Pamiętacie, jak niemal dwie miesiące temu pisałem o namiastce "Grawitacji" dziejącej się w rzeczywistości? No to mamy smutną kontynuację historii z przełomu kwietnia i maja, choć tym razem po stronie amerykańskiej. Start rakiety Falcon 9-R amerykańskiej prywatnej firmy SpaceX zakończył się dziś całkowitą katastrofą. To drugi w ostatnim czasie wypadek misji dostawczej na Międzynarodową Stację Kosmiczną, a pierwszy, który ma miejsce w przypadku niezawodnych dotąd rakiet Falcon-9 wynoszących statki kosmiczne Dragon. Mimo, że lot był bezzałogowy, katastrofa stanowi poważny cios zarówno dla SpaceX jak i NASA.
Dzisiejszy lot Dragona CRS-7 (Commercial Resupply Services) po kwietniowej katastrofie rosyjskiego Progressa był traktowany jako najważniejszy z tegorocznych jakie pozostały i zakończył się wypadkiem po mniej niż trzech minutach od startu. Ledwo co zapomnieliśmy emocje z przełomu kwietnia i maja, gdy rosyjski statek Progress M-27M zamiast dostarczyć zaopatrzenie dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, tuż przed osiągnięciem orbity zaczął w niekontrolowany sposób rotować, po czym kilka dni później nastąpiła niekontrolowana deorbitacja statku. Misja Dragon CRS-7 została przyspieszona, aby zapewnić astronautom dostawę ładunku, który został utracony w wyniku problemów z Progressem M-27-M i w następstwie kwietniowego wypadku stanowiła najważniejszy lot zaopatrzeniowy dla ISS w 2015 roku. Dziś na naszych oczach ten najważniejszy z pozostałych lotów transportowych zakończył się eksplozją Falcona-9 podczas wznoszenia na orbitę.
Zaopatrzenie na pokładzie Progressa M-27M było dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ważne przede wszystkim z tego powodu, że po jego dokowaniu do ISS możliwe byłoby przedłużenie misji na stacji bez konieczności uszczuplenia 6-cio osobowej załogi na kolejne miesiące. Astronauci zawsze oczywiście są przygotowani na podobne wypadki i awaryjnie mają dostęp do zapasów pozwalających kontynuować misję według założonego planu przez jakiś okres. Teraz jednak pojawia się poważny problem, ponieważ druga próba dostarczenia na ISS zapasów niezbędnych dla kontynuacji misji w pełnym 6-cio osobowym składzie, tym razem ze strony amerykańskiej, również zakończyła się fiaskiem. Problem ten rodzi nie tylko ewentualność uszczuplenia załogi ISS, ale może rzucić cień na SpaceX i jej statki Dragon, które są (były?) na dobrej drodze do certyfikacji lotów załogowych (po stronie komercyjnej, po stronie państwowej bowiem póki co zainteresowanie skupia się wokół statków Orion, którego pierwszą misję testową śledziliśmy wspólnie w grudniu 2014 roku).
Póki co niemożliwym jest ustalenie przyczyny wypadku, jednak nawet pobieżnie analizując nagrania ze startu można zauważyć, że problem nie uwidaczniał się od podstaw pierwszego stopnia, ale w wyższych partiach rakiety. Podczas gdy pierwsze obłoki zaczęły się przesuwać z górnej strony rakiety ku części silnikowej w pierwszym stopniu, widać wciąż wyraźnie poprawną pracę silników pierwszego stopnia. Rakieta zdołała bez problemu pokonać fazę "Max Q", gdy opory aerodynamiczne powietrza stają się największe dla wznoszącego się pojazdu. Przekroczyła barierę dźwięku i w około minutę po fazie największych oporów powietrza eksplodowała zamieniając się w deszcz zgliszcz spadających do Atlantyku. Na niektórych kadrach widoczny jest element odpadający od rakiety, ale trudno na razie stwierdzić, czy była to kapsuła Dragon (choć wiele na to wskazuje). Także nagranie w spowolnionym tempie zdaje się potwierdzać drugi stopień rakiety jako miejsce prawdopodobnej awarii (drugie poniższe wideo).
Pierwsze obłoki widoczne stały się w górnej części rakiety, przy nieustannie poprawnej pracy silników pierwszego stopnia, po czym przesuwały się ku dołowi rozrywając na strzępy całą rakietę. (NASA TV) |
Start misji Dragon CRS-7 i katastrofa (anomalie od punktu T +2:19).
Credit: NASA TV / SpaceVids.Tv
Nagranie startu od momentu zarejestrowania pierwszych anomalii wraz z katastrofą w spowolnionym tempie.
Credit: NASA TV / KiwiSpace Fundation
Na konferencji, która się odbyła kilkadziesiąt minut temu poinformowano, że pierwszy stopień rakiety działał nominalnie. W czasie T +2 minuty 19 sekund zarejestrowano anomalie w drugim stopniu. Bill Gerstenmaier z NASA uspokoił, że astronauci przebywający na stacji ISS nie są zagrożeni z powodu dzisiejszej katastrofy, nie powinno też dojść do jaichś poważniejszych opóźnień w programie załogowym stacji. Elon Musk, właściciel SpaceX poinformował, że wstępne analizy danych sugerują zbyt wysokie ciśnienie w zbiorniku z ciekłym tlenem w górnym stopniu Falcona 9-R.
Sam Falcon 9-R ma być rakietą odzyskiwalną. Po zapłonie drugiego stopnia, odrzucony i zużyty wcześniej pierwszy stopień woduje w Atlantyku lub - co wciąż jest do opanowania - na specjalnie przystosowanej barce, z wykorzystaniem silników hamujących pozwalających na lądowanie pionowe. Do tej pory próby lądowania na barce nie zakończyły się jeszcze powodzeniem. Po dzisiejszym starcie pierwszy stopień również miał być odzyskiwany, jednak w wyniku katastrofy, o żadnych próbach odzysku i doskonaleniu tych procedur mowy być już nie może. Spadające szczątki rakiety nikogo nie raniły, SpaceX jednak zaznacza, aby w razie odnalezienia jakichkolwiek elementów, nie próbować się do nich zbliżać z uwagi na możliwość skażenia toksycznymi substancjami znajdującymi się wcześniej na Falconie jak i kapsule Dragon - podobne z resztą ostrzeżenie i prośbę o unikanie kontaktu z odłamkami wysunęła niegdyś NASA tuż po katastrofie promu kosmicznego Columbia, do jakiej doszło podczas wejścia w atmosferę, 16 minut przed lądowaniem.
Szczątki Falcona 9-R spadające do Atlantyku. (NASA TV) |
Obraz radarowy obszaru, nad którym zarejestrowano szczątki rakiety. (NASA TV) |
Teraz następnym lotem zaopatrzeniowym do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej będzie lot rosyjskiego Progressa M-28M. Start misji z kosmodromu Baikonur w Kazachstanie zaplanowany jest na 3 lipca. Ograniczanie bądź nie misji na ISS w pełnym składzie będzie w dużej mierze zależało od powodzenia tego lotu. Po drugiej z rzędu katastrofie misji zaopatrzeniowej na ISS z pewnością zwykły lot logistyczny Progressa M-28M będzie mógł liczyć na większe zainteresowanie zarówno po stronie widzów jak i wśród samych zainteresowanych krążących nieustannie ponad 400 km nad Ziemią.
18 udanych misji rakiety Falcon 9 to wynik, jakiego nie jedna komercyjna firma w USA może pozazdrościć SpaceX (w wersji Falcon 9-R był to 4. lot). Po raz kolejny gdy wydaje się, że misje tego typu można przeprowadzać rutynowo raz za razem, dochodzi do poważnego problemu i choć wypadek nie powinien (jak się oficjalnie dziś mówiło na konferencji) mieć wpływu na certyfikację lotów załogowych czy trwający program załogowy ISS, to jednak katastrofa ta rzuca poważny cień na Spacex. Agencja Elona Muska zdecydowanie będzie musiała zmienić politykę testów i udoskonalić wszelkie procedury przedstartowe. Dlaczego ten 19. lot zakończył się katastrofą? Technicy tej prywatnej agencji rozpoczną niebawem analizy nagrań i telemetrii spływającej ze statku, jednak kiedy poznamy przyczynę wypadku, w tak gorącej chwili nie da się przewidzieć. Gdy pojawią się interesujące nowe wieści w tym temacie, wpis zostanie o te informacje uzupełniony.
Analizy startu Falcona 9-R trwają, informacji o prawdopodobnych przyczynach wypadku trochę się namnożyło, jednak ostatecznie nie można ogłosić co doprowadziło do katastrofy. Dragon jednak oraz cała dostawa dla ISS na jego pokładzie, w wyniku uderzenia o Atlantyk z takiej wysokości i po uprzednim uzyskaniu prędkości znacznie przekraczającej prędkość dźwięku, w momencie uderzenia o taflę oceanu uległ całkowitej destrukcji. Spadochrony istotnie nie były uzbrojone - zatem słowa "prawdopodobnie" i "ponoć" z opisu drugiej powyższej fotografii można wykreślić.
AKTUALIZACJA 03.07
Dzisiejszego dnia odbył się start rakiety Sojuz-U ze statkiem transportowym Progress M-28M. Start przebiegł pomyślnie i tym razem rosyjski zaopatrzeniowiec znalazł się na prawidłowej orbicie nie wykazując niepokojących zachowań jak jego poprzednik pod koniec kwietnia. Za niespełna dwie doby, 5 lipca zaplanowane jest dokowanie do Międzynarodowej stacji Kosmicznej - połączenie powinno nastąpić o godz. 09:13 CEST. W przypadku udanego dokowania w pewnym sensie załoga ISS będzie mogła odetchnąć z ulgą po dwóch nieudanych misjach zaopatrzeniowych.Analizy startu Falcona 9-R trwają, informacji o prawdopodobnych przyczynach wypadku trochę się namnożyło, jednak ostatecznie nie można ogłosić co doprowadziło do katastrofy. Dragon jednak oraz cała dostawa dla ISS na jego pokładzie, w wyniku uderzenia o Atlantyk z takiej wysokości i po uprzednim uzyskaniu prędkości znacznie przekraczającej prędkość dźwięku, w momencie uderzenia o taflę oceanu uległ całkowitej destrukcji. Spadochrony istotnie nie były uzbrojone - zatem słowa "prawdopodobnie" i "ponoć" z opisu drugiej powyższej fotografii można wykreślić.
AKTUALIZACJA 05.07
Dokowanie do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej przebiegło pomyślnie. Połączenie statku Progress M-28M z modułem cumowniczym na ISS nastąpiło o godz. 09:11 CEST. Astronauci mogą więc odetchnąć tymczasowo z ulgą - po dwukrotnej porażce misji zaopatrzeniowych, za trzecim razem dostawa niezbędnego zaopatrzenia stałej załodze stacji została dostarczona zgodnie z planem.
Bądź na bieżąco ze zjawiskami astronomicznymi i zapleczem amatora astronomii - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku lub GooglePlus.
W oparciu o PFA / NASA TV
Dwie z rzędu katastrofy misji z zaopatrzeniem dla ISS? Niewiarygodne!! Oglądając nagranie aż Challenger się przypomina... :(
OdpowiedzUsuńTo pierwsza taka sytuacja, fakt, trudno uwierzyć. Na szczęście lot był bezzałogowy - ciągle dostają ostrzeżenia w lotach bezzałogowych i wciąż są problemy, które zawsze wychodzą przy rutynie i myśleniu, że skoro idzie dobrze, to zawsze musi iść dobrze. I bum...
UsuńDzięki panie AstroBlogerze, świetna robota!
OdpowiedzUsuńDzięki za ciepłe słowo, pozdrawiam!
Usuń