kosmiczna

  f    t    yt   Bądź na bieżąco z tekstami, zapowiedziami, alarmami zorzowymi i wiele więcej - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebookuobserwuj blog na Twitterzesubskrybuj materiały na kanale YouTube lub zapisz się do Newslettera.

Komentarze