Wideo: Starlink G4-15 w 2. dobę od startu (16.05.2022) plus relacja z obu wieczorów

W godzinach wieczornych soboty 14 maja wystartowała kolejna paczka satelitów Starlink oznaczona numerem G4-15, którą z uwagi na korzystny moment startu można było ujrzeć z Polski po zachodzie Słońca już od następnej doby po starcie. Jak wygląda kwestia wygaszania satelitów i na ile udało się je wyciemnić? Obserwacje z obu wieczorów, które pogoda łaskawie pozwoliła przeprowadzić pokazały, że postęp jest bardzo wyraźny - choć z pewnych względów nie da się jednoznacznie tego ocenić.

W niedzielę 15 maja przelot nastąpić miał w 22 godziny od uwolnienia satelitów, a 23 godziny od startu. Obserwacja była możliwa przy praktycznie bezchmurnym niebie, ale w zamian za najlepszą jak dotąd aurę podczas obserwacji przelotów "młodych" sznurków satelitów Starlink poprzeczkę podniósł Księżyc w pełni. Jego rozświetlające działanie było zaskakująco silne nawet jak na pełnię i nawet jak na niewielką elewację podczas przelotu - świecił niespełna 10 stopni nad horyzontem. Być może połączenie pełni z białymi nocami, które tu na północy Polski są już od blisko tygodnia, dało taki skumulowany efekt - chociaż gwiazdy do około 3,5 mag. były widoczne gołym okiem bez większych trudności. Moment pierwszego niedzielnego przelotu przyniósł duże zaskoczenie - zero widoczności. Satelity przecięły niebo niezauważenie, nie pokazując się nawet na moment, nie dając ani jednej flary i pozostając nieuchwytne nawet dla czułej matrycy aparatu. Szok tym bardziej, że to pierwsza doba od startu, gdy Starlink-train jest jeszcze bardzo zbity, a tym samym jasny, potencjalnie najjaśniejszy. Nie jestem w stanie zrzucić całej winy niewidoczności obiektów na pełnię Księżyca. Część owszem - jednak myślę, że duży tu już wkład ze strony SpaceX w coraz lepsze dopracowywanie procedury ustawiania satelitów osłonami przeciwsłonecznymi celem minimalizowania ich blasku możliwie szybko po starcie. Nawet jeśli w jakiejś mierze Księżyc odegrał tu rolę, to równie silny jeśli nie silniejszy wkład w niedostrzegalność satelitów ma SpaceX - co w dłuższej perspektywie może napawać optymizmem.

Tym bardziej ciekaw byłem wrażeń z drugiej doby od startu. W poniedziałek 16 maja przelot miał nastąpić w 46 godzin od uwolnienia paczki, tym razem przy Księżycu będącym jeszcze tuż pod horyzontem. Rzeczywiście niebo było wyraźnie ciemniejsze, niż wieczór wcześniej, ale tym razem chmur było sporo - ławice niskich obłoków przepływały jedna po drugiej, więc dostrzeżenie przelotu wcale nie było pewne. Tym razem nie wychodziłem w pole, obserwowałem z okna nastawiając się na obserwację górowania gdy satelity mają osiągnąć maksimum blasku i wysokości, oraz dalszą część ku niebu południowo-wschodniemu, gdzie miały wejść w cień, ale co już miało być dla mnie niewidoczne przez zabudowania w tym kierunku.

Przelot udało się dostrzec, ale jedynie fotograficznie - o ile matryca aparatu od razu zdołała zarejestrować paczkę G4-15 ujawniając jej gęstsze "zbitki" i ciemniejsze fragmenty z bardziej odseparowanymi satelitami, gdy przelot wkroczył w pole widzenia obiektywu, o tyle nieuzbrojonym okiem przelot był całkowicie niewidoczny - ani w sposób ciągły przez jakiś dłuższy moment, ani poprzez krótkotrwałe emitowanie flar przez poszczególne satelity. Zważywszy na fakt, że tym razem Srebrny Glob nie był jeszcze obecny, a z widocznością satelitów gołym okiem nie zmieniło się absolutnie nic w porównaniu do zeszłego wieczoru, łatwiej stawiać tezę, że to właśnie procedura wyciemniania satelitów, nad którą pracuje od wielu miesięcy SpaceX jest główną przyczyną tak radykalnego obniżenia jasności - a biorąc pod uwagę fakt, że dzieje się to już w pierwszych dniach od uwolnienia, ba! - tym razem przy okazji już pierwszej doby po starcie - efekty mogą robić wrażenie. Jeśli sobie przypomnimy początki budowania konstelacji Starlink z roku 2019 i widoczność Starlink-train gołym okiem przez długie okresy od startu, wprawdzie w coraz bardziej rozproszonej formie dającej efekt 15-minutowych przelotów, ale jednak gołym okiem - i weźmiemy teraz do porównania paczkę G4-15 to widać jak wiele udało się już SpaceX w tej materii osiągnąć. Być może pod bardzo ciemnym niebem (abstrahując od efektu białych nocy) łańcuszek byłby widoczny bez optyki, ale w warunkach miejskich z niebem o zasięgu około 4,5-5 mag. satelity okazały się tym razem całkowicie nieuchwytne dla nieuzbrojonego oka. Efekt wideo-obserwacji poniżej.


A7SII w trybie APS-C, Mitakon 50mm na f/0.95 (ekw. ognisk. 75mm), crop 1,5-2x, ISO 40.000, 1/100sek.


Oczywiście nie jest to jeszcze ostatnie słowo, na pewno nie raz i nie dwa satelity Starlink zaskoczą jeszcze blaskiem i nie raz nie dwa wpędzą w zakłopotanie przypadkowych gapiów widzących sznur kilkudziesięciu punktów sunących po niebie jeden za drugim. Widać jednak, że będą to sytuacje coraz rzadsze, pomimo rosnącej wyraźnie częstotliwości startów kolejnych paczek. Obserwacja paczki G4-15 w drugą dobę od startu jest kolejnym takim przypadkiem po G4-10 (porównanie i zestawienie) i G4-16 (na ogół niewidoczny, ale z flarami do -1,5 mag.), gdy krótko po uwolnieniu, w dniach bezpośrednio następujących po starcie, udaje się radykalnie obniżyć jasność satelitów. Na ile to stała tak wyraźna tendencja, a na ile chwilowo większy sukces SpaceX przekonywać się będziemy w następnych tygodniach. Start paczki G4-18 zaplanowany na 18 maja nie przyniesie wprawdzie szans na obserwacje Starlink-train z Polski, ale bardziej korzystne godzinowo starty i tak są kwestią najbliższej przyszłości.

Komentarz odnośnie widoczności kolejnych paczek z informacjami o nadchodzących startach w bieżąco aktualizowanym tekście zbiorczym poświęconym lotom Starlink.

  f    t   Bądź na bieżąco z tekstami, zjawiskami astronomicznymi, alarmami zorzowymi i wszystkim co ważne dla amatora astronomii - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku, obserwuj blog na Twitterze bądź zapisz się do subskrybentów kwartalnego Newslettera..

Komentarze