JUBILEUSZOWE WYBORY! Wydarzenie Roku 2020 według Czytelników Polskiego AstroBlogera: 10. Edycja Głosowania

Za nami rok, który obfitował w ekscytujące wydarzenia dla najrozmaitszych gałęzi naszego hobby, od największych emocji kometarnych od kilkunastu lat przez znakomitą widoczność Czerwonej Planety czy emocjonującej Wielkiej Koniunkcji Jowisza i Saturna po wydarzenia, które otworzyły nowe etapy podboju Kosmosu. Które z tych chwil zapamiętamy jako kluczowe i jakie z nich cieszyły się Waszym największym zainteresowaniem? Pora na jubileuszową, 10. edycję głosowania czytelników na wydarzenie roku! A jako, że jest to zabawa z Wami i dla Was, w podzięce za Waszą obecność i dzielenie się efektami zmagań pod nocnym niebem tradycyjny doroczny spot filmowy przypominający nominowane wydarzenia zdobią także materiały, jakimi zechcieliście się podzielić na blogu i fejsbukowym profilu - wideo jubileuszowej edycji głosowania nie mogło się obyć bez Waszych owoców z obserwacji! Zapraszam na spot, tekstowe podsumowanie roku i do pozostawienia swojego głosu w dziesiątej już edycji naszej zabawy.


W 2020 roku zaczęło się od astronautycznych emocji. 19 stycznia SpaceX przeprowadził widowiskowy test systemu ucieczkowego załogowego statku kosmicznego Dragon 2 podczas wznoszenia na orbitę. Kilkadziesiąt sekund o starcie w wyniku zaplanowanego wyłączenia silników wznoszącej się rakiety Falcon 9 symulującego awarię systemu napędowego, Dragon 2 prawidłowo został odseparowany od "nieprawidłowo" działającej rakiety oddalając się na bezpieczną odległość i opadając na spadochronach do Atlantyku, podczas gdy zatankowana wciąż w znacznej mierze rakieta Falcon 9 uległa efektownej katastrofie eksplodując półtorej minuty po starcie w trakcie. Test IAT (In-Flight Abort Test) przebiegł pomyślnie i stanowił ostatni krok przed pierwszym testem nowego statku SpaceX z załogą na pokładzie, który miał nadejść kilka miesięcy później.

Credits: VLT
Zima 2019/2020 była też okresem bezprecedensowego pociemnienia Betelgezy. Najsłynniejsza gwiazda Oriona obserwowana przez miłośników z całego świata przygasła w minionym sezonie na skalę, jakiej nigdy dotąd nie obserwowano, a że jest ona jedną z głównych kandydatek na następną supernową, to emocjom przez kilka tygodni nie było końca. Niestety okazało się, że nawet tak wyraźne pociemnienie - wyniosło ono około 1,22 mag., a jasność gwiazdy z normalnych ~0,45 spadła do 1,66 mag., - było kolejnym fałszywym alarmem. Pod koniec ostatniej zimy jasność Betelgezy zaczęła stopniowo wracać do standardowych wartości zamykając dyskusję, czy rzeczywiście rozpoczął się definitywny początek końca tego obiektu.

Credits: Dan Bartlett
Rok 2020 był niewątpliwie rokiem komet. Już przed wiosną rozpoczęliśmy oczekiwanie na kometę C/2019 Y4 (ATLAS), odkrytą w grudniu 2019 roku, która w drugiej połowie wiosny 2020 miała stać się widoczną gołym okiem. Prognozowana krzywa blasku na czas najkorzystniejszej widoczności dochodziła początkowo do 3 mag., nieco później do 1 mag., aż w końcu wyznaczono możliwość ujemnej jasności około -1 mag., wraz z napływem większej ilości obserwacji i wyznaczeniem oribty, która okazywała się niemal zbieżna z orbitą Wielkiej Komety (C/1844 Y1) z 1844-1845 roku, która w połowie XIX wieku osiągnęła blask 1 mag. będąc widoczną na znacznie rozjaśnionym niebie. Niestety im bliżej oczekiwanego terminu peryhelium było, tym bardziej szanse na udany spektakl z kometę C/2019 Y4 (ATLAS) malały. Pod koniec marca zaobserwowano zatrzymanie nabierania jasności, która stanęła na okolicach 7,0 mag. i poprzedzona była wybuchem jasności na skalę ponad prognozowaną krzywą blasku. W połowie kwietnia, na niemal dwa miesiące przed peryhelium okazało się, że kometa uległa fragmentacji na co najmniej 4 części i z widowiska na późną wiosnę nici.

Credits: Gerald Rhemann
Jednocześnie z potwierdzanym rozpadem pierwszej interesującej tak komety na 2020 rok odkryto kometę C/2020 F8 (SWAN), która wraz ze zbliżeniem do peryhelium miała osiągnąć... około 2,5 mag. będąc porównywalnie jasną, co niedoszła C/2019 Y4 (ATLAS). Peryhelium miała osiągnąć u kresu maja, około dwa tygodnie po największym zbliżeniu do Ziemi, przemierzając podobne regiony nieba, które miała przemierzyć pierwsza kandydatka na jasną kometę 2020 roku. C/2020 F8 (SWAN) wykształciła wspaniały warkocz widoczny na długoczasowych ekspozycjach wykonywanych z południowej półkuli. Niestety, nabieranie blasku stanęło na okolicach 5,0 mag. i kometa podzieliła los poprzedniczki. W momencie gdy stała się widoczna z Polski, obserwacje wskazały na znaczne i szybkie wytracanie jasności do 7 mag. i niżej. Przez kilka kolejnych dni nieliczni raportowali widoczność jedynie coraz bardziej rozproszonej chmury materii, aż w końcu w miejscu, gdzie kometa być powinna - nie było już dostrzegalne nic.

Credits: Sebastian Voltmer
Po dwóch takich sromotnych porażkach w oczekiwaniu na pierwszą od wielu lat atrakcyjną kometę rok 2020 przyniósł w końcu sprawdzenie się zasady "do trzech razy sztuka". Choć mało kto już liczył na sukces gdy pojawiła się na horyzoncie trzecia potencjalnie jasna kometa - tym razem już na lato - rzeczywistość pokazała, że zawsze trzeba mieć nadzieję. Kometa C/2020 F3 (NEOWISE) odkryta pod koniec marca br., w połowie lipca miała osiągnąć jasność 3-4 mag., świecąc podobnie jak pierwsze dwie niedoszłe kandydatki. Trzecia kometa przetrwała peryhelium 3 lipca wykształcając jasność niemal 0 mag. - o blisko 3 wielkości gwiazdowe wyższą, niż najkorzystniejsza prognoza zakładała - i przyniosła nam najpiękniejszy spektakl od kilku-kilkunastu zdaniem niektórych lat.

Credits: Chris Cook
Przez większą część lipca, gdy raz po raz dominowała pogodna aura, C/2020 F3 (NEOWISE) wspaniale zdobiła nam niebo (zobacz też: TOP-30 zdjęć ze świata) stając się najatrakcyjniejszą kometą od co najmniej C/2011 L4 (PanSTARRS) z wiosny 2013 roku, a zdaniem części obserwatorów nawet od czasu słynnej Hale'a-Boppa z 1997-98 roku. Kometa C/2020 F3 (NEOWISE) wykształciła warkocz na tyle jasny, by pewna jego część była dostrzegalna nieuzbrojonym okiem nawet z terenów miejskich, podczas gdy obserwacje lornetkowe lub czynione spoza miast, ukazywały spektakularny obiekt z dwoma warkoczami - efektownym pyłowym i wąskim jonowy. Z uwagi na bliskość przesilenia letniego na północnej półkuli kometa często widywana była w ławicy pięknych obłoków srebrzystych, momentami na tyle intensywnych, że zaczynały one działać niekorzystnie na widoczność samej komety przygasając ją i utrudniając dokładne szacowanie jasności.

Istna nirwana dla obserwatorów jaka zapanowała w lipcu będzie niewątpliwie niezapomnianym okresem, a dla mnie osobiście wystarczającym powodem, by rok 2020 zapamiętać jako naprawdę udanym mimo kilku innych obserwacyjnych niepowodzeń. Piękne widoki, łatwość w fotografowaniu i niezapomniane emocje, jakie wywołała C/2020 F3 (NEOWISE) przekładają się w moim odczuciu na najważniejsze wydarzenie tego mijającego roku i już z utęsknieniem czekam na kolejną równie atrakcyjną kometę.

Credits: Polski AstroBloger.pl 
Rok 2020, zwłaszcza pierwsza jego połowa był też czasem najkorzystniejszej wieczornej widoczności Wenus od czasu jej tranzytu na tle Słońca w 2012 roku. Przekonywaliśmy się o tym po częstokroć nie tylko w trakcie wieczornych obserwacji w przyjemne wiosenne wieczory, ale także w trakcie obserwacji dziennych, do których zachęcałem z uwagi na nadchodzące dzienne zakrycie Wenus przez Księżyc, jak i na najkorzystniejszą dolną koniunkcję - kątowo najbliższą Słońcu właśnie od czasu przejścia Wenus na tle Dziennej Gwiazdy 8 lat temu. Przy okazji udało mi się ujrzeć po raz pierwszy także Merkurego w południowych godzinach. Dzienne obserwacje Wenus w 2020 roku były tą gałęzią, w której udało mi się przesunąć granicę w pomyślności obserwacji najjaśniejszej z planet w pełnym blasku Słońca do poziomu, jakiego nie zakładałem w najśmielszych oczekiwaniach, do 30 godzin przed dolną koniunkcją, gdy elongacja Wenus wynosiła 1 st. 54 minuty, faza 0,1%, a średnica 57,8". Z uwagi na tak niewielką elongację w bardzo krótkich ułamkach sekundy dawał się już dostrzec nie tylko ultra-cienki sierp, ale też pierścień na pełnym obwodzie tarczy (choć nie w jednym momencie) kiedy promienie słoneczne przeświecały przez wenusjańską atmosferę losowo i na raty w różnych miejscach jej całego obwodu. Suma summarum po tranzycie Wenus z 6 czerwca 2012 roku tę obserwację poczynioną 2 czerwca 2020 roku zapisuję jako drugą najważniejszą i najbardziej emocjonującą, spośród wszystkich obserwacji, jakie było mi dane dotąd przeprowadzić.

Credits: Polski AstroBloger.pl
Doskonała widoczność Wenus przed dolną koniunkcją i tym samym na niebie dziennym była dobrym treningiem dla tych spośród nas, którzy mieli zamiar podjąć próby obserwacji jednego z najciekawszych, ale i trudniejszych zjawisk 2020 roku, jakim było dzienne zakrycie Wenus przez Księżyc z 19 czerwca 2020 roku. Pogoda tego dnia dopisywała głównie we wschodniej i północno-wschodniej części kraju, podczas gdy zachód pogrążony był w pełnym zachmurzeniu. Tam gdzie się powiodło, nie obyło się jednak bez emocji - wilgotność tego dnia była wysoka, podobnie jak temperatury i jeszcze w godzinach przedpołudniowych - właśnie gdy miało dojść do zakrycia Wenus, konwekcja ruszała uruchamiając szybkie powstawanie burzowych chmur. W moim przypadku sukces udało się odnieść dosłownie "na styk" - jak wspominałem w wideo-relacji - "gdyby do zakrycia Wenus doszło choćby 20 minut później, nie odniósłbym sukcesu. Nie udałoby się także, gdyby zakrycie wystąpiło 3 minuty szybciej." Było mnóstwo emocji, chmur na niebie nie brakowało, a te najbliższe obłoki przepłynęły w najmniej pożądanym miejscu nieba dosłownie moment przed zakryciem. Po kilku jednak niepowodzeniach w obserwacjach zjawisk zakryciowych tym razem się powiodło.

Credits: SpaceX
W trakcie kończącego się sezonu widoczności Wenus na niebie wieczornym, zaczynały rosnąć również emocje astronautyczne. 30 maja po udanym styczniowym teście IAT statek Dragon 2 po raz pierwszy w historii zadebiutował w przestrzeni kosmicznej już z załogą na pokładzie. Astronauci Douglas Hurley i Robert Behnken stanowili dwuosobową załogę demonstracyjnej misji DM-2, w ramach której nowy statek kosmiczny zbudowany przez SpaceX miał przycumować do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i po kilkunastu dniach powrócić na Ziemię by domknąć etap misji testowych przed rozpoczęciem regularnych lotów na ISS z wykorzystaniem tego statku. Po blisko 10 latach z amerykańskiej ziemi amerykańscy astronauci wyruszyli na Międzynarodową Stację Kosmiczną rozpoczynając proces od-uniezależniania się od rosyjskich Sojuzów, a misja zakończyła się pełnym powodzeniem, potwierdzając, że Dragon 2 jest gotowy do normalnego dostarczania zaopatrzenia i załóg na ISS.

Credits: Polski AstroBloger.pl
Im bliżej kresu roku, tym więcej emocji wywoływał wśród obserwatorów na całym świecie Mars. Czerwona Planeta w październiku osiągnęła pierwszą opozycję od czasu tej wielkiej z lipca 2018 roku, dzięki czemu osiągnęła bardzo duże rozmiary kątowe przekraczające 20 sekund, jasność -2,6 mag., i znacznie bardziej dogodne położenie na niebie niż przed dwoma laty ukazując amatorom z dziesiątków krajów swoją powierzchnię tak dobrze, jak nigdy od blisko dwóch dekad. Była to równocześnie ostatnia tak korzystna opozycja przed 2035 rokiem, dlatego osoby, które cieszyły się w wielu regionach wciąż dogodną liczbą pogodnych nocy miały szansę na mnóstwo efektownych spotkań z Czerwoną Planetą.

Credits: SDO
W podobnym czasie opinia publiczna dowiedziała się już na oficjalnie dzięki komunikatom agencji NASA i NOAA o rozpoczęciu 25. cyklu aktywności słonecznej. Punkt ścisłego Słonecznego Minimum między jednym a drugim cyklem przypadł na grudzień 2019 roku, co oznacza, że jesteśmy już po pierwszym roku nowego cyklu słonecznego i systematycznie liczba plam słonecznych i zjawisk im towarzyszących będzie rosnąca, aż do czasu prognozowanego Słonecznego Maksimum na połowę lat 20. Z tego powodu tradycyjne na blogu kwartalne podsumowanie przebiegu cyklu słonecznego za III kwartał 2020 roku było już ujęte, po raz pierwszy, jako przynależące do 25. cyklu aktywności słonecznej. Następne miesiące pokazały, że nowy cykl istotnie się budzi do życia.

12 listopada po raz pierwszy w ramach nowego cyklu domknięty został cały pełny miesiąc z nieustanną widocznością plam słonecznych na tarczy Dziennej Gwiazdy. Była to równocześnie pierwsza sytuacja z 31-dniową obecnością plam na Słońcu od czasu wejścia w Słoneczne Minimum. Przełom października i listopada przyniósł nam także szereg bardzo dobrze rozbudowanych plam biorąc pod uwagę na jak wczesnym etapie nowego cyklu się znajdujemy i był zapowiedzią pierwszych poważniejszych emocji, jakie miały nadejść na przełomie listopada i grudnia.

Credits: SDO/Polski AstroBloger.pl
29 listopada doszło do rozbłysku klasy M4.4 połączonego z uwolnieniem koronalnego wyrzutu masy (CME). Było to najsilniejsze zjawisko od ponad trzech lat, pierwsze tak istotne w ramach nowego cyklu, i które najpewniej osiągnęło jeszcze wyższą energię i było niedoszacowane, jako, że grupa plam stanowiąca jego źródło nie była jeszcze widoczna z perspektywy Ziemi przebywając nieco za wschodnią krawędzią tarczy. Z tego też powodu nie można było liczyć na efekty geomagnetyczne tego zjawiska, choć gdyby wystąpiło ono w równej sile 10 dni później, sytuacja mogłaby być radykalnie odmienna. Z kolei 7 grudnia ten sam obszar aktywny (2790) wyemitował długotrwały rozbłysk klasy C7.4 połączony z CME typu full-halo uwolnionym w kierunku Ziemi. Rozbłysk nie należał do intensywnych, energia uwolnienia wyrzutu koronalnego także, jednak jego skierowanie nie stwarzało szansy na ominięcie Ziemi. Po raz pierwszy w 25. cyklu aktywności słonecznej zaistniał stan "gotowości zorzowej" z możliwością wystąpienia umiarkowanej/silnej burzy magnetycznej kategorii G2-G3. Koronalny wyrzut masy rzeczywiście uderzył w Ziemię, jednak jego właściwości okazały się na tyle słabe, że z uderzenia nie rozwinęła się nawet słaba burza magnetyczna. Przez około 3 godziny w ziemskim polu magnetycznym zaistniał jedynie stan niestabilności pomiędzy stanem ciszy a burzy, skutkującym rozwojem aktywności zórz polarnych jedynie nad okołobiegunowymi szerokościami geograficznymi. Z drugiej strony, mimo, że prognoza pierwszego istotnego wydarzenia nowego cyklu słonecznego okazała się zbyt optymistyczna, Polacy nie mieli szczególnych powodów do zmartwienia za sprawą dominującego całkowitego zachmurzenia nieba, które nawet gdyby burza magnetyczna się rozwinęła, nie dałoby wielu szans na próby obserwacji ewentualnych zórz polarnych. Tak czy siak coś się ruszyło - pierwsze koty za płoty.

Credits: Trevor Mahlmann
W dokładnie tym samym czasie, gdy oczekiwania spragnionych zórz polarnych obserwatorów nie zostały spełnione, SpaceX zademonstrował nam kolejne postępy w przygotowaniach do nowego rozdziału eksploracji przestrzeni kosmicznej. W nocy z 8 na 9 grudnia doszło do pierwszego poważniejszego testu prototypu SN-8 ogromnego statku Starship, jaki w przyszłości ma wynosić załogowe misje na Księżyc i Marsa dysponując ponad 100 tonami ładowności i stając się tym samym najcięższą rakietą w historii, przewyższającą nawet historycznego Saturna V z programu Apollo. Test przebiegł pomyślnie niemal do samego finału - SpaceX dostarczyło nam tego dnia mnóstwo obrazków rodem z powieści science-fiction i zebrało szereg bezcennych danych na temat nowej konstrukcji, choć ta w ostatnim etapie testu uległa eksplozji nie wytracając prędkości przed pionowym lądowaniem.

Credits: Leszek Bartczak
Z kolei sam finał roku stanowił już istną wybuchową mieszankę emocji wśród pasjonatów nocnego nieba, emocji od tych najbardziej pozytywnych po najbardziej negatywne, w zależności od tego czy byliśmy dość daleko od punktu T-0 odliczania do ekscytującej Wielkiej Koniunkcji Jowisza i Saturna czy znacznie bliżej końca oczekiwania widząc z jakimi warunkami pogodowymi będziemy mieć do czynienia. Historyczne, największe zbliżenie dwóch największych planet Układu Słonecznego od 1623 roku, pierwsze na taką skalę od wielu pokoleń, kiedy to planety dzieliło jedynie 6 minut łuku (1/5 średnicy tarczy Księżyca na niebie) było niewątpliwie najbardziej wyczekiwaną koniunkcją tego roku. Niestety pogoda w grudniu okazała się dla większości z nas bezlitosna. Pomyślność obserwacji możliwa była głównie z południowo-zachodnich obszarów Polski, podczas gdy znaczna większość kraju przykryta była wówczas szczelną kołdrą z zalegającego całymi dniami i nocami szarego stratusa nie dającego cienia szansy na powodzenie obserwacji. W relacji wspominałem, że dla mnie była to smutna powtórka z grudnia 2018 roku, kiedy mimo kilku tygodni dobrej widoczności komety 46P/Wirtanen aura nie pozwoliła ani razu na przyjrzenie się komecie. Przykre déjà vu po dwóch latach, ale tak to już w naszym hobby bywa.

Credits: IMO
Nie inaczej było z Geminidami. Po raz pierwszy po wielu latach jako Polska doczekaliśmy się najkorzystniejszego możliwego scenariusza, jaki tylko może zaistnieć - maksimum aktywności najobfitszego roju w warunkach nocy bezksiężycowej, dokładnie dobę od nowiu, czas prognozowanego maksimum około godz. 02:00 CET, co dla Polski oznacza górowanie radiantu i to górowanie wysoko nad głową, prawie na wysokościach okołozenitalnych. Lepszego nałożenia się na siebie wszystkich tych czynników już nie można oczekiwać - tegoroczne ZHR szacowane było na 150 (wyniosło 151 +/-7) zostawiając daleko w tyle za sobą Perseidy - i co? I praktycznie w całym kraju najlepsze możliwe maksimum Geminidów minęło przy kompletnie pochmurnej sytuacji pogodowej, ze stratusem pokrywającym praktycznie całą Polskę.

Mimo niepowodzenia w obserwacjach grudniowych zjawisk, które były istną wisienką na astronomicznym torcie po poprzednich miesiącach, rok 2020 zapamiętam jako bardzo udany. Szereg wspaniałych obserwacji Wenus, na czele z tymi tuż przed dolną koniunkcją na niebie dziennym, udane zakrycie Wenus przez Księżyc w ostatnie wiosenne przedpołudnie, a przede wszystkim wspaniała kometa C/2020 F3 (NEOWISE), która przez większość lipca zdobiła nam letnie niebo jak żadna inna od wielu lat - przekłada się to wszystko na szereg wspomnień, które pozwolą mi wspominać rok 2020 jako naprawdę owocny i pomyślny, choć sam finał roku przez niepowodzenie obserwacji Geminidów czy Wielkiej Koniunkcji Jowisza i Saturna mógłby pozornie w błędne myślenie człowieka wpuścić. Oj, nie! Działo się zdecydowanie zbyt wiele piękności, by narzekać! A że jesień czy przełom jesieni i zimy okazały się takie w pogodzie jak zazwyczaj są - to już po prostu uroki aury w naszym położeniu geograficznym, do których pasjonat astronomii prędzej czy później musi przywyknąć, jeśli chce w tym hobby wytrwać dłużej, niż sezon.

A co dla Was stanowiło najważniejsze chwile tego 2020 roku? Jakie emocje zapamiętacie najwyraźniej, do jakich chwil najchętniej byście powrócili i co Waszym zdaniem zasłużyło na wygraną w walce o tytuł wydarzenia roku? Zapraszam Was gorąco do udziału w astronomicznych wyborach na najważniejsze wydarzenie roku, tym razem już w jubileuszowej 10. edycji naszej dorocznej zabawy. Przypomnienie wydarzeń w tradycyjnym filmowym spocie dostępne na początku wpisu wraz z formularzem głosowania. Udział w zabawie możliwy jest do 22 stycznia 2021 roku, po czym nastąpi zamknięcie i podsumowanie jubileuszowej edycji astronomicznych wyborów.

"Nominowani":

2. Opozycja Marsa 2020
3. Dzienne zakrycie Wenus przez Księżyc 19.06.2020 A.D.
4. Najjaśniejsza od wielu lat kometa C/2020 F3 (NEOWISE) widoczna gołym okiem z miast
5. Misja DM-2 i Crew-1, czyli pierwsze załogowe loty statku kosmicznego Dragon 2
6. Wielka koniunkcja Jowisza i Saturna 21.12.2020 A.D.


  f    t   Bądź na bieżąco z tekstami, zjawiskami astronomicznymi, alarmami zorzowymi i wszystkim co ważne dla amatora astronomii - dołącz do stałych czytelników bloga na Facebooku, obserwuj blog na Twitterze bądź zapisz się do subskrybentów kwartalnego Newslettera.

Komentarze

  1. Wielkiej koniunkcji nie widziałem nawet przez moment ale strzelam w ciemno, że nie zastąpiłaby ona nawet w ułamku super wrażeń jakie dostarczyła nam wakacyjna kometa skąpana w obłokach srebrzystych:):) Kometa na jaką tyle lat czekaliśmy. Dla mnie wybór jest prosty ale cieszy, że w innych tematach też coś ruszyło ku dobremu (myślę o Słońcu i lotach załogowych) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod wszystkim mogę się podpisać. Koniunkcji Jowisz-Saturn widziałem ZERO, kometa NEOWISE była dla mnie faworytem spośród wydarzeń 2020 już po jej pierwszej obserwacji. A i fakt, że ze Słonecznego Minimum zaczęliśmy wychodzić bardzo miło rokuje na kolejne miesiące i lata :-)

      Usuń
  2. Rozumiem umowność takich rankingów ale jednak z trudnością przychodzi mi porównywać jabłka do śliwek. Lot Dragona to astronautyka, reszta to zjawiska astronomiczne. No, z wyjątkiem początku nowego cyklu słonecznego, to dopiero zapowiedź zjawisk. Poza tym, niektóre z tych zjawisk były dla części obserwatorów praktycznie niewidoczne więc trudno je oceniać.

    Przychylam się do opinii, ze nic nie przebije komety NEOWISE, która jako pierwsza kometa od dawna, pokazała się na dłużej i z jak najlepszej strony :-) Koniunkcja Jowisza i Saturna to imponująco rzadkie zjawisko, ale pomijając nawet słabą widoczność, chyba jednak nie aż tak spektakularne.

    Ja przyznałbym „nagrodę publiczności” innej atrakcji września, niewymienionej w rankingu, tj. potrójnemu zbliżeniu Księżyca, Plejad i Wenus. Widoczność była dobra a zjawisko miało swój klimat! Dość ulotne ale wystarczająco trwałe żeby się nim nacieszyć i uwiecznić.
    Ciekawostka, zastosowałem nowy, b. jasny obiektyw (szkoda że jeszcze go nie miałem przy komecie) co wywołało na zdjęciu zjawiskowy artefakt w postaci „fałszywego Księżyc”, który dobrze oddaje magię tamtej chwili.

    The Moon, Venus & Beehive

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewentualnie zaprojektować głosowanie tak by był wielokrotny wybór.

      Usuń

Prześlij komentarz

Zainteresował Ciebie wpis? Masz własne spostrzeżenia? Chcesz dołączyć do dyskusji lub rozpocząć nową? Śmiało! :-)
Jak możesz zostawić komentarz? - Instrukcja
Pamiętaj o Polityce komentarzy

W komentarzach możesz stosować podstawowe tagi HTML w znacznikach <> jak b, i, a href="link"