Za nami półmetek 2025 roku, dobra to zatem pora do kolejnego cokwartalnego spojrzenia na postęp cyklu słonecznego. To był istny kwartał kontrastów - tych, jakie miłośnikom tematu są jak najbardziej w smak i tych, których wolelibyśmy jak najdłużej unikać lub przesuwać w czasie - najlepiej na wieczne "jeszcze nie teraz". Niestety czas płynie nieubłaganie, a wraz z nim - także cykl słoneczny, który nie utrzyma przecież swojej najatrakcyjniejszej fazy w nieskończoność. Czy jednak jest to już rzeczywiście pora na sparafrazowanie słów "Koniec mistrzostw, do widzenia" jakie się przypisuje na wielu internetowych memach panu Jackowi Gmochowi i wygłoszenie komentarza "Koniec maksimum słonecznego, do widzenia!" albo co gorsza "Koniec cyklu, rozejść się!"? Bynajmniej! Sprawdźmy więc na czym stoimy i za co możemy bić Słońcu brawa po II kwartale 2025 roku, a o unikanie czego bardzo byśmy prosili Dzienną Gwiazdę w kolejnych miesiącach, gdyby nasze chcenia i niechcenia robiły na Słońcu jakiekolwiek wrażenie.
Prawdziwie nieprzyjemnym dla nas momentem był maj. Statystycznie najpogodniejszy miesiąc przyniósł nam średnią liczbę Wolfa na poziomie 79,2 co stanowiło nie tyle chłodny, ile wręcz lodowaty prysznic i absolutne zaskoczenie in minus, jest to bowiem nie tylko pierwszy w 25. cyklu słonecznym przypadek niższej produkcji plam od wartości z pierwotnej prognozy (115) z 2019 roku, ale wręcz pierwszy w tym cyklu przypadek, gdy aktywność plamotwórcza okazała się niższa od dolnej granicy błędu prognozy na ten okres. Po ponad 5,5 roku od rozpoczęcia cyklu doświadczyliśmy zatem pierwszej sytuacji, kiedy średnia liczba Wolfa za dany miesiąc nie wyprzedza prognozy, ale stanowi tak radykalne pikowanie w dół, jakby cykl słoneczny miał dosłownie runąć po kilku latach rozwoju znacznie atrakcyjniejszego od większości predykcji, w tym tej oficjalnej panelu NASA-NOAA. Majowy wynikł stanowił największe tąpnięcie w produkcji plam od blisko trzech lat i dał nam najniższy wynik od listopada 2022 roku.
Aktywność radiowa w maju wyniosła 135,25 s.f.u. obniżając się szósty miesiąc z rzędu. Tym razem różnica z miesiąca na miesiąc względem kwietnia była już znacznie poważniejsza, ale trudno oczekiwać innej sytuacji wobec bardzo niskiej produkcji plam jak na standardy ostatnich lat.
Tak wyraźnie runięcie produkcji plam może szokować, ale po paru nieprzyjemnych zdaniach warto tu dodać szczyptę pocieszenia dla miłośników tematu. Jak już wspominałem przed miesiącem w krótkich komentarzach na fejsbuku i iksie, duże wahania w comiesięcznej aktywności plamotwórczej nie są niczym szczególnym nawet w okresach bliskich słonecznym maksimom. Jednak w przeszłości zmiany tak ostre jak między kwietniem a majem 2025 były częściej domeną okresów rozdzielających dwa szczyty w danym cyklu. Można więc wciąż żywić nadzieję, że tegoroczny maj nie okaże się cezurą wyznaczającą ostrzejszy i bardziej dynamiczny zjazd w produkcji plam w następnych miesiącach, ale że będzie jedynie chwilową przerwą przed potencjalnym drugim maksimum na podobieństwo wielu poprzednich cykli.
Za czerwiec 2025 średnica liczba Wolfa wyniosła 116,3 wobec 115,2 prognozowanej w oficjalnej predykcji. Nastąpiło zatem wyraźne odbicie od maja, choć nie ma tu mowy o powrocie do standardów, jakich od 25. cyklu byśmy oczekiwali - to wartość dosłownie pierwszy raz w tym cyklu porównywalna z oficjalną predykcją z 2019 roku, kiedy w tym właśnie miesiącu oczekiwany był początek trzymiesięcznego maksimum z najwyższymi wartościami 115,2-115,3. Prognoza ta sugerowała ogólnie słaby cykl - jedynie niewiele wyższy od poprzedniego, zatem niemal dokładne pokrycie się z produkcją plam na poziomie sugerowanym przez panel NASA/NOAA na czerwiec 2025 tak też powinniśmy oceniać: jako wynik słaby, a pocieszający jedynie na tle wyjątkowo kiepskiego maja. Aktywność radiowa na długości 10,7 cm wyniosła 131,45 s.f.u. - było to siódme z rzędu obniżenie parametru i najniższy wynik od października 2023 roku.
Po lewej: średnie miesięczne liczby Wolfa, stan po II kwartale 2025 roku. Oprac. własne. Po środku: postęp 25. cyklu na podstawie 13-miesięcznej SSN. Po II kwartale 2025 roku ostatnim miesiącem, jaki może zostać podliczony jest grudzień 2024, dla którego wyniosła ona 151,3. Wskaźnik ten od dwóch miesięcy wykazuje opadanie, co oznacza minięcie maksimum cyklu, jakie przypadło na październik 2024 (160,9). Z obecnej perspektywy po krótkotrwałym obniżaniu SSN nie można jednak przesądzić czy było to jedyne maksimum czy tylko pierwszy szczyt przed ewentualnym kolejnym wzrostem produkcji plam w najbliższych kilku-kilkunastu miesiącach. Na wykresie uwzględniono dodatkowo prognozowane wygładzone liczby Wolfa wraz z prawdopodobnym zakresem wahań liczonym dla różnych wariantów zaktualizowanej prognozy. Dane: SWPC/NOAA. Po prawej: najwyższa dzienna liczba Wolfa (ISN) w II kwartale 2025 roku przypadła 24 kwietnia i wyniosła 201 (wartość ostateczna SILSO). Fot: SDO, oprac. własne.
Czy to październikowe (2024) maksimum okaże się jedynym szczytem 25. cyklu słonecznego i to co nas teraz czeka to już wyłącznie obniżanie wartości ku następnemu słonecznemu minimum? Najprawdopodobniej nie. O ile kwestia nadejścia drugiego maksimum nie jest i nie może być zagwarantowana, o tyle wahania w produkcji plam obserwowane z miesiąca na miesiąc - które mogą być radykalnie w obu kierunkach - rzadko doprowadzają do regularnego obniżania SSN po szczycie bez okresów spowalaniających wygasanie produkcji plam lub nawet wzrostowych, czasem na skalę pozwalającą je później rozpoznawać jako drugi szczyt. W ostatnich cyklach słonecznych moment pierwszego wyraźniejszego obniżenia SSN nie oznaczał rozpoczęcia konsekwentnego obniżania produkcji plam już do następnego minimum, ale jedynie tymczasowego obniżenia aktywności, przed kolejnym odbiciem w górę. Tak działo się w cyklach 22-24, nieco mniej wyraźnie zaś w 21. cyklu. Jak będzie w przypadku 25. cyklu przekonamy się za kilka do kilkunastu miesięcy, gdyż wskaźnik ten z racji na formułę przeliczania SSN poznajemy zawsze z półrocznym opóźnieniem dla danego miesiąca. Po niezbyt solidnej produkcji plam w pierwszej połowie 2025 roku możemy mieć pewność dalszego obniżania SSN przynajmniej przez kilka najbliższych miesięcy, ale od pewnego czasu nieśmiało rysują się pewne ograniczone na razie zmiany, do jakich przejdę jeszcze na koniec tekstu.
Przed prezentacją poniższych danych przypominam krótko, że dla zachowania ujednoliconego w kwartalnych podsumowaniach porównania rzeczywistych liczb Wolfa z pierwotną prognozą z roku 2019, na wykresach podtrzymuję widoczność oryginalnej prognozy (krzywa czerwona) wraz ze spodziewanym zakresem jej błędu (szare zacienienie). Domyślnie od kwietnia 2025 na witrynach NOAA/SWPC funkcja ta jest wyłączona, z ograniczeniem wyświetlania jedynie zaktualizowanej prognozy.
Po lewej: postęp 25. cyklu aktywności słonecznej w szczegółowym ujęciu wyłącznie bieżącego cyklu - stan po II kwartale 2025 roku. Dane: SWPC/NOAA. Po środku: postęp 25. cyklu aktywności słonecznej w szerokiej perspektywie z porównaniem do poprzedniego 24. cyklu - stan po II kwartale 2025 roku. Szersze spojrzenie uwzględniające 24. cykl pozwala nam zobaczyć jak w poprzednim cyklu dochodziło kilkukrotnie do równie silnych załamań produkcji plam z miesiąca na miesiąc (czarne punkty) - raz w roku 2012 i aż trzykrotnie w roku 2013 - więc opisane wyżej załamanie z kwietnia do maja 2025 roku nie jest niczym nadzwyczajnym. Widać także, że tak radykalne wahania w skali miesięcznej były domeną okresu rozdzielającego dwa maksima słoneczne - w trakcie tych spadków SSN ulegała obniżaniu (krzywa fioletowa) i ruszyła w górę dopiero ponad rok po pierwszym szczycie, gdy plam znów regularnie zaczęło przybywać. Nie można wykluczyć wariantu, że podobny przebieg aktywności plamotwórczej czeka nas także w 25. cyklu. Dane: SWPC/NOAA. Po prawej: postęp cyklu słonecznego na podstawie strumienia promieniowania radiowego 10,7 cm (2800 MHz). Pomimo że parametr ten osiągnął już swoje maksimum w 2024 roku (miesięczne w sierpniu, wygładzone w październiku), wartość strumienia radiowego w połowie 2025 roku wciąż utrzymuje się na przynajmniej umiarkowanym poziomie ok. 131 s.f.u. Taka aktywność radiowa świadczy o tym, że Słońce nadal pozostaje magnetycznie aktywne, nawet jeśli liczba plam stopniowo maleje. Ewentualne dalsze utrzymywanie się F10.7 powyżej 130 s.f.u. może sugerować, że spadek aktywności nie będzie zbyt szybki, lub że wystąpi drugie maksimum - szczególnie jeśli wzrost produkcji plam widoczny od kilku tygodni na półkuli północnej okaże się trwały. Dane: SWPC/NOAA
AKTYWNOŚĆ SŁONECZNA i GEOMAGNETYCZNA
W II kwartale 2025 roku doszło do 74 rozbłysków klasy M (o 37 mniej, niż w I kwartale) oraz 5 rozbłysków klasy X, co jest równowartością sumy z poprzedniego kwartału. Z tego 35 rozbłyski klasy M przypadły na kwiecień, 21 na maj, a 18 na czerwiec. Z kolei w kategorii najbardziej energetycznych zjawisk 3 z 5 rozbłysków klasy X wystąpiło w maju, 2 w czerwcu i ani jednego w kwietniu. Co ciekawe, taka sytuacja za kwiecień w odniesieniu do zjawisk najbardziej energetycznych powtórzyła się po dokładnie roku, będąc pierwszym miesiącem bez żadnego rozbłysku klasy X od kwietnia 2024 roku. Kwartalna aktywność rozbłyskowa w zakresie zjawisk najwyższej energii okazała się więc wyraźnie niższa względem I kwartału, bo choć zjawisk najwyższej klasy było tyle samo, to umiarkowanie silnych rozbłysków aż od 37 mniej. Na półmetku 2025 roku mamy zatem tylko 10 rozbłysków klasy X, podczas gdy w roku ubiegłym tylko w jednym tygodniu maja dzięki słynnej już grupie plam 3664 było ich więcej. Najsilniejszym rozbłyskiem 2025 roku pozostaje jak dotąd rozbłysk klasy X2.7 z 14.05.2025 r., który wyemitował region aktyny 4087.
Nieco lepiej, niż przed rokiem wygląda bilans burz magnetycznych pod względem ich liczby. Na półmetku roku mamy ich 27, z czego 16 burz w samym tylko II kwartale - niestety żadna z tegorocznych burz jakie zdążyły w 2025 wystąpić nie może równać się z dwoma najsilniejszymi burzami tego cyklu i zarazem dwóch ostatnich dekad - z maja i października 2024 roku. Przybyło w drugim kwartale sytuacji, kiedy słaba aktywność (G1) rozwija się krótkotrwale bez wyraźnego powodu - najczęściej są to efekty napływu przejściowych regionów wiatru słonecznego o dominująco południowym kierunku pola magnetycznego lub słabe współrotujące regiony interakcji (CIR) poprzedzające napływy szybkiego wiatru z dziur koronalnych - w tych przypadkach jednak częściej kończy się na nieco przedłużonej aktywności, niż jedynie kilku godzinach z burzą ograniczonych do jednego-dwóch epizodów globalnie przeliczanego indeksu Kp co trzy godziny.
Podobnie jak w I kwartale najsilniejsza (G4) z zaobserwowanych burz magnetycznych upodobała sobie początek miesiąca - a nawet roku, gdyż przypadła 1 stycznia, tak w drugim kwartale najsilniejsza (także kategorii G4) upodobała sobie dokładny początek czerwca. Wywołał ją najszybszy skierowany ku Ziemi koronalny wyrzut masy od dwóch dekad - po rozbłysku klasy M8.4 z 31 maja uderzył w naszą planetę już 1 czerwca po 29 godzinach podróży. Poruszał się on tylko nieco wolniej od CME z Burzy Dnia Bastylii z 14-16 lica 2000 roku, której jubileusz ćwierćwiecza dopiero co obchodziliśmy, a której CME dotarł do nas po 28 godzinach od rozbłysku. Wyrzut koronalny z 31 maja 2025 roku także był potencjalnym kandydatem do spowodowania ekstremalnej burzy z uwagi na energię wyrzucenia i spodziewany bardzo krótki czas podróży, jednak mimo szybkiego impaktu okazał się nieporównywalnie słabszym CME od tego sprzed ćwierćwiecza w swoich kluczowych cechach struktury i siły pola magnetycznego. Mało tego, nie zdołał nawet nasilić burzy do skrajnego poziomu kategorii G4 (Kp9-) by choć krótkotrwale obserwowana była aktywność ekstremalna jak w październiku 2024 roku, co jak na najszybszy CME od 23. cyklu słonecznego było sporym zaskoczeniem.
Prócz burzy z 1-3 czerwca inna ciężka burza magnetyczna kategorii G4 miała także miejsce 15-16 kwietnia. Wraz z nią po połowie 2025 roku mamy na koncie 3 burze magnetyczne kategorii G4, co jest o 1 lepszym wynikiem, niż na półmetku 2024 roku, ale niestety nokautującą przewagą roku minionego jest fakt, że w analogicznym momencie podsumowywania postępu cyklu słonecznego byliśmy bogatsi o burzę G5 z 10-12 maja. W dalszym ciągu widoczna jest dominacja wydarzeń o niewielkiej (G1) aktywności, których mieliśmy w II kwartale aż 10, zmalała o dwie ilość burz umiarkowanych (G2) - do 3, przybyła za to burza silna (G3) z 29-30 maja, tuż przed najgwałtowniejszą w tym kwartale.
Zapis danych wiatru słonecznego i aktywności geomagnetycznej od 1 kwietnia do 30 czerwca 2025 r. W drugim kwartale nastąpiło kilka uderzeń strumieni CIR/CHHSS, którym towarzyszyła słaba lub umiarkowana aktywność geomagnetyczna oraz trzy silniejsze wydarzenia: dwie ciężkie burze magnetyczne kategorii G4 w połowie kwietnia i na początku czerwca oraz silną burzę kategorii G3 pod koniec maja. Najsilniejsza burza (G4) wystąpiła 1 czerwca, gdy prędkość wiatru po uderzeniu najszybszego CME od dwóch dekad osiągnęła około 1130 km/sek., siła pola IMF wzrosła do 27nT, a składowa południowa Bz spadła do -23nT. Praktycznie przez większość omawianego okresu mieliśmy do czynienia z umiarkowanie wzmożonym wiatrem słonecznym (prędkości często powyżej 500 km/sek.), choć ani razu siła pola magnetycznego napływającego wiatru nie zbliżyła się do 40nT, jakie stanowiły maksimum obserwowanych wartości w I kwartale. Obyło się więc bez wydarzeń szczególnie intensywnych, zwłaszcza na tle poprzednich dwóch lat. Wystąpiła natomiast najdłuższa słaba burza magnetyczna kategorii G1 w tym cyklu - zachodząc między 1 a 5 maja (z okresami przerw) była wywołana napływem strumienia CHHSS o dość wyraźnie nasilonym polu magnetycznym, co pozwalało na jej wznawianie nawet po pięciu dniach od rozpoczęcia napływu tego strumienia. Dla odmiany - umiarkowana burza kategorii G2 z połowy czerwca okazała się krótsza od tej z okresu Majówki, ale za to zachodziła bezustannie przez 36 godzin. Najdłużej konsekwentnie utrzymywana aktywność zachodziła na początku czerwca podczas wspomnianej burzy G4, na czas której przypadło 19 epizodów (po 3 godziny każdy) przeliczanych globalnie, co daje nam 57-godzinną burzę - i gdyby tylko nie pojedyncze wygaszenie jej aktywności w noc z 1 na 2 czerwca (Kp=4) po raz pierwszy w tym cyklu osiągnięta zostałaby symboliczna granica 60 godzin permanentnego stany burzy magnetycznej. Trzeba jednak tu dopowiedzieć, że najwyższa jej aktywność ograniczyła się tylko w pierwszych godzinach od uderzenia CME, podczas gdy przez całą resztę oscylowała przeważnie w kategorii G1-G2. Dane: NOAA-SWPC, oprac. własne.
PODSUMOWANIE i PROGNOZA
Trudno nie kończyć tego tekstu spostrzeżeniami, jakie towarzyszyć nam mogły przy okazji podsumowań pierwszego kwartału. Pisałem wówczas, że 2025 rok po swoich pierwszych trzech miesiącach nie układa się tak korzystnie, jak byśmy tego oczekiwali w związku z faktem bliskości Słonecznego Maksimum. Po następnych trzech miesiącach niewiele się w tym względzie zmieniło i choć jesteśmy bogatsi o dwie burze magnetyczne kategorii G4, w tym jedną wywołaną najszybszym CME od 23. cyklu, to - o ile nie dojdzie do większych przełomów w następnych miesiącach - może to być wyznacznikiem dla całego roku i przeciętnych określeń, w jakich będziemy go wspominać.
Cóż nam bowiem z licznych słabych burz, nawet jeśli towarzyszą im subtelne zorze polarne uchwytne z obszaru Polski, jeśli dla znakomitej większości tych przypadków konieczne jest wykorzystanie aparatu by się przekonać o jej widoczności lub braku. Cóż po kilku ciekawszych rozbłyskach, jeśli stanowią one krótkotrwałe epizody na tle powszechniej występujących okresów ciszy lub względnie niewielkiej aktywności rozbłyskowej. Roku 2025 mimo lepszych momentów, jak dotychczas ewidentnie brakuje tego impetu, jaki mieliśmy w roku 2024, czy nawet - 2023, gdy przełamywane były systematycznie kolejne rekordy w produkcji plam od rozpoczęcia cyklu. Okresy wyższej liczby Wolfa w 2025 roku wprawdzie się zdarzają, ale zdecydowanie zaczęły ustępować miejsca okresom słabej aktywności. Znak definitywnego wyjścia ze Słonecznego Maksimum czy chwilowe wrzucenie "niższego biegu" przed dogrywką?
Na szczęście na to pytanie nie musimy, a nawet nie powinniśmy odpowiadać już teraz. Wiele spośród zdarzeń jakich byliśmy świadkami w II kwartale może uprawdopodabniać hipotezy o rozpoczęciu fazy wygasającej tego cyklu, co w największej mierze zawdzięczamy fatalnemu pod względem produkcji plam majowi - jakże kontrastującemu z majem 2024 roku. Na domiar tego w II kwartale po raz pierwszy w tym cyklu zarysował się charakterystyczny szczyt w 13-miesięcznej wygładzonej liczbie Wolfa, który przypadł na październik 2024 (SSN =160,9) czyniąc z tego miesiąca aktualnego kandydata (i być może ostatecznego) na miesiąc słonecznego maksimum 25. cyklu słonecznego. Skoro zarysował się szczyt, to znaczy, że rozpoczął się spadek tego wskaźnika - i właśnie trwa on on dwóch miesięcy.
Przebieg SSN w 21. cyklu słonecznym (po lewej) i kolejnych cyklach (po prawej). Gdyby założyć, że w obecnym cyklu zaobserwujemy jeden wyraźny szczyt, jaki przypadłby na październik 2024 roku, to właśnie aż do 21. cyklu słonecznego musielibyśmy się cofnąć aby znaleźć pierwsze w przeszłości cykl bez wyraźnie zarysowanych dwóch maksimów. Mimo to, nawet w tamtym cyklu doszło do czegoś, co można nazwać jeśli nie drugim maksimum to trwałym - blisko dwuletnim zatrzymaniem regularnego obniżania SSN po pierwszym szczycie, co utrzymało się aż do końca 1981 roku, dwa lata po realnym maksimum. Dopiero wówczas produkcja plam zaczęła maleć w sposób konsekwentny do kolejnego minimum, choć po drodze w drugiej połowie 1983 roku zdarzył się jeszcze ponowny i krótkotrwały wzrost. Wszystkie następne cykle odkąd SSN zaczęła się obniżać, odbijały w górę z produkcją plam w okresie 1-2 lat dając drugie maksimum, niekiedy silniejsze od pierwszego, niekiedy nieco niższe (tak jak nie ma zasady co do podwójnych maksimów, tak nie ma zasady co do intensywności drugiego szczytu względem pierwszego). Trwające obecnie od dwóch miesięcy obniżanie SSN - po maksymalnej 160,9 dla października opadła do 151,3 - nie musi więc oznaczać rozpoczęcia definitywnego "zjazdu" ku Słonecznemu Minimum, ale ledwie początek okresu rozdzielającego dwa szczyty - o ile 25. cykl podtrzyma zasadę wyraźnie odróżnialnych dwóch maksimów na przestrzeni 1-3 lat. Dane: SWPC-NOAA, oprac. własne.
Obecnie najnowsza SSN wypada dla grudnia 2024 i wynosi ona 151,3. Nie jest to radykalny spadek, ale z uwagi na metodologię obliczania tego parametru - będącego najważniejszym dla bieżących ocen na jakim etapie cyklu możemy przebywać - jest to spadek rysujący najwyraźniejszy pik w tym cyklu (właśnie dla października 2024). Czy będzie to konsekwentnie kontynuowane obniżanie SSN już do następnego słonecznego minimum? Spojrzenie w przeszłość na kilka ostatnich cykli daje duże nadzieje, że możemy być zaledwie w okresie zniżkującej aktywności słonecznej przed drugim maksimum. Od ponad 40 lat, właśnie od blisko półwiecza nie mieliśmy sytuacji, by po jednym ostro zarysowanym szczycie (analogicznie do października 2024) kontynuowana była faza wygasająca cyklu bez drugiego maksimum - nawet najbardziej zbliżony do tego wariantu 21. cykl słoneczny ze szczytem w grudniu 1979 roku przyniósł przez cały rok 1980 i większość 1981 mniejsze wzrosty produkcji plam dające, jeśli nie wyraźny drugi okres maksimum, to co najmniej trwałe utrzymanie wzmożonej aktywności i zastopowanie dalszego spadku ilości plam, które konsekwentnie ruszyło ku minimum dopiero od końca 1981 roku.
Wszystkie kolejne cykle - 22., 23., a nawet najsłabszy od stulecia 24. cykl słoneczny - po około rocznym obniżaniu aktywności odbijały w górę dając nam drugi szczyt mimo, że z SSN sugerowała już fazę wygasającą cyklu. Nadzieję na taki wariant możemy mieć także za sprawą trwającego obecnie wzmożenia produkcji plam (co już idzie na konto III kwartału) na skalę przynoszącą jedne z najwyższych dziennych liczb Wolfa od początku roku. Kilka dni temu dzienna liczba Wolfa (operacyjna) osiągnęła 182 przy aż jedenastu obszarach aktywnych na tarczy. Co więcej, rosnąca aktywność plamotwórcza objawia się przede wszystkim na północnej półkuli słonecznej - tej, która jest wyraźnie "opóźniona" względem południowej w tym cyklu i tej, na której właśnie powinniśmy przede wszystkim zaobserwować drugie maksimum. Nie przekłada się to póki co na wzrost aktywności rozbłyskowej, ale sam fakt wyraźnego odbijania od dołka po maju i kilku niezbyt imponujących na tle wcześniejszych okresów ostatnich miesiącach, traktujmy jako światełko w tunelu mając pełne przekonanie - i to nie w opcji hipotezy, ale pewnika - że Słońce wciąż walczy i nie jedno w tym cyklu jeszcze zechce nam zademonstrować.
Powiązane:
Postęp 25. cyklu aktywności słonecznej: stan po I kwartale 2025 roku
Zdjęcia najszybszego od dwóch dekad CME z... Orionem w tle, czyli PUNCH zaczyna z przytupem!
Burza Dnia Bastylii (14-16.07.2000) | 25. rocznica: opracowanie wydarzenia
Nowa prognoza 25. cyklu aktywności słonecznej i rozważania na jakim etapie cyklu jesteśmy
Prognoza 25. cyklu aktywności słonecznej (grudzień 2019)
f t yt Bądź na bieżąco z tekstami, zapowiedziami, alarmami zorzowymi i wiele więcej - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku, obserwuj blog na Twitterze, subskrybuj materiały na kanale YouTube lub zapisz się do Newslettera.
Komentarze
Prześlij komentarz
Zainteresował Ciebie wpis? Masz własne spostrzeżenia? Chcesz dołączyć do dyskusji lub rozpocząć nową? Śmiało! :-)
Jak możesz zostawić komentarz? - Instrukcja
Pamiętaj o Polityce komentarzy
W komentarzach możesz stosować podstawowe tagi HTML w znacznikach <> jak b, i, a href="link"