Godzina dla Ziemi. Dziś zapalam(y)* wszystkie lampy

Poprzedni felieton skleciłem chyba już dość dawno, zdaje się że w lutym. Dzisiejszego też o mały włos bym nie napisał, gdyby nie to, że zirytowało już mnie to ściemnianie by być ekologicznym na każdym kroku. Nawet gdy dla ekologii niesie to zupełnie inne skutki od oczekiwanych (ale tego organizatorzy już nie mówią - może umknęło to ich uwadze).

W mediach huczy o temacie dzisiejszego wpisu. Dzisiaj o godz. 20:30, czyli już za dwie godziny rozpocznie się kolejna edycja akcji "Godzina dla Ziemi", czy "Earth Hour" czy jak tam inaczej zwał ten cyrk. Serwisy poruszające na swych stronach wątki meteorologiczne, klimatyczne, niekiedy astronomiczne, czasem i typowe serwisy astronomiczne - standardowo i stereotypowo zachęcają do przyłączenia się do tej akcji. Jaka to jest ważna, jakie korzyści przynosi, jacy to jesteśmy oszczędni i ekologiczni, jak pomożesz sobie i innym i całej Ziemi, kiedy dołączysz do Earth Hour. Może część, a może i większość czytelników zbojkotuje mój bojkot, może nieliczni się zgodzą z moim zdaniem - no i słusznie. Dobrze poznać stanowiska obu stron.

O samym przedsięwzięciu bez problemu można znaleźć najważniejsze strony w wyszukiwarce internetowej (przypuszczam jednak, że większość czytelników orientuje się w temacie). Generalnie ma ono przypominać o konieczności oszczędzania energii, o negatywnym wpływie nadmiaru sztucznego oświetlenia na człowieka, na środowisko. Akcja ma równie wiele zwolenników, jak i przeciwników. Ja, cóż. Zaliczam się do tych drugich. A przecież powinienem do tych pierwszych, prawda? Jako miłośnik astronomii mieszkający w "czerwonej" strefie na krajowej mapie zaświetlenia nieba, co jest najmniej korzystną sytuacją, powinienem dołączyć do akcji, wszak i mi to bezsensowne gospodarowanie energią się nie podoba. Z resztą wiele razy o tym wspominałem. Do akcji jednak nie przyłączę się. Może to śmieszne i nieco dziecinne z mojej strony, ale dzisiaj o godz. 20:30 tak jak czynię to od wielu lat, włączę wszystkie światła w swoim domu. Niech to będzie dowód mojej dezaprobaty dla tej akcji. Mam już dosyć samego przypominana o problemie, a niczego nie poprawiania w tej kwestii. Choć nie chodzi tylko o jako taki "dowód" sprzeciwu. Także o strach przed efektem wyłączeniowym, o którym organizatorzy akcji nic nie mówią.

Moim zdaniem sprawa związana z nieodpowiednim gospodarowaniem energią jest i będzie jeszcze długo bagatelizowana. I tu nawet '120 minut dla Ziemi' nie pomoże. Chciałbym doczekać się momentu, kiedy będzie inaczej, ale czuję, że sobie długo na to poczekam, jeśli w ogóle się doczekam. Jak mówią organizatorzy akcji - ma być ona "symboliczna". Dziękuję, ale mam już dość symbolicznych akcji. Znudziło mnie "symboliczne" przypominanie o istniejącym i pogłębiającym się problemie. Nie uważam, że lepsze jest 60 minut "symbolicznego" wyłączenia światła niż nie wyłączanie go. "Godzina dla Ziemi" organizowana jest od wielu lat. Czy są widoczne pozytywne skutki? Gdyby tak było, od czasu pierwszej edycji problem poruszany przez organizatorów akcji by się nie pogłębiał, a faktycznie z roku na rok jest coraz gorzej. Za kilka tygodni mało kto będzie pamiętał, że było coś takiego jak "Earth Hour 2012", i że brał w tym udział. "Symboliczne" posunięcia tutaj na nic się nie zdadzą, a krótka 60-minutowa pokuta, w czasie której mamy się zastanowić nad problemem jest raz, że bezcelowa, dwa - po prostu niebezpieczna.

Wielkie medialne "gwiazdy" - co roku inne osobowości - wymieniani są w informacjach jako ci którzy dołączają do akcji i zachęcają do tego innych. Dlaczego? Bo jest wartościowa (dla organizatorów?), bo pomożesz tym środowisku, bo będziesz zielony... Dołącz do nas! Nie ważne, że od jutra wszystko zacznie się od nowa.

Zastanawiam się, czy wśród ludzi którzy bezkrytycznie popierają akcję są tacy, którzy mają świadomość, że to masowe wyłączanie światła i ponowne jego przywracanie po 60 minutach da w rezultacie większe koszty energii niż niewyłączanie światła w ogóle. Pomijam tutaj już aspekty bezpieczeństwa czy efekt wyłączeniowy jaki jest prawdopodobny w ramach takich pomysłów. Wiadomo, że gaszenie wszystkiego na raz niesie zagrożenie dla systemów elektrycznych. Zauważyłem dziwną, choć zrozumiałą dla mnie poprawność - znane mi osoby stykające się często w życiu z fizyką czy zwyczajnie mające jakieś o niej pojęcie, nie przyłączają się do akcji. Zastanawiające? Dla mnie owszem. Po prostu wiedzą czym to grozi.

Dzisiaj więc, o godz. 20:30 zapalam(y*) wszystkie światła w swoich domach. Taki to niech będzie dowód dezabrobaty dla tej akcji, w moim odczuciu mogącej trafić zwłaszcza do ludzi mających zerowe pojęcie o elementarnych prawach fizyki i mogącej wywołać liczne awarie systemów elektroenergetycznych. Ale przede wszystkim niech to będzie linia obrony przed potencjalnymi skutkami takiego nieprzemyślanego działania. To czysta fizyka, nic więcej. Osoby to czytające, nie popierające mojego stanowiska uspokoję i pocieszę zarazem, że to włączenie świateł jest jedynym moim posunięciem w ramach "Godziny dla Ziemi". Są więksi złośliwcy (o ile można to nazywać złośliwością, zamiast trzeźwym myśleniem). Kilka znajomych mi osób, poza zastosowaniem praktykowanego przeze mnie podejścia do tej akcji, zamierza spożyć znaczne ilości zupy grochowej, aby dodatkowo zwiększyć emisję CO2 do ziemskiej atmosfery...

* - opcjonalnie, dla osób, które również mają dość jedynie "symbolicznego" przypominania o problemie, zamiast podjęcia prób, by go rzeczywiście zmniejszyć.

Komentarze

  1. Witaj:). Czytam Twojego bloga z wiadomych względów, interesuję się astronomią, ale muszę przyznać, że Twoje podejście do "Earth Hour" mnie wielce zdziwiło. Jak sam napisałeś: "* - opcjonalnie, dla osób, które również mają dość jedynie "symbolicznego" przypominania o problemie, zamiast podjęcia prób, by go rzeczywiście zmniejszyć." Zastanów się czy w słowach tego felietonu nie zaprzeczyłeś sam sobie. Z tłumaczenia "gwiazdki" wynika, że poruszany problem bardzo Cię obchodzi, ale w tekście piszesz, że jako dowód Twojej dezaprobaty zapalisz o 20:30 wszystkie światła. Zastanów się, bo moim zdaniem robisz sobie na złość. Gdyby na prawdę zależało Ci na dobru naszej planety to nie wypisywałbyś głupot, tylko rzeczywiście podjął jakąś konkretną próbę, tak jak robią to organizatorzy tej akcji. Bo tak jak napisałeś, pomimo trwania tej akcji już kilka lat problem się pogłębia. Zastanów się czy czasem nie dlatego, że wszyscy ludzie myślą tak jak Ty zamiast zebrać się w sobie i coś zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tja...

      Moim zdaniem nie ma tu bzdur w wypowiedzi autora. Takie akcje już nie mają sensu. Kolejne byłyby uzasadnione, gdyby sytuacja jaką się porusza systematycznie się poprawiała. Wiadomo jak jest naprawdę i jak dla mnie dezaprobata przeciwników tej akcji jest uzasadniona. Jeśli coś nie skutkuje to po jakie licho mam to znowu chwalić?

      Takie godziny dla ziemi organizuje we własnym zakresie i to wielokrotnie i żaden wrzeszczący ,,ekolog,, nie zmusi mnie do tego bym czynił to na jego zawołanie, w dodatku w ramach tak ryzykownej akcji.

      Mimo to pozdrawiam obie strony dyskusji!

      Usuń
    2. Dziękuję wszystkim za zabranie głosu w dyskusji, także anonimom:-)

      @Anonimowy
      Przypuszczałem, że takie potraktowanie tego tematu przez osobę mojego pokroju może niektórych zadziwić, chociaż z roku na rok dziwi już coraz mniejszą ilość rozmówców.

      Oczywiście - problem wręcz mnie bardzo obchodzi. Z resztą powinien z oczywistych względów. Tym nie mniej fakt, że jestem miłośnikiem astronomii i zwolennikiem wolnego od nadmiernego zaświetlenia, nieba, nie znaczy, że bez zastanowienia będę popierać każdą tego typu akcję, na dodatek mogącą zrodzić inne negatywne skutki. Na prawdę odnoszę niekiedy wrażenie, że organizatorzy akcji nie mają zielonego pojęcia, do czego może doprowadzić takie postępowanie. I tutaj nie ma znaczenia, kim jestem z zamiłowania. Skoro organizatorzy nazywają się ekologami, chcą przeprowadzać takie akcje - proszę bardzo. Ale niech czynią to z głową! Bez prawdopodobieństwa wystąpienia skutków ubocznych takiego działania, jakie może zaistnieć w wyniku Earth Hour.

      Wspominasz, bym zamiast pisać głupot, sam zorganizował coś w tej kwestii. Wybacz - nie mienię się takim ekologiem, nie mam pojęcia czym i jak należało by się kierować na tym polu, choć jestem przyzwyczajony do komentarzy "zrób lepiej, albo nie krytykuj". Twoim zdaniem nie powinienem krytykować, moim - myślę, że mam prawo. Komentuję to ze swojego punktu widzenia i wydaje mi się, że po kilku latach obserwacji skutków (negatywnych - pozytywnych nie widzę) tych "Godzin dla Ziemi" mogę krytycznie wypowiedzieć się na ten temat. Jeśli wg Ciebie tylko dlatego, że mam odmienne od Twojego zdanie, są to głupoty, no to jakoś już będę musiał z tym żyć :-)

      Popierając bezkrytycznie każdy taki pomysł ekologów (i "ekologów" jak napisał niżej Adam) będzie to rodziło więcej negatywnych skutków, aniżeli pozytywnych. W mojej ocenie należy popierać takie akcje, które nie grożą innymi negatywnymi konsekwencjami. Przy Earth Hour pod celownik idzie energetyka, a w konsekwencji pojawia się aspekt ekonomiczny. A skoro akcja ma być symboliczna, to chyba organizatorzy są w stanie wymyślić inne symboliczne zachowania, które nie wiążą się z takim ryzykiem.

      Co do mojego włączenia lamp - nie - nie czynię sobie na złość. To tylko taki... "symbol".

      Jeśli popierasz akcję, popieraj. Takie Twoje święte prawo:-) Rozumiem, że nikt z nas nie zmieni poglądu na ten temat, ale przynajmniej mogliśmy dokonać wymiany opinii.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Witam

    Popieram Hawkeye, ponieważ ta akcja "gaszenia świateł" jest
    pozbawiona większego sensu. Różni ochotnicy, którzy przyłączają
    się do tej akcji, gaszą jedną lub dwie żarówki, a w zamian
    zapalają mnóstwo świec w swoim mieszkaniu lub w prowadzonym przez
    siebie lokalu. W ten sposób produkują więcej dwutlenku węgla niż
    gdyby pozostawili te żarówki włączone. Hawkeye ma rację mówiąc, że
    osoby z wykształceniem fizycznym ( tak, jak ja ) są sceptyczne
    wobec tego rodzaju akcji.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja powiem tak: ubolewam nad tym, że od lat ekologów wypierają ,,ekolodzy'' i ekomłotki. Wielka mi akcja. Też jestem astromaniakiem, ale tu już naprawdę nie chodzi o to. Jak można na trzeźwo popierać akcje, która grozi takimi konsekwencjami w energetyce?! Przesłanie akcji może i zacne, ale wykonanie od dupy strony.

    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziś pobieżnie przeczytałem Twój felieton na temat Earth Hour i zgadzam się z Tobą. Ja widzę także kolejny powód na nie dla tej inicjatywy a mianowicie aby naprawdę zmniejszyć emisje CO2 należało by tak naprawdę wyłączyć Elektronie węglową oraz inne które wydzielają ten gaz, Wyłączenie kilku żarówek nie zmniejszy ilości energi elektrycznej produkowanej w elektrowni, no bo jak? Elektrownia nie może w trybie nagłym z minuty na minute zacząc magazynować tej energii. A tak właściwie ile CO2 emituje żarówka no zastanówmy się.To elektrownie wydzielają CO2 a przecież mamy filtry na te kominy. Najlepszym wyjściem było by wyłączenie elektrowni a przecież Policję, Szpitale i Straż nie można pozbawić prądu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam jestem tu właściwie przypadkiem, ale chyba dobrze że się tu znalazłem. Jakiś czas temu byłem w elektrowni w Bełchatowie (jednej z największych na świecie) i dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy. Po pierwsze mało kto wie że elektrownia emituje olbrzymią większość odpadów w formie... stałej (np w postaci gipsu wykorzystywanego w produkcji płyt gipsowych lub innych tego typu rzeczy w zakładzie nieopodal elektrowni). Obłoki unoszące się z kominów (bądź też często z nimi mylonymi chłodniami) to czysta para wodna. Dodatkowo na przekór temu co głosi wikipedia owszem jest to jeden z największych emiterów (przede wszystkim za względu na swoje rozmiary) ALE nie każdy rodzaj emisji jest szkodliwy dla środowiska. Dodatkowo nie mamy tu uwzględnionego stosunku wielkość elektrowni a ilośi odpadów co powinno stanowic klucząwą kwestie w tym zestawieniu. Dodatkową ważną informacją, której nie podadzą przeciwnicy przemysły węglowego jest fakt, że nasza elektrownia ma najnowocześniejsze systemy neutralizujące czynniki szkodliwe. Dodatkowo ten właśnie obiekt "skupuje zanieczyszczenia od innych elektrowni". W skrócie chodzi o to że każda elektrownia ma określony limit emitowania zanieczyszczeń, a ponieważ ilość zanieczyszczeń produkowanych przez el. w Bełchatowie jest znacznie poniżej tego limitu mogą zostać "sprzedawcami" nie użytego limitu dla elektrowni które są na granicy bądź nawet go przekroczyły. Dodatkowo czasami ktoś z "Zielonych" zarzuci pomysłem żeby wyłączyć elektrownie. Ze strony czysto technicznej wygląda to tak że początkiem procesu wytwarzania energi przez elektrociepłownie jest rozpalenie w olbrzymim kotle węgla aby uzyskać ciepło. Taki kocioł rozpala się raz. Nawet podczas napraw jest to raczej wymienianie konkretnych podzespołów niż całkowita wymiana. Wygaszenie takiego CZEGOŚ było by CAŁKOWICIE NIEOPŁACALNE starty liczone by były w astronomicznych kwotach (Bełchatów rocznie zapewnia ok bagatelka :) 20% krajowego zapotrzebowania na prąd). Kończąc gdzieś wyżej padł argument przeciw Godziny dla Ziemi dotyczący magazynowania energii. Oczywiście wnioski są prawdziwe jednak trzeba dodać że nie dość że energię trzeba gdzieś zmagazynować to należy ograniczyc jej produkcję i co za tym idzie zminimalizować pracę kotłów do minimum. Istnieje przy tym omówione powyżej ryzyko zagaszenia oraz awarii ponieważ te urządzenia są nastawione na jak najbardziej wydajną pracę. Tak więc drodzy promotorzy "Zielonej Godziny" dla Ziemi poprzestańcie na lekturze wiersza Bolesława Leśmiana o ty m tytule puknijcie się w makówki i nie wyłączajcie światła. Proszę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zainteresował Ciebie wpis? Masz własne spostrzeżenia? Chcesz dołączyć do dyskusji lub rozpocząć nową? Śmiało! :-)
Jak możesz zostawić komentarz? - Instrukcja
Pamiętaj o Polityce komentarzy

W komentarzach możesz stosować podstawowe tagi HTML w znacznikach <> jak b, i, a href="link"