Katastrofa rakiety Antares-130 (28.10.2014)

Czarny dzień dla komercyjnej astronautyki. We wtorek kolejny raz praktyka pokazała jak trudny i niebezpieczny jest podbój kosmosu. I choć po raz kolejny w katastrofie takiej nikt nie zginął, to jednak każde kolejne takie wydarzenie przyprawia o dreszcze i automatycznie wywołuje pytanie: a co, gdyby znów byli tam astronauci? W tekście również nowo udostępnione filmy, w tym amatorskie nagrania z okolic miejsca startu.

28 października 2003 roku mieliśmy niesamowite fajerwerki na Słońcu - rozbłysk klasy X17.2 z wyrzutem koronalnym skierowanym wprost ku Ziemi wywołał na drugi dzień ekstremalną burzę magnetyczną przynosząc zorze polarne niemal nad ziemski równik. Natomiast 28 października 2014 roku przyniósł nie mniej efektowne fajerwerki przy okazji spektakularnej katastrofy rakiety Antares, jaka w ramach komercyjnego programu Commercial Resupply Services zdaje się pokazywać, gdzie jest miejsce starych radzieckich silników, za sprawą których prawdopodobnie doszło do wypadku.

28.10.2014: Nieudany start Antaresa-130, na szczęście bez załogi

Antares jest rakietą rozwijaną przez agencję Orbital Science Corporation, która w ramach komercyjnego programu Commercial Resupply Services wykonuje zadania związane z wynoszeniem ładunków w przestrzeń kosmiczną czy zapewnianiem dostarczania zaopatrzenia dla astronautów przebywających na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Taki też miał być ten lot - Anatres miał dostarczyć na ISS m.in. ponad 2 tony wyposażenia, w skład którego wchodził także sprzęt naukowy, załadowany na transportowy statek Cygnus 3. Ponadto załadowanych zostało też kilkanaście pikosatelitów do obserwacji Ziemi i trzy satelity Cubesat, mające zostać wyniesione na zlecenie innych amerykańskich podmiotów, m.in. dla firmy Planetary Resources działającej w branży kosmicznej

Jak można się domyślić po tytule wpisu, ani astronauci ani jednostki zlecające wysłanie wskazanych sond w przestrzeń, nie mogą być zadowoleni po ostatnim wydarzeniu. Zaplanowany na 28.10 na godz. 23:22 CET start odbył się zgodnie z planem (po jednokrotnym opóźnieniu terminu). Miał to być pierwszy lot wersji rakiety Antares-130, która zbudowana jest z dwóch stopni, i w której motorem napędowym jest nafta i ciekły tlen, a ciąg zapewniają silniki Aerojet AJ26-62.

Silniki te są zmodyfikowaną wersją silników NK-33 - radzieckich konstrukcji wykorzystywanych m.in. w późnych latach 50. XX wieku do wynoszenia rakiet N-1. Orbital Science Corporation wybrała w tym wypadku drogę dostosowania starych konstrukcji do bieżących potrzeb, co jest przykładowo przeciwieństwem postępowania inżynierów firmy Spacex, projektujących swoje kosmiczne technologie praktycznie od podstaw, bez opierania się na starych konstrukcjach i ich modyfikowaniu.

Możliwe, że właśnie użycie tego rodzaju silnika było przyczyną katastrofy. Sama procedura odliczania i zapłonu w czasie T-0 przebiegła prawidłowo. Komentator telewizji NASA zdążył w 10 sekund po starcie wypowiedzieć komunikat o nominalnym wznoszeniu i pełnym 108% ciągu, po czym w czasie T +13 sekund właśnie w okolicy silników doszło do eksplozji. Ukazują ją m.in. trzy pierwsze poniższe fotografie. Czwarte i piąte zdjęcie to końcowe runięcie Antaresa na platformę startową.

Credit: Ken Kremer
Credit: Ken Kremer
Credit: Ken Kremer
Credit: Ken Kremer
Credit: NASA TV

W wyniku eksplozji rakieta przestała się wznosić i... wrzuciła na wsteczny. Opadając pionowo na wyrzutnię startową, w czasie T +22 sekundy spadła na ziemię wywołując nieporównywalnie większą eksplozję niż w czasie samego wybuchu silników w T +13. Zatankowana praktycznie do pełna konstrukcja, głównie naftą i ciekłym tlenem, stworzyła makabrycznie wyglądający wypadek, ale szczęście w nieszczęściu, lot był bezzałogowy. Nie ucierpiał też nikt z personelu naziemnego, platforma startowa i jej najbliższe otoczenie jest zawsze oczyszczana z pracowników przed każdym startem. Co ciekawe, w maju tego roku przeprowadzono kontrolowane testy silników i już wtedy przyniosły one negatywny wynik - w ich trakcie doszło do ich uszkodzenia, co w późniejszych miesiącach miało przyczynić się do dokładnego przyjrzenia się ich pracy i wyeliminowania nieprawidłowości. Co jednak przyniosła praktyka, pokażą poniższe nagrania. Nagrania efektowniejsze od niejednego filmu akcji. 

Nagranie NASA TV z komentarzem
Credit: NASA TV

Nagranie katastrofy z pokładu samolotu przelatującego obok miejsca startu
Credit: Ed Sealing

Amatorskie nagranie, z falą uderzeniową docierającą kilka sekund po runięciu Antaresa na ziemię
Credit: Matthew Travis

Po dzisiejszym końcowym ugaszeniu pożarów paliwa, rozpocznie się skrupulatna ocena miejsca wypadku, poszukiwanie zgliszczy po Antaresie-130 i dochodzenie w sprawie przyczyny katastrofy - choć wiele wskazuje na to, że zawiodła zmodyfikowana radziecka konstrukcja silnika wykorzystywanego w pierwszym stopniu Antaresa tej wersji. Koszty wypadku sięgają około 200 mln USD. Czytelnikom, którzy nie mają dość wrażeń, przypominam o podobnej katastrofie, tym razem rosyjskiej rakiety Proton-M, o której pisałem tu w lipcu ubiegłego roku. Tam również - dużo nafty, dużo niezużytego jeszcze paliwa i duże bum na kosmodromie w Kazachstanie.


Bądź na bieżąco ze zjawiskami astronomicznymi i zapleczem amatora astronomii - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku.


W oparciu o NASA Spaceflight, nasa.gov, Kosmonauta.net, wideo: NASA TV, Ed Sealing, Matthew Travis

Komentarze

  1. Rakieta wrzuciła na wsteczny, uroczy tekścik :D

    Niesamowite efekty, szkoda tylko strat. Eksplozja silnika kiedy rakieta była w powietrzu jest jak dla mnie ewidentna. Potężna eksplozja, wszystkie nagrania robią wrażenie, trudno wybrać to najciekawsze ale chyba 1 i 3.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cholera, ale wybuch! Lepszy niż przed rokiem! ;o Tyle przygotowań, chwila lotu i 200 milionów poszło z dymem :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakby to powiedział Siara z Kilera: "Mają rozmach s....ny" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ manfred
      Dla mnie chyba wygrywa jednak wideo trzecie, amatorskie - oprócz dobrych zdjęć (odtwórzcie to sobie na pełnym ekranie) udzielają się jeszcze te niesamowite emocje autora nagrania i osób z otoczenia :-)

      @ Piotrek
      No, 200 mln USD, to pewnie można się zdrowo wkurzyć, będąc odpowiedzialnym za taki lot... Lepiej nie wiedzieć jak bardzo :-(

      @ Łukasz (vaGRAnt)
      O właśnie! :-) A jeszcze idąc znowu za Siarą - "No i w pi...u wylądował! I cały misterny plan też w p..du!" ;-D


      Pozdro Panowie :-)

      Usuń
  4. A tak się człowiekowi wydaje, że to już wydarzenia powszednie i dopiero podobny wypadek pokazuje, jak trudna to dziedzina i jak niewiele jeszcze umiemy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Z czasem zapewne będzie lepiej, ale na razie odkrywając i obmyślając nowe rozwiązania w tej technologii okazuje się, że nadal w wielu sprawach człowiek raczkuje... Grunt, by w tym raczkowaniu człowiek już nie ginął. :-)

      Usuń
    2. Hmm:

      http://technologie.gazeta.pl/internet/1,138228,16897931,Amerykanie_sami_wysadzili_rakiete_Antares__Ze_wzgledow.html#BoxSlotIMT

      Usuń
    3. No cóż... stety albo niestety taka prawda. Już krótko po starcie i runięciu na ziemię były głosy, że ta wyraźna eksplozja w powietrzu to efekt samozniszczenia, teraz wiemy to z pewnością. To musiała być trudna decyzja dla trzymającego "palec nad guzikiem" :-(

      Usuń
  5. Jak dla mnie technika rakietowa to ślepa uliczka - "Rakietowe szlaki" czytało się z zapartym tchem prawie cztery dekady temu (a może nie prawie?) - myślę że pieniądze na nie przeznaczane należało by sukcesywnie przekazywać na inne koncepcje podróży orbitalnych (np. winda, lub coś z SF czyli anty grawitacja).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Interesujące spojrzenie. Na pewno warto nie zamykać się jedynie w sferze "rakietowej" szukając innych rozwiązań. Winda - bez wątpienia ciekawy pomysł, już parę razy informowano o planach rozruchu, ale czy doczekamy się czegoś więcej niż samych informacji o planach? Problemów, na czele z kosztami, początkowo sporo pewnie by się rodziło, kto wie jednak czy po jakimś czasie nie było lepiej. Bardzo bym chciał zobaczyć realizowanie takiego czy innych projektów, o jakich na razie nikt w praktyce nie myśli, a które mogłyby być korzystniejsze od obecnie stosowanych. Rakiety wprawdzie od czasu do czasu zawodzą, ale jednak z drugiej strony niektórym, weźmy ten SpaceX, powodzi się całkiem nieźle, robią swoje konstrukcje od zera wydając na nie znacznie mniej niż NASA na choćby odstawione po 30 latach wahadłowce -prawdziwe pożeracze kasy, może to kwestia odpowiednich ludzi i da się działać bezproblemowo (lub możliwie bezproblemowo). Takie ich rakiety Falcon 9 - póki co 100% niezawodności, statki Dragon - latają do ISS i powracają aż miło patrzeć. Tu odnośnie katastrofy - może najpierw należy wyrzucić do kosza (albo muzeum) dawne konstrukcje, dać sobie spokój z ich modyfikowaniem i zrobić coś od podszewki. Nie wiem, w każdym razie jestem ciekaw jak to dalej wszystko się będzie rozwijać.

      Usuń
  6. Nawet 100% niezawodność rakiet i tak jest tylko... niezawodnością rakiet - na paliwie chemicznym masowo w kosmos latać się nie da i chyba wszyscy sobie z tego zdajemy sprawę, tak samo jak nie sposób zredukować kosztów do poziomu akceptowalnego przez turystykę czy przemysł.

    Osobną kwestią to chociażby powrót (Orion którego pokazałeś ostatnio - budzi radość efektownymi zdjęciami, ale...) osłony dużo ważą, bez nich powrót, jest niemożliwy, jedyna alternatywa to spowolnienie wchodzenia w atmosferę, a tu znów technika rakietowa jest bezradna lub zbyt kosztowna.

    Tak czy siak - rakiety są tym dla lotów w kosmos czym kiedyś był napęd parowy; fajny, efektowny, na pewnym etapie rozwoju absolutnie niezbędny.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Zainteresował Ciebie wpis? Masz własne spostrzeżenia? Chcesz dołączyć do dyskusji lub rozpocząć nową? Śmiało! :-)
Jak możesz zostawić komentarz? - Instrukcja
Pamiętaj o Polityce komentarzy

W komentarzach możesz stosować podstawowe tagi HTML w znacznikach <> jak b, i, a href="link"