Dzienne zakrycie Wenus przez Księżyc 9 XI 2023 A.D.

Przed nami pierwsze po ponad trzech latach przerwy zakrycie Wenus przez Księżyc widoczne z Polski. Podobnie jak w roku 2020, tak i tym razem będziemy mieli do czynienia ze zjawiskiem dziennym, co odbije się na gorszym kontraście i znacznie utrudnionych obserwacjach drugiej części zjawiska, jaką będzie odkrycie Wenus, ale na tym podobieństwa do zjawiska z 19 czerwca 2020 roku się kończą. Z pewnych bowiem względów obserwacje mogą okazać się łatwiejsze, choć nie będą one najpewniej aż tak efektowne co poprzednim razem. Dzisiaj garść wskazówek o nadchodzącym hicie listopada.



Zacznie się pięknie i z "niskiego C" w skali trudności


Jak zwykle to bywa w przypadku zakryć dziennych, wstępem do tego zjawiska będzie tylko i aż koniunkcja, w tym przypadku widoczna przed świtem. "Tylko" - bo stanowi ona jedno z najpospolitszych zjawisk widocznych każdego miesiąca o różnej porze i z udziałem różnych planet. "Aż" - ponieważ będzie to najpiękniejsza i najbardziej fotogeniczna koniunkcja spośród wszystkich koniunkcji listopada, a dodatkowo zdecydowanie jedna z czołowych w swym pięknie patrząc na całą tegoroczną jesień.

Wysoko, na około 30 stopniach elewacji nad południowo-wschodnim horyzontem i to jeszcze zanim nadejdzie świt cywilny, lśniąca Wenus o jasności aż -4,3 mag. świecić będzie mniej, niż 2 stopnie poniżej Księżyca. Sam zaś Księżyc jako dość wąski, ale nie przesadnie wąski jeszcze sierp, oświetlony w 17% i co za tym idzie - będzie dopełniony światłem popielatym, widocznym w najlepszych warunkach w całym roku, jeśli chodzi o obserwacje poranne.

Po lewej: koniunkcja Księżyca z Wenus 09.11 o godz. 06:00 CET - widok w szerokim ujęciu na niebo południowo-wschodnie. Po prawej: widok w silnej lornetce. Pomimo, że to nadal około 20 minut przed świtem cywilnym i że mowa o bliskim nowiu Księżycu, elewacja obiektów już w okolicach 30 stopni - to doskonałe połączenie ciemnego wciąż nieba z niewielkim oświetleniem tarczy Srebrnego Globu uwypukli najlepiej światło popielate, dodające fotogeniczności całemu zjawisku. Na tym etapie wystarczą oczy, choć w miarę możliwości warto wesprzeć się lornetką.


Mamy tu tę samą sytuację co o wiosennych wieczorach po nowiu, tyle, że w odwrotnym wydaniu. Nachylenie ekliptyki do horyzontu pod największym kątem o porze porannej następuje właśnie jesienią, co sprawia, że nasz satelita jest w stanie osiągać imponujące wysokości nad horyzontem przy niewielkiej fazie zanim niebo zdąży się mocniej rozjaśnić. Wysoka elewacja Srebrnego Globu w połączeniu z niewielkim oświetleniem tarczy i wysokim wciąż stopniem pociemnienia nieba to przepis na najdoskonalsze warunki dla obserwacji i rejestracji światła popielatego.

Kiedy uzmysłowimy sobie te okoliczności: cienki sierp zmierzającego ku nowiu Księżyca, doskonale podkreślone i kontrastujące z tłem światło popielate, bardzo bliską i bardzo jasną Wenus przewyższającą blaskiem Międzynarodową Stację Kosmiczną w najefektowniejszych jej przelotach, a to wszystko na wysokiej elewacji przy dopiero rozjaśniającym się powoli niebie - łatwo można zdać sobie sprawę dlaczego warto pokusić się o wczesną pobudkę i dokonać obserwacji wstępu do dziennego zakrycia. To właśnie ta jedyna trudność na tym etapie: pobudka. O świcie cywilnym (w przypadku Gdańska 06:19 CET) obiekty będą zawieszone na 29,5 (Wenus) i 31 stopniach (Księżyc) wysokości - ale to już mocniej rozjaśnione niebo, dlatego aby ujrzeć tę parkę przy dobrym stosunku wysokości do ciemności nieba warto zaplanować obserwacje między 05:30 a 06:00 CET, gdy i tak elewacja obiektów przekraczać już będzie 20 stopni, ale firmament głęboko granatowy dopiero co po skończeniu się nocy astronomicznej ukaże znacznie lepiej światło popielate. Na typ etapie obserwacji poza bezchmurnym południowo-wschodnim niebem nie potrzebujemy żadnej dodatkowej optyki, ale jeśli wesprzemy się lornetką z pewnością zachwyt zostanie wzmocniony, zwłaszcza, że obiekty bez trudu zmieszczą się wspólnie w polu widzenia.

Przygotowanie do zakrycia

Im dalej w las tym więcej drzew, a w tym przypadku - im dalej na osi czasu, tym większe zbliżenie między parą najjaśniejszych obiektów nocnego nieba. Przekonają się o tym najdobitniej ci, którzy na obserwacje koniunkcji wybiorą znacznie szybsze godziny, gdy dajmy na to - tuż po 03:00 CET Księżyc będzie jeszcze ponad 3,5 stopnia nad Wenus. O świcie cywilnym dystans zmniejszy się do niespełna 2 stopni i z biegiem godzin będzie on ulegał dalszemu wytracaniu, choć będzie to już się działo po wschodzie Słońca. Pół godziny po wyłonieniu się Dziennej Gwiazdy ponad horyzont odległość dzieląca sierp Srebrnego Globu od jasnej Wenus zmniejszy się do 1 stopnia, dwie godziny później o kolejne 0,5 stopnia.

Od godz. 10:30 CET będziemy mieć ostatnich kilkanaście minut na posprawdzanie sprzętu przed rejestracją lub obserwacją wizualną, w zależności na co postawimy. Starajmy się nie odkładać do tej pory odnajdywania Księżyca, zwłaszcza, jeśli nie mamy podobnych obserwacji na koncie, bo jego namierzanie w pełnym blasku Słońca na rozjaśnionym dziennym niebie nie zawsze jest takie oczywiste, jak mogłoby się wydawać, zwłaszcza przy niebie zasnutym wysokimi chmurami zmętniającymi firmament.

Położenie Księżyca i Wenus 09.11 o godz. 10:30 CET w około 20 minut przed zakryciem - widok w szerokiej perspektywie na całe niebo południowo-zachodnie. Słońce będzie ponad 40 stopni na wschód (w lewo), zatem nie powinno tu istnieć ryzyko nieopatrznego ukierunkowania sprzętu ku Dziennej Gwieździe przy namierzaniu tytułowej parki, ale jak zawsze przy podejmowaniu obserwacji dziennych należy pamiętać o bezpieczeństwie.


Pewnym ułatwieniem w porównaniu z dziennym zakryciem Wenus sprzed trzech lat będzie fakt blisko 4-krotnie większego oświetlenia Księżyca - 15% widocznej powierzchni to prawie czterokrotność oświetlenia jego tarczy z zakrycia 19 czerwca 2020 roku, gdy nawet w lornetce trzeba się było nieco natrudzić, aby na dziennym niebie tak cienki sierp zlokalizować. Tym razem będzie on wyraźnie grubszy, choć o tym na ile łatwiej będzie dostrzegalny zadecyduje nie tylko różnica w oświetleniu jego powierzchni, ale też ilość i rodzaj zachmurzenia oraz przejrzystość powietrza. Wystarczy ławica na pozór niegroźnych cirrusów na wysokim piętrze zamiast nieskazitelnego błękitu i już może się okazać, że bez lornetki zlokalizowanie naszego satelity stanie się o rząd wielkości trudniejszym zadaniem. Poczyńmy więc przygotowania szybciej, jeśli zamierzamy rozstawiać się gdzieś w terenie bądźmy zwarci i gotowi z Księżycem w polu widzenia już przynajmniej o te pół godziny wcześniej, zwłaszcza gdyby sytuacja z zachmurzeniem była niepewna.

Zakrycie Wenus przez Księżyc - umiarkowane trudności dla posiadaczy lornetek i teleskopów

Największe emocje i najciekawsze widoki nadejdą niezaprzeczalnie z momentem, w którym bliska koniunkcja z Księżycem widoczna od kilku godzin, stanie się tak bliska, że awansuje w zakrycie. Do zakrycia Wenus dojdzie przy jasnym brzegu księżycowej tarczy (a więc przy sierpie) około godz. 10:52 CET +-/ 10 minut zależnie od lokalizacji, na wysokości 30 stopni nad południowo-zachodnim horyzontem (azymut 220 stopni).

W trakcie zakrycia Wenus będzie cechowała się średnicą tarczki na poziomie 20,4 sekund łuku i fazą 59%. Właśnie to jest powodem wspomnianego we wstępie mniejszego "efektu wow" w porównaniu z zakryciem sprzed trzech lat. Wenus będzie wyraźnie mniejszym kątowo obiektem, którego zakrywanie potrwa znacznie krócej, niż kiedy 19 czerwca 2020 roku oświetlona ona była w zaledwie 8% i stanowiła widowiskowy sierp o dużej średnicy kątowej aż 51,3 sekund, czyli więcej od Jowisza w opozycji.

Tym razem zakrycie wystąpi kilka tygodni po osiągnięciu przez Wenus kwadry w drodze ku pełni, dlatego czujność obserwatora w trakcie ostatnich sekund przed zakryciem i w jego trakcie będzie musiała być jeszcze bardziej podwyższona. Proces nasuwania się Księżyca na najjaśniejszą z planet potrwa około 43 sekund - po tym czasie od pierwszego kontaktu tarczki Wenus z sierpem Srebrnego Globu, planeta zniknie zupełnie za tarczą naszego satelity i pozostanie za nią przez nieco ponad godzinę, do czasu odkrycia po przeciwnej krawędzi Księżyca.

Po lewej: zakrycie Wenus przez Księżyc - orientacyjny widok w silnej lornetce / niewielkim teleskopie. Im mniejszego powiększenia użyjemy, tym szybciej będzie się wydawało tracenie Wenus z widoku, choć i tak będzie to proces zauważalnie dłuższy, niż w przypadku trwającego sekundę zakrycia gwiazdy. Po prawej: zakrycie Wenus przez Księżyc - orientacyjny widok w dużym powiększeniu teleskopowym / na matrycy kamerki planetarnej. Choć w takim wypadku tracimy znacznie na polu widzenia, zyskujemy lepszy obraz tarczki planety i możliwość dostrzeżenia jej fazy wynoszącej 59%, czyli nieco ponad połowy jej tarczy. Duże powiększenie umożliwi też dokładniejsze postrzeganie procesu nasuwania się Księżyca na planetę, ale będzie wymagało większej uwagi przy śledzeniu obiektów, o ile nie posiłkujemy się zautomatyzowanym montażem.


Finał: odkrycie Wenus przez Księżyc - "wysokie C" w trudnościach obserwacji

Co logiczne, tak jak do zakrycia Wenus doszło przy jasnym brzegu księżycowej tarczy, tak odkrycie siłą rzeczy musi nastąpić przy już nieoświetlonej krawędzi Księżyca. I tu właśnie zaczyna się najtrudniejsza część spośród całego zjawiska.

W warunkach dziennego nieba nie widzimy światła popielatego Srebrnego Globu. Mając w polu widzenia lornetki czy teleskopu cały sierp Księżyca, na jasnym dziennym niebie nie wiemy dokładnie gdzie przebiega krawędź jego tarczy przeciwległa względem oświetlonego sierpa. Wiemy to tylko "na oko" - poprzez wyobrażenie sobie całej okrągłej tarczy możemy sobie to umiejscowienie zacienionej krawędzi jedynie wyobrazić dopełniając okrąg do widocznego sierpa.

Odkrycie Wenus wystąpi o godz. 12:08 CET +/- 10 minut zależnie od lokalizacji na wysokości około 21 stopni nad południowo-zachodnim horyzontem i potrwa około 34 sekundy. To nieco krócej, niż proces zakrywania z uwagi na zmianę pozycji obu obiektów przez czas od zakrycia do odkrycia i tym samym delikatną różnicę w kierunku zsuwania się z tarczki Wenus naszego satelity względem oświetlonej części planety. O ile do zakrycia można się dobrze przygotować śledząc uważnie Wenus w ostatnich minutach i sekundach przed kontaktem z krawędzią Księżyca, o tyle odkrycie nastąpi  znienacka - właśnie przez fakt, że nie widzimy zacienionej krawędzi księżycowej tarczy, zza której najjaśniejsza z planet zacznie się wyłaniać. Gdyby do odkrycia doszło przy Słońcu dostatecznie głęboko przebywającym jeszcze pod horyzontem, światło popielate ułatwiłoby nam postrzeganie miejsca, zza którego Wenus się wyłoni, jednak w warunkach w pełni dziennych i zerowego kontrastu między zacienioną powierzchnią Księżyca a tłem nieba - na to ułatwienie nie mamy co liczyć.

Z tego powodu warto zrezygnować na czas odkrycia ze stosowania powiększeń dających pole widzenia poniżej 0,5 stopnia i uniemożliwiających zmieszczenie na widoku całego sierpa Księżyca - zarówno jeśli ktoś się nastawia na obserwacje wizualne, jak i rejestrację zjawiska. Odpowiednie zredukowanie powiększenia da nam gwarancję, że unikniemy sytuacji, w której powiększymy nieodpowiedni odcinek niewidocznego brzegu Księżyca (nie mówiąc o tym, że możemy źle umiejscowienie krawędzi oszacować) i tym samym przegapimy odkrycie, jakie mogło by zajść bez naszej uwagi poza polem widzenia sprzętu.

Po lewej: odkrycie Wenus przez Księżyc - widok w silnej lornetce. Przewaga nad teleskopem w tym momencie będzie w mniejszym powiększeniu, dzięki któremu nie ma obawy, że Wenus zacznie uwidaczniać się gdzieś poza polem widzenia. Po prawej: odkrycie Wenus przez Księżyc - widok w silnym powiększeniu teleskopowym lub na matrycy kamerki planetarnej. Sytuacja bardzo sprzyjająca przegapieniu odkrycia, jeśli powiększymy niewłaściwy odcinek zacienionej krawędzi Księżyca. Osoby niekorzystające z dokładnie zorientowanych względem nieba zautomatyzowanych montaży powinny w tym przypadku zredukować powiększenie by nie przegapić odkrycia.


Warto na ten moment tak dobrać powiększenie, aby w polu widzenia mieścił się cały sierp i cała niewidoczna tarcza Księżyca z pewnym zapasem (tu musimy się wspomóc wyobraźnią dorabiając pełny okrąg do widocznego sierpa) i taki widok utrzymywać, dokładnie śledząc położenie naszego satelity - wówczas zyskujemy pewność, że zobaczymy Wenus od pierwszych sekund jej wyłaniania się zza zacienionego brzegu Srebrnego Globu. Odbędzie się to niestety kosztem silnego powiększenia dającego większy obraz tarczki Wenus, ale jeśli nie mamy pewności, że idealnie wcelujemy się we właściwy odcinek zacienionego brzegu Księżyca, to lepiej zobaczyć odkrycie w mniejszej nieco skali, niż ryzykować wystąpienie tego momentu poza polem widzenia.


Oczy wystarczą tylko przed świtem.
Lornetka = minimum, silna lorneta/teleskop = optimum

No dobrze, to teraz parę słów o ekwipunku, który musimy ze sobą zabrać w teren, o ile nie planujemy obserwacji z balkonu czy tarasu. O ile w przypadku porannej koniunkcji Księżyca z Wenus nie musimy dysponować jakimkolwiek sprzętem optycznym poza sprawnym wzrokiem, o tyle samo zakrycie i odkrycie Wenus będzie już zdecydowanie wymagało wsparcia się dodatkową optyką. Nie jest to zasada stosowana jednakowo przy każdym zakryciu - gdyby tak jasny obiekt jak Wenus był zakrywany przez Księżyc w fazie głębokiego zmierzchu czy świtu, nieuzbrojone oko w zupełności poradziłoby sobie z dostrzeżeniem takich zjawisk. Sytuacja zmienia się jednak diametralnie w trudnych warunkach oświetleniowych, jakimi jest niewątpliwie w pełni rozjaśnione dzienne niebo.

W takich okolicznościach wiele osób ma trudności w ujrzeniu najjaśniejszej z planet (mimo, że Wenus jest widoczna w dzień), a bliskie towarzystwo Księżyca w sekundach przed zakryciem tylko by te trudności potęgowało - i to niezależnie od wzroku danej osoby. Przy niemal zerowym kontraście jaki nas czeka na przedpołudniowym firmamencie, najzwyczajniej w świecie musimy zwiększyć sobie powiększenie ponad to, jakie zapewniają oczy, aby mieć możliwość wyraźnego rozdzielenia Wenus od krawędzi Księżyca i nie przegapić dzięki temu tych kilkunastu sekund zakrycia - a po godzinie z nawiązką również odkrycia.

Lornetka - nawet zwykła wielkości 10x50 - bez trudu umożliwi ujrzenie Wenus w bliskim sąsiedztwie księżycowego sierpa, będąc minimum sprzętowym dla obserwacji zakrycia i odkrycia. Warto jednak zadbać o ustabilizowanie widoku - najlepiej oczywiście sprawdziłby się tu statyw i odpowiedni adapter umożliwiający przytwierdzenie do niego lornetki. Zyskujemy wówczas swobodę w rękach i stabilny obraz, który ułatwi dokładne ujrzenie momentu zakrycia. Wszelkie drgania są tu czynnikiem niepożądanym, zatem w miarę możliwości warto zrezygnować z obserwacji z ręki - jeśli nie posiadamy adaptera i statywu, spróbujmy umieścić lornetkę na czymś, co mogłoby statyw zastąpić.

Im silniejsza lornetka tym lepiej. Zyskujemy na powiększeniu i łatwości śledzenia zakrycia przez całych kilkanaście sekund jego trwania, zamiast przez krótki moment, jak można by odnieść wrażenie w mniejszym powiększeniu. Tracimy wprawdzie na polu widzenia, ale jeszcze nie aż tak bardzo, co w przypadku wykorzystania teleskopu i jeszcze dłuższej ogniskowej. W pewnym sensie silna lorneta na statywie - z powiększeniem większym od 10-krotnego, ale mieszcząca jeszcze całą tarczę Księżyca z niewielkim zapasem, np. 20x80 czy 25x100 - może być bardziej adekwatnym optimum od teleskopu, z uwagi na fakt, że umożliwia obserwacje obuoczne i tym samym daje większy komfort, a to bardzo ważne w tak krótkotrwałych zjawiskach, jak zakrycia czy odkrycia planet.

Teleskop da oczywiście możliwość ujrzenia zakrycia w największym powiększeniu, z najwyraźniejszym ukazaniem tarczki Wenus, jej nieco ponad 50-cio procentowej fazy kwadry i bez niestabilności dotkliwej w razie obserwacji lornetką bez statywu. Będzie jednak wymagał nieustannej czujności w śledzeniu Księżyca lub fragmentu jego sierpa, o ile znacznie zwiększymy powiększenie kosztem pola widzenia i jeżeli prowadzimy montaż ręcznie. Nie zapewni też takiego komfortu, co obserwacja obuoczna w lornetce, chyba, że jesteśmy w posiadaniu nasadki binokularowej z parą okularów o jednakowej ogniskowej. Teleskop będzie stanowił także najlepszą opcję w razie chęci zarejestrowania zjawiska, zwłaszcza w połączeniu z dedykowaną kamerką planetarną lub aparatem z matrycą o dużym współczynniku crop bądź dowolnym prostym kompaktem metodą projekcji przez przyłożenie obiektywu do okularu teleskopu. Może okazać się zaś niefortunnym wyborem w kontekście obserwacji/rejestracji odkrycia Wenus, jeśli z przyczyn wcześniej w tekście wymienionych, Księżyc zsunie się z tarczki Wenus nieco za polem widzenia, silnie zredukowanym przez zastosowanie zbyt dużego powiększenia. Te zależności przygotowałem na poniższych trzech wizualizacjach.

Po lewej: zakrycie Wenus przez Księżyc - widok w silnej lornetce 20x80. Sytuacja całkowicie bezpieczna tak dla zakrycia, jak i odkrycia, bez ryzyka przegapienia któregokolwiek z tych etapów zjawiska. Utrzymanie Księżyca w pobliżu centrum pola widzenia daje nam pewność, że Wenus będzie widoczna od pierwszych sekund jej wyłaniania się zza nieoświetlonej krawędzi księżycowej tarczy. Po środku: zakrycie Wenus - widok w bardzo dużym powiększeniu teleskopowym dla refraktora 90/910 z okularem 6mm (powiększenie 151-krotne). Sytuacja optymalna dla zakrycia. O ile do zakrycia Wenus można się o takie lub nawet większe powiększenie pokusić, mimo, że bardzo ograniczy to pole widzenia i wymusi większą dokładność śledzenia szybciej uciekających  z pola widzenia obiektów, o tyle podobna praktyka na czas odkrycia mogłaby okazać się zgubna. Po prawej: odkrycie Wenus przez Księżyc zza nieoświetlonego brzegu jego tarczy - widok w dużym powiększeniu teleskopowym dla reflektora 203/1200 z okularem 10mm (powiększenie 120-krotne). To sytuacja skrajna tylko dla wprawionych obserwatorów, obrazująca maksymalnie zawężone pole widzenia jakie można zastosować dla nieprzegapienia odkrycia w dużym powiększeniu pod warunkiem ciągłego utrzymywania sierpa Księżyca przy krawędzi pola widzenia. Gdyby na wizualizacji nr 3 zastosować powiększenie jeszcze większe, obserwator ryzykowałby sytuacją, że Wenus zdąży się wyłonić poza polem widzenia, ponieważ trudno na dziennym niebie ukierunkować teleskop idealnie na niewidoczną krawędź Księżyca i dodatkowo - odpowiedni jej odcinek, zza którego planeta się wyłoni: w takim wypadku sierp Księżyca pozostawałby poza polem widzenia, a nam zostawałaby nadzieja, że nie przestrzeliliśmy z celowaniem w również niewidoczny, bo zacieniony brzeg Srebrnego Globu. Na wizualizacji widać pełny okrąg tarczy naszego satelity, ale w rzeczywistości na dziennym niebie nie będzie on dostrzegalny.


Na zakończenie tradycyjnie parę słów o rozwadze. Jak przy każdej obserwacji przeprowadzanej w pełnym blasku Słońca należy bezwzględnie pamiętać o przestrzeganiu zasad bezpieczeństwa i uważać, aby podczas ewentualnego przeszukiwania nieba w celu namierzenia obiektów nie skierować lornetki czy teleskopu na tarczę słoneczną. Tym razem ta przestroga to bardziej dmuchnie na zimne, ponieważ odległość kątowa do Słońca będzie naprawdę znaczna, osiągając około 40 stopni, więc w żadnym razie nie powinno nam grozić jego namierzenie - możemy tak się usadowić, że będzie ono niemal po naszym lewym boku, prawie prostopadle do kierunku, jaki nas będzie interesował. To znacznie bezpieczniejsze okoliczności, niż podczas poprzedniego zakrycia w zaledwie 22-stopniowej odległości od Słońca, nie mniej jeśli czynimy obserwacje podczas obecności Dziennej Gwiazdy nad horyzontem, zawsze lepsza nadmiarowa szczypta bezpieczeństwa, od beztroski i nieuwagi.

O ile ta przestroga nie dotyczy może w takim stopniu obserwatorów już mających na koncie dzienne obserwacje planet czy Księżyca w niewielkiej fazie, o tyle początkujący adepci powinni przy okazji takich zjawisk wykazać się głęboką rozwagą i dbałością o bezpieczne przeprowadzenie obserwacji. W miarę możliwości warto, aby były one przeprowadzone przy dodatkowym wsparciu kogoś już bardziej doświadczonego, a jeśli taka opcja nie jest możliwa – można podjąć próbę samodzielnego stworzenia sobie takich warunków w miejscu obserwacji by zminimalizować do zera ryzyko niepożądanego wpadnięcia Słońca w pole widzenia lornetki czy teleskopu, na przykład siadając w cieniu i ustawiając się za jakimś budynkiem, bilbordem czy drzewem odcinającym dostęp do Słońca.

Wszystkim czytelnikom życzę powodzenia i łaskawości ze strony jesiennej aury. Listopad bywa sporadycznie naprawdę piękny i ciepły - gdy trafiają się chwile ze Słońcem okoliczności przyrody w zaawansowanych jesiennych barwach potrafią zachwycić. I właśnie na przekór statystykom pogodowym, które lepiej pominąć milczeniem, bo wszyscy wiemy jakie one są - takiego słonecznego oblicza jesieni 9 listopada Anno Domini 2023 Wam i sobie serdecznie życzę.

  f    t    yt   Bądź na bieżąco z tekstami, zapowiedziami, alarmami zorzowymi i wiele więcej - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebookuobserwuj blog na Twitterzesubskrybuj materiały na kanale YouTube lub zapisz się do Newslettera.

Komentarze

  1. P.S. A tu zdjęcie już po odkryciu:
    https://drive.google.com/file/d/1aFFEvan8PUy3iXDgqJQpGRW5EMMXLmhT/view?usp=drive_link

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że obserwacje się powiodły! Warszawa była w dość komfortowej sytuacji w prognozach w porównaniu do północą, chociaż to okno pogodowe też nie miało być specjalnie długotrwałe. Grunt, że się powiodło.
      p.s. - chyba trzeba zmienić ustawienia prywatności w tych zdjęciach, bo po otwarciu linków wychodzi, że fotki są niepubliczne - więc i niewidoczne :-) Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Dziękuję za zwrócenie mi uwagi na mój błąd, za który przepraszam, teraz już zdjęcia powinny być widoczne. Pozdrawiam!

      Usuń
    4. Ekstra! Fajnie, że udało się także po zakryciu - z dotąd widzianych relacji wszędzie po zakryciu pogoda się zmieniała na tyle, że odkrycia już nie szło obserwować. A tu - no proszę! :-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Zainteresował Ciebie wpis? Masz własne spostrzeżenia? Chcesz dołączyć do dyskusji lub rozpocząć nową? Śmiało! :-)
Jak możesz zostawić komentarz? - Instrukcja
Pamiętaj o Polityce komentarzy

W komentarzach możesz stosować podstawowe tagi HTML w znacznikach <> jak b, i, a href="link"