Marsjanin (2015) - zwiastun, przemyślenia, oczekiwania

W tym tygodniu wytwórnia 20th Century Fox wypuściła oficjalny zwiastun "Marsjanina" w reżyserii Ridleya Scotta, otwierając ostatni etap oczekiwania na wejście filmu do kin, które w Polsce nastąpi 27 listopada 2 października*1. To dobry moment, aby sklecić w całość dotychczasowe przemyślenia, przyjrzeć się kilku migawkom z gotowego już filmu zaprezentowanym w zwiastunie i podsumować oczekiwania wobec nadchodzącej premiery, będącej potencjalną bombą na ostatnie tygodnie roku.

Dopisane 21.08: Ukazał się drugi zwiastun, więcej o nim pod koniec tekstu.


Pierwsze na co zwróciłem uwagę przy okazji upublicznienia oficjalnego zwiastuna to czas jego trwania. Długi! 3 minuty z kawałkiem. Taka długość może nieco dziwić, ale ponieważ mamy do czynienia z filmem produkowanym przez 20th Century Fox, można się spodziewać, że jest to jedyny*2 zwiastun filmu. Jedyny*, a więc z pewnością dystrybutor chciał pokazać jak najwięcej bez stopniowego budowania zainteresowania jak czynią to inne wytwórnie prezentując zwykle całe serie krótszych zwiastunów - czy takie działanie zachęci większe grono odbiorców do wybrania się na seans okaże się późną jesienią. Można mieć negatywne zdanie na temat takiego ukazania zajawki filmu, ale chyba błędem byłoby sądzić, że z tego powodu produkcja nie okaże się kasowym sukcesem.

Czytelnicy, którzy lekturę bardzo udanego "Marsjanina" Andy'ego Weira mają już za sobą, zwiastun mogą obejrzeć bez żadnych obaw, bo i tak nic już ich nie zaskoczy. Więcej - takie osoby obowiązkowo powinny ze zwiastunem się zapoznać, aby wyrobić sobie jakieś pierwsze oczekiwania dotyczące filmu zestawiając je ze swoimi odczuciami po przeczytaniu utworu. Pozostałym z was, którzy z powieścią będącą podstawą do tej ekranizacji jeszcze nie mieli do czynienia, nie będę narzucać żadnej sugestii czy oglądać zwiastun czy nie. Trzeba jednak mieć na uwadze, że pokazano tam kilka ujęć i kwestii, które moim zdaniem jako osoby znającej już książkę, w zupełności można było pominąć. Nie są to spoilery jakoś rażąco zdradzające fabułę, ale jest bardzo prawdopodobne, że ktoś stwierdzi, iż dowiedział się z zapowiedzi więcej, niż chciał. Dlatego też alternatywnie dla nieznających powieści i chcących nie psuć sobie seansu tym zwiastunem, rozbiję go dodatkowo na serię kadrów, które znajdą się w tekście.


Credit: 20th Century Fox / Imperial CinePix

Mając wiedzę jaka jest powieść i zestawiając ją z tym, co ujrzałem w trzech minutach zwiastuna, najlepszym chyba określeniem, które opisze moje aktualne nastawienie będzie umiarkowany optymizm. "Marsjańskie" plenery w tych kilku migawkach trudno pomylić z jakąkolwiek inną planetą, zadbano bardzo ładnie o wizualizację Ziemi i orbitującej stacji Hermes, które od pierwszego momentu zdają się być naśladownictwem zdjęć z "Grawitacji", a rotująca część stacji celem zapewnienia przebywającym na jej pokładzie normalnego ciążenia pokazuje, że możemy mieć przed oczyma kolejny film, który subtelnie będzie nawiązywać do nieśmiertelnych scen "2001: Odysei kosmicznej" Stanleya Kubricka. Może jeszcze puszczą w tle "Nad pięknym modrym Dunajem" Johanna Straussa? To by dopiero był smaczek dla widzów!

Oczywiście piszę to z uśmiechem, bo wątpliwym jest byśmy tego uświadczyli - prędzej posłuchamy sobie jakieś utwory disco. Teraz już nie żartuję, choć ze zwiastuna tego wysnuć się nie da. Za całość strony muzycznej odpowiada Harry Gregson-Williams - kompozytor niecieszący się jakąś szczególnie dużą rozpoznawalnością (żadna wada - patrz dokonanie Stevena Price'a w "Grawitacji"), ale posiadający na swoim koncie sporo soundtracków udanych  i przyjemnych dla ucha, ot jak na przykład do "Królestwa niebieskiego", "Opowieści z Narnii" czy animacji "Shrek". Skomponował też dużą część ścieżki do "Armageddonu" - mam nadzieję, że nie jest to zły zwiastun, wedle którego "Marsjanin" miałby się stać w karierze Scotta tym czym uważam "Armageddon" w karierze Michaela Baya. Kompozytor ten często angażuje chóry, być może w tego typu filmie też znajdzie dla nich miejsce. Bez względu na to jak Gregson-Williams podejdzie do zadania, chciałbym tu usłyszeć dobrą ścieżkę dźwiękową, która jeszcze bardziej nada filmowi odpowiedni klimat. Strasznie żałuję, że Scott nie uśmiechnął się do Vangelisa. Panowie współpracowali już dwukrotnie i za każdym razem wychodziło z tego doskonałe połączenie. Któż nie pamięta soundtracku z "Łowcy androidów" czy przepięknej muzyki do "1492: Wyprawa do raju"? Vangelis wielokrotnie udowadniał, że potrafi wyczuć kosmiczne klimaty i ubarwić je odpowiednią ścieżką, ale tym razem angażu nie dostał. Szkoda. Panie Gregson-Williams, nie spiernicz zadania.

Lyndon Johnson's Space Center. Tak, to jest Houston przyszłości.
No przecież, że to Mars.
Matt, pokaż co potrafisz.
O, i znowu to żółtawo-pomarańczowe Słoneczko z przestrzeni kosmicznej.
Ta sama wpadka co przy "Grawitacji".

Za zdjęcia odpowiada współpracujący już wcześniej z Ridleyem Scottem polski operator Dariusz Wolski. Wcześniej panowie spotkali się m.in. przy  "Prometeuszu", przez którego obawiam się trochę kondycji Scotta w nowym filmie. Polski operator jest też autorem zdjęć do wszystkich czterech części "Piratów z Karaibów". Nie widzę powodów by obawiać się, że nie sprawdzi się on przy kosmicznych klimatach. Mało tego, liczę tu na duże dokonanie, albowiem między innymi od dobrych zdjęć zależy budowanie klimatu filmu i potęgowanie angażowania się widza w przedstawianą historię. W powieści jest mnóstwo fragmentów, które w razie ewentualnego wykorzystania w filmie proszą się wręcz o porządne ukazanie, i o ile nie zostały one skrócone czy wycięte przez Scotta, liczę tu na sporo oszałamiających zdjęć.

W postać tytułowego bohatera, Marka Watney'a wciela się Matt Damon. I wydaje mi się, że jest to jedna z jego najbardziej wymagających ról, biorąc pod uwagę fakt, że w powieści jakieś 80% czasu akcja kręci się wokół niego. Nie będzie to zapewne teatr jednego aktora, ale przed Damonem naprawdę wymagające zadanie. Tak jak przed rokiem otrzymał w "Interstellar" swoje 5 minut, tak teraz tych 5 minut będzie nieporównywalnie bardziej rozciągnięte. Na Ziemi w główną postać w Centrum Kontroli Lotów wciela się Jeff Daniels. Po przeczytaniu powieści właśnie tak wyobrażałem sobie tę postać - te kilka zaledwie mignięć aktora w zwiastunie już teraz zaczyna utwierdzać mnie w przekonaniu, że Daniels został do swojej postaci dobrany bardzo dobrze. Może nie rewelacyjny, ale co najmniej dobry aktor, w którym można pokładać nadzieje na udźwignięcie swojej roli. Kto nazwiska nie kojarzy, być może skojarzy takie filmy jak pamiętny "Speed", gdzie zagrał policyjnego kolegę Keanu Reevesa próbującego z Sandrą Bullock ocalić pasażerów rozpędzonego autobusu, jaki nie może zwolnić z powodu podłożonego przez terrorystę ładunku wybuchowego, "Krwawą profesję" gdzie zagrał nieźle szurniętego psychola u boku Clinta Eastwooda, a dla miłośników komedii "Głupiego i głupszego", tworzącego tytułowy duet wespół z Jimem Careyem. Główne trio aktorskie zamknie Jessica Chastain, którą ostatnio widzieliśmy w "Interstellar". O ile w filmie Nolana jej bohaterka cały czas przebywała na Ziemi, tak tutaj będzie już mogła się nacieszyć stanem nieważkości.

Jeff Daniels. Tym razem nie będzie ani głupi, ani głupszy.
Burzowo na Marsie. Aż mi się "Prometeusz" jakoś tak dziwnie przypomina.
Jessica Chastain. Ona też musi lubić kosmiczne klimaty...
O rety, tam ktoś leży!
Skoro już padło to nazwisko, pozwolę sobie wyrazić nadzieję, że twórcy uniknęli tego, czym Nolan zalał nas w swoim blisko trzygodzinnym melodramacie w kosmosie - hektolitrami ciężkostrawnej pretensjonalności, łzawości i słownego rozwolnienia. Mam tu wielkie oczekiwania wobec Scotta i liczę na jego mocne trzymanie się jak najściślej literackiego pierwowzoru. W powieści Weira zawartość typowo amerykańskich klimatów podniosłości nie jest zerowa, ale występuje w ilościach pozwalających cały ten patos zmieścić na dwóch, może trzech stronach całego utworu - kwestia praktycznie pomijalna. Jeśli reżyser postawi na ukazywanie emocji bohaterów, wolałbym już większe skupienie się na tytułowym bohaterze i tu ucieszyłbym się z większego akcentowania strachu budującego klimat grozy, który w powieści był dla mnie za słabo wyczuwalny.

Chciałbym, aby Scott od początku do końca tworzył mocny film science fiction, z naciskiem na science jak było to w książce, bez nolanowskiego bawienia się w miksowanie tego gatunku z kinem familijnym czy melodramatem, bez katowania widza pokazywaniem nieustannie zalewających się łzami bohaterów. Jeśli już musiał coś zmiksować, wolałbym dodanie właśnie wspomnianego klimatu grozy. Tytułowy Mark Watney w końcu "ma całkowicie przesrane" jak sam mawia do nas na początku powieści - i niech więc tę jego posraną sytuację zobaczymy na ekranie jak należy.
Grawitacja bis, w kwestii widoków? Pierwsze skojarzenie dolnej sceny z "Marsjanina" z sekwencją otwierającą film Cuaróna. Z ciekawości uczyniłem zestawienie, nawet krzywizny Ziemi na upartego są w stanie się zespolić. Na wielkim ekranie to może być znowu coś pięknego.
No przecież, że będzie widowisko!
I znów jakoś tak przypomina się "Grawitacja" ze scenami na zewnątrz ISS.
Też chcę taki widok za oknem.

W przeciwieństwie do "Interstellar" a na podobieństwo "Grawitacji", "Marsjanin" będzie produkcją wyświetlaną w wersji trójwymiarowej. Dla widzów optujących za standardowym formatem, seanse będą jednocześnie realizowane w normalnym systemie 2D - a więc co kto woli. O tym, że film będzie emitowany również trójwymiarowo dowiedziałem się stosunkowo niedawno i było to dla mnie pewnym zaskoczeniem. Nie zastanawiałem się wcześniej na ile w powieści było tam materiału mogącego nadawać się na produkcję w technologii 3D i właściwie nadal mam wątpliwości co do zasadności użycia tego efektu. Wszak to nie "Grawitacja", gdzie całość filmu dzieje się na orbicie, będącej skończenie idealnym miejscem akcji do użycia tej technologii. Nie wiem jeszcze na jaki wariant się zdecyduję, chociaż znając siebie, pewnie choćby dla scen w przestrzeni kosmicznej skuszę się na trójwymiar by znów poczuć na własnej skórze ten klimat otwartego kosmosu i przypomnieć sobie co nieco podobnych emocji z "Grawitacji". Ciekawe tylko jak ten efekt będzie dopracowany w filmie Scotta, który powstawał ponad pięć miesięcy, podczas gdy nagrodzona siedmioma Oskarami produkcja Cuaróna ponad pięć lat.


Pozostaje najważniejsze pytanie, które jak inne również rozstrzygnie się dopiero w trakcie seansu - mianowicie w jakim stopniu Ridley Scott reżyserując "Marsjanina" trzymał się pierwowzoru literackiego. Czy film będzie wierną ekranizacją powieści, czy może dokonano wielu uproszczeń, na skutek których mocno odczuwalne "science" w science-fiction znane z książki, przestanie być już odczuwalne w filmie i zrobi się hollywoodzki średniak niweczący bardzo udaną powieść. Jeszcze zanim rozpoczęto zdjęcia reżyser deklarował, że będzie planował stworzyć film możliwie zgodny z książką, a więc jednocześnie bardzo mocno trzymający się realizmu - to rokuje dobrze. Z drugiej strony widząc w zwiastunie tytułowego bohatera chodzącego po swojej bazie zupełnie jakby był na Ziemi a nie Marsie, gdzie ciążenie jest trzykrotnie mniejsze niż u nas, trochę nosem sobie pokręciłem, choć na razie traktuję to jedynie jako ciekawostkę.

Reasumując, nie ulega wątpliwości, że produkcja jaka nas czeka zapowiada się niezwykle interesująco. Trzeci rok z rzędu ostatni kwartał przyniesie nam produkcję science fiction traktującą gatunek w sposób inny, niż u poprzednika. U steru Ridley Scott, reżyser-loteria jeśliby patrzeć na jakość jego filmów, zaś u podstawy historii - świetna powieść Andy'ego Weira, z której mam nadzieję, powstała bardzo udana ekranizacja. Po raz kolejny przez twórców filmowych na celownik została wzięta Czerwona Planeta - czy doczekamy się w końcu naprawdę dobrego filmu z nią związanego? Czy to właśnie będzie "Marsjanin"? Jakie efekty pod kątem realizmu przyniesie ciągła konsultacja twórców z autorem powieści - zajmującym się na co dzień inżynierią oprogramowania i mechaniką orbitalną, jak i z astronautami NASA? Patrząc na zwiastun i po zapoznaniu się z lekturą, powtórzę się - jest szansa na naprawdę dobre widowisko - o ile Scott wiernie trzymał się powieści i nie wyciął z niej mnóstwa pierwiastka "science". Mam nadzieję, że tak uczynił, pozostając wiernym swoim słowom głoszonym jeszcze przed produkcją filmu. W umiarkowanie optymistycznym tonie rozpoczyna się ostatni etap oczekiwania na kolejną kosmiczną przygodę przed wielkim ekranem. Premiera "Marsjanina" za... T -5 i pół miesiąca i odliczamy!

*1) - dystrybutor przesunął datę premiery z końca listopada na 2 października. Film trafi tym samym do kin w USA jak i w Polsce o blisko dwa miesiące szybciej względem pierwotnego planu. "Marsjanin" zadebiutuje zatem w niemal tym samym czasie, co "Grawitacja" przed dwoma laty (4 października 2013). Zatem już tylko T -3 miesiące 3 tygodnie i odliczamy!

Aktualizacja 21.08.2015
*2) - no właśnie, okazało się, że pierwszy zwiastun mimo swojej długości i tego, jak postępował często wcześniej dystrybutor, nie był jedynym. Pod poniższym linkiem można zobaczyć nowy, drugi zwiastun z polskimi napisami, o podobnej długości do pierwszego, ale i... jeszcze większej ilości spoilerów zdradzających elementy fabuły! Zwiastun wygląda tak, jakby twórcy uznali, że 100% zainteresowanych filmem jest już po lekturze powieści Andy'ego Weira. Czytelnikom, którzy nie zaznajomili się z powieścią szczerze sugeruję nie uruchamiać tego linku, osoby po lekturze mogą oczywiście oglądać śmiało. Tak jak przy pierwszym zwiastunie na początku tekstu można było mieć wątpliwości co do kilku niepotrzebnie zamieszczonych scen, tak teraz okazuje się on zupełnie dobry, ponieważ w drugim praktycznie cała druga jego połowa jest jednym wielkim streszczeniem powieści, z zawarciem dialogów i kwestii, które mogą odebrać mnóstwo emocji i przyjemności z oglądania ekranizacji zanim akcja dotrze do tych konkretnych momentów. Nie rozumiem jak w ten sposób można robić zapowiedzi, gdyby miała być za ten zwiastun ocena, byłoby ode mnie mocne 2/10 - brakuje w nim chyba tylko rozstrzygnięcia historii. To, co było tu dobre, to głównie "All Along The Watchtower" Jimi'ego Hendrixa w tle. I tyle. Całe szczęście, że zwiastun to jeszcze nie film.
Aktualizacja 13.09
Ukazał się pierwszy fragment z filmu "Marsjanin" - nieco ponad minutowy klip, ukazuje scenę przerwania misji i rozpoczęcia ewakuacji załogi misji Ares 3 z powierzchni Marsa podczas nadejścia burzy piaskowej. Wygląda nieźle! Ekranizacja powieści Andy'ego Weira miała przedwczoraj również światową premierę na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto, w której wzięli udział reżyser Ridley Scott i cała główna obsada. Pierwsze recenzje i odczucia krytyków są wielce pozytywne, pozostaje więc mieć nadzieję, że Scott stworzył udaną ekranizację świetnej powieści, którą ujrzymy już niebawem. Do polskiej premiery "Marsjanina" niespełna trzy tygodnie.

Credits: 20th Century Fox

Aktualizacja 20.09
Mamy kolejną zapowiedź nadchodzącej premiery "Marsjanina" - tym razem nie jest to typowy zwiastun, ale krótka prezentacja wprowadzająca widza w tematykę filmu i cel (kolejnej) misji załogowej na Czerwoną Planetę. Zapowiedź z 2029 roku (tak, to nie błąd ;-)) prowadzona jest przez znanego astrofizyka Neila deGrasse Tysona. Warto dodać, że w produkcję tej zapowiedzi zaangażowani byli również Polacy, w tym polska firma Juice. Nie ma spoilerów, nie ma właściwie niczego kluczowego dla akcji filmu co mogłoby odebrać przyjemność z seansu - takie zapowiedzi można oglądać.


Credit: 20th Century Fox

Bądź na bieżąco ze zjawiskami astronomicznymi i zapleczem amatora astronomii - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku lub GooglePlus.


Zwiastun i zdjęcia: 20th Century Fox / Imperial CinePix

Komentarze

  1. Też jestem ciekawa. A z drugiej strony zawsze wolę książkę, bo film najczęściej psuje moje wyobrażenia. No i ta "science" mocno mnie ciekawi, bo to nie lada zadanie pokazać ją jakoś zmyślnie i ciekawie.
    Dobrze, że będzie wersja 2D, bo z moją głową bałabym się iść na 3D do kina.
    Zatem odliczamy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w swoim "umiarkowanym optymizmie" zdecydowanie wątpię we wierne przedstawienie całej strony naukowej, którą powieść jest przesiąknięta, bo naprawdę jakiś prawie fabularyzowany dokument mógłby przez to powstać. Ludzie którzy by poszli dla samego filmu bez ekscytowania się stopniem jego zgodności z realiami - pewnie byliby wówczas mocno znudzeni, o ile w ogóle by dotrwali do końca seansu. Mimo to myślę, że nawet odpuszczając część strony naukowej i długich opisów czynności wykonywanych przez głównego bohatera, wciąż można z "Marsjanina" zrobić film o ładnej zawartości "science", bo tego w książce jest multum i nawet robiąc spore cięcia, mnóstwo tego "science" wciąż zostaje. No chyba, że dokona się większościowa lub pełna kastracja naukowej strony powieści... Zobaczymy. Trzymam kciuki za reżysera wierząc, że zrobił przyzwoite filmidło :-)

      Usuń
  2. Moim zdaniem książka jest jedną z ciekawszych jakie mieliśmy w ostatnich latach w gatunku science fiction, a zwiastun jest EPICKI! Byłoby super jeśli Ridleyowi uda się utrzymać podobny poziom z powieści. Kto nie czytał ten powinien :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że się lektura podobała :-) Ja po m.in. zeszłorocznych doświadczeniach staram się tak entuzjastycznie nie podchodzić do zwiastuna, ale w pełni rozumiem Twój zachwyt, bo wiem jak sam wielokrotnie reagowałem na zapowiedzi różnych filmów. Czasem apetyt był zaspokajany po tym co robiła kampania reklamowa, czasem nie bardzo... Rok temu nie bardzo, więc może w tym będzie na odwrót.

      Usuń
  3. "EPICKI!"

    No właśnie. Ja mam już dość tej "epickości" zewsząd mnie zalewającej. Amerykańskiego "no man is left behind" etc. Podejrzewam, że będzie to kolejny ładny i pełen rozmachu film, za to bez żadnej treści. Maksimum środków, minimum wyrazu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Hollywood pewnie wiele rzeczy może się dziać, ale myślę, że w tym wypadku tak źle nie będzie. To znaczy mam taką nadzieję, bo optymizmem napawa mnie fakt, że za podstawę robi tu świetna książka (ile z niej będzie w filmie to druga sprawa). Gdyby nie ona to faktycznie różne rzeczy mogą przychodzić do głowy patrząc na sam zwiastun.

      Usuń
  4. Rzeczywiście niezły ten fragment z "Marsjanina". Jak się ogląda w słuchawkach na dużej głośności to idzie wyczuć bardzo dobre udźwiękowienie i efekty, w kinie to może być coś. Fajnie, że premiera będzie szybciej. Czekam z niecierpliwością:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za darmo w sieci przed premierą? Sorry Winnetou, takie pirackie linki nie mają tu prawa bytu.

      Usuń
    2. Brawo!
      Za rok, dwa to pal sześć prawa autorskie ale teraz...
      Jeszcze raz brawo!

      Usuń

Prześlij komentarz

Zainteresował Ciebie wpis? Masz własne spostrzeżenia? Chcesz dołączyć do dyskusji lub rozpocząć nową? Śmiało! :-)
Jak możesz zostawić komentarz? - Instrukcja
Pamiętaj o Polityce komentarzy

W komentarzach możesz stosować podstawowe tagi HTML w znacznikach <> jak b, i, a href="link"