60 dni, czyli dwa miesiące do tranzytu

Ależ ten czas leci. Pamiętam jakby to było wczoraj, kiedy powiedziałem "Mamy dokładnie rok do tranzytu". A potem zostało pół roku. Chwilę później pięć, a za moment cztery miesiące - moment, w którym  m.in. tutaj szerzej zacząłem to zjawisko nagłaśniać. Od rozpoczęcia kampanii popularyzacyjnej mijają właśnie dwa miesiące, to też dwa ostatnie miesiące pozostają nam do tego ważnego dnia. Przypuszczam, że miną one równie szybko, jak poprzednie. Nie zdążymy się obejrzeć (no, prawie), a już nastanie początek czerwca.

Mamy wciąż dużo czasu, by się przygotować do obserwacji zjawiska. Dla wprawionej osoby na bieżąco zajmującej się obserwacjami to na dobrą sprawę i jeden dzień wystarczy. O zjawisku jednak przypominam co pewien czas, aby osoby, które jeszcze się nie zdecydowały - podjęły własne próby obserwacji tranzytu. Z korespondencji od niektórych czytelników wiem, że jeszcze niektórzy tacy są. Na ten blog trafiły m.in. osoby, które "kiedyś - coś - gdzieś" przeczytały, ile to tranzytu nas ominie, jakiego to mamy pecha co do widoczności zjawiska i myślą w związku z tym, że chyba nie warto zająć się obserwacją tego, co nam w Polsce zostanie do podziwiania. Są też początkujący adepci astronomii, którzy myślą, że trzeba dysponować dużym czy drogim teleskopem ze specjalistycznymi filtrami, by to zjawisko zobaczyć. Kolejny raz będę starał się w tym wpisie wypaczyć takie myślenie. Jeśli czytasz ten tekst i jesteś jeszcze uczniem czy uczennicą, masz normalne zajęcia w szkole tego ważnego dnia, poproś rodziców, by cię usprawiedliwili... i zajmij się obserwacją. Jeśli czytasz ten wpis jako rodzic, pozwól swojej córce czy swojemu synowi zobaczyć na własne oczy coś, czego kolejny raz już nie będą mogli dostrzec. A jeszcze lepiej, jak obserwacji moglibyście dokonać wspólnie. Jeśli tylko "jako-tako" interesujesz się astronomią bez zanurzania się głębiej w jej tajniki i nie jesteś zdecydowany, czy warto zarwać i tak krótką "białą noc", by wstać tego poranka tak wcześnie - zrób to. A nóż, zainteresujesz się bardziej na poważnie? Niezależnie kim jesteś, masz jeszcze dwa miesiące, aby zaopatrzyć się w niezbędne minimum, które pozwoli Tobie dostrzec wspaniałe zjawisko, będące pod względem częstości występowania rzadsze nawet od całkowitych zaćmień Słońca. Może nie bardziej efektowne, ale trudniejsze do złapania. Jeśli "wybrałeś" dobry moment, by się urodzić, masz najwyżej dwie szanse w życiu. Ta pierwsza była już dana osiem lat temu.

Rusza sezon wypoczynkowy, pojawia się słynny produkt

Przypuszczam, że astronomowie amatorzy wiedzą czym są "lidletki". Sieć sklepów Lidl od 10 kwietnia da kolejną szansę miłośnikom astronomii, udostępniając w swojej ofercie słynne "lidletki", czyli typowe lornetki z 10-krotnym powiększeniem i obiektywami po 50 mm, które nieźle nadadzą się m.in. do celów astronomicznych. Z tego co się orientuję, wartość w tegorocznym rozdaniu wyniesie 99 zł, w poprzednich  latach o ile dobrze pamiętam, koszty wynosiły nieco mniej. W takim budżecie, lepszych modeli się nie dostanie. Nie jest to z pewnością jakość produktów jak od Nikona, ale na pewno nie taka, by jej nie polecić komuś, dla kogo budżet odgrywa bardzo istotną rolę. Dostajemy tu szklaną optykę, z odpowiednimi do celów astronomicznych pryzmatami ze szkła typu Bak-4 i wygodnym do obserwacji "z ręki" powiększeniem. Mając taki instrument, posiadamy już przynajmniej część wyposażenia do obserwacji tranzytu (pomijam metodę ekranową, do której wystarczy już tylko biały ekran do umieszczenia za okularem lornetki bez posiadania folii ND-5). Końcowym uzupełnieniem, które zagwarantuje nam wygodną, przyjemną, ale przede wszystkim bezpieczną obserwację, jest popularna w środowisku astronomicznym mylarowa folia słoneczna, czyli tradycyjny filtr ND-5 (do lornetki 10x50 koszt filtra wyniesie około 8-10 zł). Ważne, by nie pomylić się przy zakupie z folią ND-3.8. Oba typy filtrów wyglądają identycznie, jednak ten drugi, nadaje się wyłącznie do fotografii Słońca - przepuszcza już zbyt dużą ilość światła, by można go było bezpiecznie stosować przy obserwacji bezpośredniej. Więcej o możliwościach obserwacji tranzytu wspomniałem w głównym wpisie poświęconym zjawisku.

Za około 100-110 zł można więc nabyć sprzęt, który umożliwi bezpieczne i komfortowe obserwacje nadchodzącego zjawiska i który przyda się w przyszłości do obserwacji aktywności słonecznej. Sama zaś lornetka bez filtra będzie dobrym sprzętem do przeglądu nieba, nauki orientacji wśród gwiazdozbiorów i obserwacji wielu efektownych obiektów prezentujących się najlepiej właśnie w niewielkich powiększeniach. I żadne grube portfele nie są nam potrzebne.

Uznałem, że w odniesieniu do nadchodzącego zjawiska i częstego problemu związanego niestety z budżetem, warto wspomnieć o pojawiającej się okazji nabycia czegoś, co nie najgorzej nada się na początkowe etapy zabawy z astronomią. Początkujący często pytają na forach astronomicznych jaką lornetkę nabyć. Bywa, że okolice 100-150 zł stanowią niekiedy maksymalny budżet. Najczęściej zapaleńcy polecają sprawdzone i nienaganne jakościowo Nikony, ale gdy liczy się każda złotówka i nie ma się specjalnie wygórowanych wymagań co do jakości obrazów, warto pamiętać o "lidletkach", jakie przynajmniej raz w roku zawsze w ofercie się pojawiają. Z mojego punktu widzenia, to dobra okazja dla osób, które albo nie posiadają lornetki, a chciałyby mieć nie najgorszą w niewielkim budżecie albo dla niezdecydowanych i nastawionych z góry sceptycznie co do obserwacji tranzytu, z racji braku dostępu do drogiego sprzętu optycznego.

Tymczasem przed najważniejszym astronomicznym zjawiskiem roku 2012, odliczamy ostatnie 60 dni !

Komentarze